czwartek, 29 czerwca 2023

Rzeźzin #2/Rzeźzin zza rogu (scenariusz i rysunki: różni twórcy, wydawnictwo własne, 2023)


Rzeźzin #1 był owocem radosnej twórczości artystów lubujących się w przeróżnych odmianach grozy. Wyszła antologia z szerokim zakresem podejmowanych tematów w środku - od epatowania przemocą do serwowania pociesznych opowiastek. Decydując się na stworzenie drugiej części, redaktorzy mocno zmienili zasady. Miało być więcej Rzeźnika w Rzeźzinie a historie miały się toczyć w okolicach Jelitkowa (dzielnica Gdańska - miejsce zostało wybrane ze względu na dobrze brzmiącą nazwę). I cóż, wiedzieli co robili!


Kult (scen.: Tomasz Kontny, rys.: Zvyrke)

Tomasz Kontny już na pierwszej stronie ustawia właściwy setting. Bohaterem opowieści jest młody chłopak, który wiedzie nudne życie, dodatkowe zatruwane przez rutynową pracę kasjera w spożywczaku. Ale od jakiegoś czasu zaczynają go nawiedzać dziwne sny, w których młoda kobieta w fiolecie zaprasza go od udziału w krwawych rytuałach. Niestety, ranne budziki urywają przekaz, więc młodzieniec szuka sposobu by chemicznie przedłużyć doznania senne.

Kontny idzie drogą utartą przez Stephena Kinga. Mała mieścina, zero perspektyw dla młodego pokolenia, codzienna egzystencja sprowadza się do wypadu wieczorami na pizzę. Jak się więc oprzeć pojawieniu się postaci, która obiecuje nowe doznania i coś co pozwoli przełamać rutynę beznadziejnego życia? Kluczowy jest jeden kard na ostatniej stronie. "Istniejesz?" pyta bohater. To jedno krótkie zdanie zawiera ogromny ciężar emocjonalny, wpisujący się szerszą perspektywę młodego pokolenia pozbawionego możliwości rozwoju. Odpowiedź na nie jest... gorzka.

Zvyrke narysowała komiks w swojej dobrze znanej manierze. To, co rzuca się w oczy to zastosowana kolorystyka. Nie typowo komputerowa, jak w webowym WilderNESs - widać wyraźnie analogowe pociągnięcia akwarelami, w czym jej jest do twarzy. Dobry epizod, powściągliwie epatujący scenami gore, rezonujący głównie z czytelnikiem na strachu o przegranym życiu.


Hej, czy widzisz komara? (scen.: Zvyrke, rys.: Przemek Jachnik)

A tu nagłe odwrócenie wektorów. To historia o podstarzałym bokserze Johnnym Łomocie, który na sportowej emeryturze dorabia sobie cringe'owymi występami na festynach pokroju Dnia podrobów. W celu zachowania wigoru, szprycuje się dziwną substancją. W przeddzień jednej z takich imprez dochodzi do niekontrolowanego wyssania zmąconej krwi przez insekty urzędujące w podrzędnym hotelu, w którym nocuje przebrzmiała gwiazda rozrywki. Nazajutrz miasteczko musi stawić czoła pladze zmutowanych niesporczaków.

Czarna komedia. Groteska, szlam, underground. Przemek Jachnik dobrze czuje się w szufladce Łukasza Kowalczuka, więc Zvyrke napisała chłopakowi kiczowatą historię mrugającą do starych, inwazyjnych horrorów oraz złego smaku spod szyldu Beaviesa i Butt-Heada. A jednak ostatnia plansza potrafi uderzyć w czułą strunę. Ale ogólnie trzeba się przygotować na jazdę bez trzymanki w budyniu rozrywanych członków i bryzgających flaków.


Wszystko zostaje w rodzinie (scen.: Tomxyz, rys.: Slaviiik)

Whoa! Co za creep-show! Już po pierwszych stronach można domyślić się o co chodzi w tej historii, ale Tomxyzowi nie chodziło o jak najdłuższe zwodzenie czytelnika; bardziej chciał ścisnąć nasz żołądek by wywołać odruch niepokoju i obrzydzenia. Mamy więc okazję towarzyszyć matce Maćka, która wyprawia się do mięsnego po wiktuały na urodzinową imprezę czasowo nieobecnego syna. Pracownik sklepu nie ma wyjściowej gęby i posiada dość rubaszne poczucie humoru, ale produkty oferuje w atrakcyjnej cenie. Siłą tej historii jest obserwowanie stanu emocjonalnego matki, która z jednej strony chce jak najszybciej uciec z przerażającego miejsca, z drugiej strony stara się racjonalizować wszystkie sygnały, byle tylko nabyć towar na perfekcyjnie przyrządzone przyjęcie. Tomxyzowi wyszedł mocny straszak, z dobrze rozłożonym napięciem i kilkoma mini-zmyłkami fabularnymi.

Slaviiik swoją kreską dał się zbyt krótko poznać w Rzeźzinie #1, tu na szczęście można poobserwować jego prace w dłuższym epizodzie. Chłopak ma sążnisty styl i od niechcenia umie zmienić klimat z kadru na kadr. Kiedy ma wystraszyć - robi to dobrze, kiedy ma rozładować napięcie - przychodzi mu to bez problemu, gdy sięga po gore - udanie stosuje ciemną, lepką kolorystykę. Chce się chłopaka więcej.


Las (scen: Tomasz Kontny, rys.: Tomxyz)

Las, hektary lasu otaczające Jelitkowo... Tomasz w swojej drugiej opowieści proponuje klimaty eko-horroru. Młody człowiek postanawia czmychnąć z miasta, by uciec przed 'błędem młodości'. Na wskutek pewnych wydarzeń ląduje w ciemnym lesie, gdzie trafia pod opiekę całkiem poświrowanego leśniczego. Dla młodziaka ta jedna noc będzie lekcją życia ale... czy na pewno kończy się happy endem?

Kontny ponownie zatrudnił do opowiadanej historii drugiego "słuchacza", dzięki czemu mógł popłynąć w dialogach. A scenariusz pozostawia pewną intrygującą lukę fabularną, kim jest postać kapelusznika. Emanacją duchów lasu? Bohaterem, tylko starszym? Innym uwięzionym? Tomasz sprawnie rozwija poczucie zaszczucia i niepokoju - właściwie to jedynie napomyka jakie siły zamieszkują ten las i przedstawia ułamek możliwości ich mocy a i tak przechodzą ciarki!

To najlepszy pod względem technicznym odcinek zrobiony przez Tomxyza. Anatomiczne, obecne w starszych dokonaniach, bryłowatości są praktycznie niezauważalne, twarzami szargają naturalne emocje, brunatna paleta kolorów udanie zwiększa immersję. A wszystko prowadzi to do ostatniego kadru, w którym mina bohatera właściwie... niczego nie wyjaśnia. I to jest najlepszy fragment tej antologii.


Kebab (scen.: Zvyrke, rys.: Kamil Dukiewicz)

Ach, świat social-mediów i wystawiania ocen. Przez nowoczesnością nie ustrzegła się również kebabiarnia prowadzona przez Rzeźnika. Coraz niższe noty zaczęły spływać od wegan, którzy zaczęli się domagać opcji wegańskiej w menu. Gdy ta się w końcu pojawiła, punkt gastronomoczny nawiedził pracownik sanepidu by zbadać zgodność produktu z nazwą.

Kebab zawiera wszystkie elementy charakterystyczne dla pisarstwa Zvyrke - dostajemy czarną komedię, podlaną równie czarną groteską, z kilkoma obserwacjami socjologicznymi i przerysowanymi rozwiązania fabularnymi. Ale przede wszystkim jest dużo makabry i body-horroru. Dziewczyna niespecjalnie zabiega o realizm - kwestia wege mięsa jest równie niedorzeczna co łatwa do odgadnięcia - ale swoją opowieść zamyka ładną 'szelmowską' klamrą.   

Dukiewicz nieźle sekunduje Zvyrke w odruchach obrzydzenia. Mimo, iż rysuje tu groteskowo, to otoczenie sklepu zrobił odpowiednio nieprzyjemne, fizys Rzeźnika mocno odpychającym, a obcinane mięska machnął dość... apetyczne! Świeżutkie, z odrobiną tłuszczyku jako nośnika smaku i różowiewające od pulsującej krwi.


Ofiara (scen.: Tomxyz, rys:. Łukasz Godlewski)

Najbardziej chory odcinek. Niesmaczny, lekko obrazoburczy, momentami wulgarny. Tak przedstawia się historia kobiety, która nie może sobie poradzić z traumą po śmierci męża. Ma pewien sposób na przywrócenie spokoju duchowego, jednak pewnego dnia nieświadomy niczego dostawca spożywki online mimochodem odkrywa jej mały sekret.

Widzieliśmy takie rzeczy w filmach, niejeden raz. To rzecz w stylu Clive'a Barkera, gdzie pod jedno ramię idzie śmierć, krew i seks. Ale owa mieszanka jest na tyle wybuchowa, że działa za każdym razem. Tutaj Tomxyz co prawda trochę kopiuje podobny motyw z Wszystko zostaje w rodzinie i dopina do fabuły trollującego Rzeźnika, ale w nagrodę dokłada dużo więcej akcji i nie przebiera w środkach. Ot, dobry finał dobrej antologii.

Natomiast Godlewski Łukasz... Jak on to narysował! Jest przyjemny bród w jego rysunkach, jest zaduch, czuć nerw w łapie. Jak człowiek roztropnie użył czerwieni, jak cudownie w ułamku sekundy zmienił twarz kobiety z pięknej dziewczyny w spąsowiałą ze złości kreaturę. I znów ostatni kadr jest wisienką na torcie!


SPA (scen. i rys.: Zvyrke)

Wcześniej Zvyrke dodała swoje co nieco do tematu wegańskich produktów 'mięsnych', tym razem podjęła temat bycia fit. Główna bohaterka chce schudnąć. Za wszelką cenę. Trenerz personalny nie pomógł, podobnie jak dieta. Aż trafiła na reklamę firmy oferującej kompleksowe zabiegi SPA...

Tym razem coś nie zabanglało w scenariuszu. Pomysł oparty na grze słów nie wybrzmiał właściwie, sprowadzając epizod do przeglądu paru slajdów mało wyszukanych makabresek, pasujących bardziej na łamy humorystycznego AKT-u. Głównie cieszą nawiązania do odcinków z głównej antologii. Pojawia się na chwilę Johnny Łomot, a i pewna burgerownia również wzbudza skojarzenia. 


Paraliż (scen.: i rys.: Tomxyz)

W Jelitkowie wystąpiły chwilowe przerwy w dostawie mięsa do półek sklepowych. Gorzej, bohater opowieści ma problemy z zaopatrzeniem się także w kilka innych, pozornie niezwiązanych z tą działką spożywczą, produktów. Ostatni kadr wyjaśnia, co jest przyczyną tego całego ambarasu. I chyba to jest całkiem spoko napisany i narysowany epizod, ale mnie wyrwało z błogości rozsynchronizowanie czasowe Jelitkowa. Mamy rok 2023, komórki i supermarkety oraz... 'antyczną' wypożyczalnię kaset video. Rozumiem, czemu lokacja się znalazła z fabule i jaki ma związek z Rzeźnikiem, ale ów kontrast mi za bardzo zgrzyta i już.

====

Ekipa Rzeźzina drugą odsłoną antologii wydaje się wskoczyć na właściwy tor. Skupienie opowieści wokół polskich małomiasteczkowych klimatów, konkretnego miejsca, postaci czy przenikających się mikroszczegółów, spowodowało że ja jako czytelnik stałem się jednym z mieszkańców Jelitkowa. Co chyba było celem redakcji zina. Rzeźnin #3 is a must. Niekoniecznie od razu, ze startem na jesień, ale zdecydowanie warto dać jeszcze popracować dobrze naoliwionej maszynie świetnie rozumiejących się twórców.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Postapo #4: Jacy jesteśmy? (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Krzysztof Małecki, Łukasz Rydzewski, wydawnictwo Celuloza, 2024)

To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...