Od pierwszego kadru wrzuca się nas w środek nawalanki, która trwa przez 16 stron. Nie dostajemy nic - kto? co? jak? kiedy? po co?, jedynie imię głównej postaci:) Dobrze, że na koniec jest posłowie, które naświetliło mi historię powstania tej historyjki. Bardzo pomocne posłowie, gdyż bez niego zakończenie jest totalnie nieczytelne. Ogólnie komiks bardziej potrzebny autorowi niż czytelnikowi, wpisujący się w trend 'w życiu trzeba zasadzić drzewo, zbudować dom, spłodzić syna i stworzyć komiks, który można wpisać do portfolio"🙂 Ale! Właśnie pozbawienie historii jakiegokolwiek zaczepienia fabularnego dobrze jej zrobiło - ot radosna twórczość wyrwana z kontekstu ale też niepotrzebnie rozmydlona wprowadzeniem. Także to tylko zinowa ciekawostka, ale liczę że kiedyś Tomxyz stworzy swoje Toshiro!
Recenzja pierwotnie umieszczona na grupie Komiksy bez granic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz