Skoro swój pierwszy zin nazwało się 'Mój pierwszy zin' to tym samym dało się cichą obietnicę stworzenia kolejnych. I tak po trzech latach na "półki sklepowe" wjechał drugi.
Skoro swój pierwszy zin nazwało się 'Mój pierwszy zin' to tym samym dało się cichą obietnicę stworzenia kolejnych. I tak po trzech latach na "półki sklepowe" wjechał drugi.
Michał Siromski, którego artykuły czytamy regularnie w magazynie komiksowym AKT, postanowił wykorzystać doświadczenia zawodowe jako psycholog i terapeuta pracujący z ludźmi uzależnionymi od narkotyków. Uzbrojony w wiele opowieści, skrzyknął kilku komiksiarzy i wspólnymi siłami wespół z zaprzyjaźnionymi stowarzyszeniami (Fundacja Z Wyboru, stowarzyszenie The Presja, Całodobowy Młodzieżowy Oddział Leczenia Uzależnień w Toruniu) stworzył antologię przedstawiającą wybrane historie osób, które wpadły w nałóg wywołany substancjami psychoaktywnymi. Jak autor pisze we wstępie - starał się uniknąć nachalnej dydaktyki i przedstawić całe spektrum przypadków - od tych z pozytywnym finałem, do tych zakończonych tragicznie. By nie przeciągać - powstał rewelacyjny tytuł.
Anna Krztoń pewnie gdzieś tam bryluje po OFF Festivalu zbierając pomysły do kolejne ziny; ja mam w tym czasie przyjemność otworzyć drugi tom jej dzieł zebranych.
Rzeźzin #1 był owocem radosnej twórczości artystów lubujących się w przeróżnych odmianach grozy. Wyszła antologia z szerokim zakresem podejmowanych tematów w środku - od epatowania przemocą do serwowania pociesznych opowiastek. Decydując się na stworzenie drugiej części, redaktorzy mocno zmienili zasady. Miało być więcej Rzeźnika w Rzeźzinie a historie miały się toczyć w okolicach Jelitkowa (dzielnica Gdańska - miejsce zostało wybrane ze względu na dobrze brzmiącą nazwę). I cóż, wiedzieli co robili!
Miło mi donieść, że druga odsłona antologii, dzięki dobrze określonemu motywowi przewodniemu, jest zbiorem o wiele ciekawszym od swej poprzedniczki.
Powstaniu tej antologii towarzyszyły gorące dyskusje w komiksowym światku. Często przewijały się głosy, że mężczyźni w tej kwestii nie powinni zabierać głosu. Jako posiadacz genu Y, przychylam się do nawoływań i niniejszy tekst będzie próbą spojrzenia na wydawnictwo przez pryzmat głównie komiksowo-techniczny.
Mój FB jest już na tyle mądry, że wyświetla komiksowe reklamy profilowane:) W ten sposób dowiedziałem się o istnieniu tych wydawnictw. I o Tomaszu Bereźnickim.
Marcin Medziński rysuje dużo, bardzo komiksowo, ale jego portfolio wypełniają głównie fanarty. Tym bardziej cieszę się, że na blogu mam okazję po raz trzeci gościć białogardzianina, w retrospektywnym przeglądzie jego krótkich form.
Darmozin to oczko w głowie Poznańskiego Festiwalu Sztuki Komiksowej. Z wszystkich zinów przygotowanych na tę okazję, to on jest tym najgrubszym i najbardziej prominentnym tytułem. Choć mgliście pamiętam, że ubiegłoroczna część była raczej słaba i nic w głowie nie zostało. W tym roku chyba będzie lepiej.
Antologia Rzeźzin jest dobrym przykładem na głód komiksowego horroru w naszym kraju. Zbiórka na wspieram.to bez problemu wielokrotnie przebiła wymagany próg. Dużo w tym zasługi szefów projektu, Zvyrke i Tomxyza, który przeprowadzili kampanię wzorcowo, stylizując ją na pulpową makabreskę.
Pomysłodawcą komiksowego kalendarza adwentowego jest Tomxyz. To już druga edycja tej niecodziennej antologii. W 2020 roku kalendarz miał formę mikro karteluszek wsadzanych do kieszeni przeczepionych do filcowej podkładki, w 2021 roku przybrał bardziej prawilną formę, jako plakaty do przekładania formatu A4. Okładkę stworzył Norbert Rybarczyk, w stylu znanym z Opowieści z Orwaldu, a w środku masa fajnych, jednopanelowych opowieści niekoniecznie związanych ze zbliżającymi się świętami.
Są ludzie, którzy są tak zarobieni, że nie umieją odpoczywać na urlopie. Dotyczy to również mitycznych istot.