Dziwny komiks.
Początkowo myślałem, że nie ma scenariusza, tylko próbuje być naśladowcą Joana Cornella. Ale w Zozno był jakiś suspens, tu się wydawało że nie ma - ot, bekowe przedstawienie kolejnych wydziwianych makabrycznych zejść ze światów. Ale strona za strona, makabreska za makabreską zacząłem dostrzegać pomysł górujący nad całością albumu, niekoniecznie nad pojedynczymi panelami. I - jako całościowy kontekst - zatrybiło. Pan Łanuszewski jednak posiada surrealistyczną wyobraźnię (a to nie takie łatwe) a Ewa Ciałowicz umie i malować i kolorować! Teoretycznie te 24 strony "zalicza się" w 2 minuty, ale rozmyślań co się tam odjaniepawliło już zajmuje znacznie dłużej. Polecam dorzucić do zamówienia przy okazji zakupów w Gildii.
Recenzja pierwotnie umieszczona na grupie Komiksy bez granic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz