poniedziałek, 22 marca 2021

Będzie dobrze (scenariusz: Paweł Rzodkiewicz, rysunki: Tomasz Woroniak, wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy, 2020)

 

Zacznę od dygresji. Nie lubię baletu. Mam nadzieję, że nikt nigdy nie będzie mnie wyciągał na tę formę sztuki. Ale w 2010 roku Darren Aronofsky nakręcił film Czarny Łabędź, w którym balet grał pierwsze skrzypce. I to był film magiczny, który chłonąłem scena po scenie. Podobnie mam z piłką nożną. Nie lubię, nie oglądam, nie praktykuję. W szkole byłem kujonem, więc na WF-ie zawsze na bramce, im bardziej w dorosłe życie, tym większa ucieczka przed mundialami i mistrzostwami. Jedyne dzieło popkultury, z piłką nożną na pierwszym planie, które doceniam to kapitalny Shaolin Soccer. A teraz w łapy wpadł mi Będzie dobrze, komiks o piłce nożnej i... to jest bardzo dobry komiks. Nie, nie chcę powiedzieć, że Będzie dobrze to dzieło na miarę Czarnego Łabędzia - ale to ten sam typ opowieści, który przekona do siebie tych nieprzekonanych bądź uprzedzonych do futbolu.


W 2014 roku w Brazylii odbyły się mistrzostwa świata w piłce nożnej. Nie mam z tym wydarzeniem żadnych wspomnień, natomiast ewidentnie duet Rzodkiewicz-Woroniak mieli w tym okresie festiwal sportowych emocji. I - po latach - wymyślili sobie sytuację, w której to drużyna gospodarza mistrzostw, typowana na zwycięzcę, przegrywa już w pierwszym meczu grupowym. Winny porażki dość szybko się znajduje - oś opowieści skupia się na nowym szefie Canarinhos, a właściwie szefowej. Obejmując posadę głównodowodzącej musi dość szybko odnaleźć się w nowym środowisku, jak się okazuje - pełnym uprzedzeń i zabobonów. "Jeśli wszedłeś między wrony, musisz krakać jak i one", jak głosi stare porzekadło. Nie, nie w tym przypadku. Diretora chce zarządzać klubem nowocześnie - treningi, skupienie, niezbędne procedury związane z wywiadami, reklamowcami i całym około piłkarskim anturażem. I trafia na beton. Starych, otyłych członków zarządu, dla których religijny mistycyzm i uzależnianie wyniku meczu od modlitw szamańskich ma większą wartość niż umiejętności piłkarskie. Sytuacja pogarsza się ze strony na stronę - Canarinhos przegrywają kolejny mecz, opinia publiczna szaleje z wściekłości, Direktora doświadcza coraz mocniejszych nacisków, sprawa obija się o prezydenta, dochodzą do tego problem rodzinne. 

Powyższy opis może sugerować bardzo poważną, ciężką opowieść. A tymczasem komiks został napisany ze swadą, w formie humoreski z lekką nutą groteski. Będzie dobrze kojarzy mi się z Kronikami dyplomatycznymi.  Bez problemu można wychwycić w tym komiksie wiele punktów wspólnych z dziełem Blaina i Alzaca. Podobna kreska, podobna giętkość i operowanie kolorami, podobne przerysowanie postaci, prawie identyczne tempo opowieści i przerzucanie środków ciężkości - od elementów zabawnych poprzez gorycz gnieżdżącą się gdzieś między kadrami. Tak sobie myślę, że Będzie dobrze to takie trochę Kroniki antydyplomatyczne. Przykład jak dyplomacja zderza się i rozbija nos o wieloletnie zastałe uwarunkowania. Choć trzeba przyznać, że Rzodkiewicz to szelma. Nie opowiada się po żadnej stronie - czytając perypetie Diretory nie raz, nie dwa, sami poddajemy w wątpliwość słuszność jej intencji, na zasadzie 'a może warto czasem odpuścić mimo przekonań'?

Być może Będzie dobrze jest komiksem nadmiernie rozbuchanym do ponad 100 stron, być może tę opowieść dałoby się napisać bardziej zwarcie, ale to, że komiks można przeczytać w 20 minut w tym przypadku niekoniecznie oznacza, że przerzucamy kartkę za kartką bo nic się nie dzieje, mało tekstu, rysownik szaleje multiplikując niepotrzebnie kadry. Nie, tu przerzucałem kartkę za kartką gdyż zwyczajnie porwała mnie, antyfana futbolu, ta fajnie rozwijająca się, łobuzerska opowieść.

Aha. Zakończenie. Jestem przekonany, że treść ostatniego kadru powtórzyliście (bądź powtórzycie) na głos, razem z Diretorą :)  


Recenzja pierwotnie umieszczona na stronie Współczesny polski komiks.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...