Dziś na tapecie króciutki ośmiostronicowy zin, mające wszelkie cechy produkcji przeznaczonej pod domowe drukarki.
Opowiada o kryzysie twórczym Fryderyka Chopina, który mając napad klasycznego doła dzwoni (tak, telefonem) do Adama Mickiewicza. Gdy znany poeta przybywa, udają się na pobliską stację paliw (o nazwie Snell) w celu zakupu i spożycia sporej ilości alkoholu. Wstawieni, wracają do domu dyskutując żwawo.
Cóż, to typowo zinowa głupotka, umaczana w post-modernistycznym sosie. Wrzucając dwie historyczne postacie w czasy współczesne, Kamil Baran pozwolił sobie na wyprowadzenie kilku żartów słownych, mających za zadanie podbić komizm sytuacyjny. Żartów z gatunku tych niewybrednych, w końcu historia toczy się wokół picia alkoholu. Tak więc panowie Mickiewicz z Chopinem zachowują się dość nieobyczajnie - a to sobie bekną, a to zacytują samych siebie w niecodziennych okolicznościach, a to zamoczą się w kałuży.
Sensu w tym nie ma większego, ot to zbitek gagów sytuacyjnych ubranych w "boy's night out". Najgorsze, że nie ma w tym żadnej zrozumiałej puenty, czegoś co usprawiedliwiałoby powstanie tej historii. Żarty jak żarty, jedne lepsze, drugie gorsze, głównie to scenariusz cieszy się sam z siebie, że mógł postmodernistycznie pobawić się kulturową schedą. Zapomniał jedynie pobawić czytelnika...
A kreska Pawła Przygody nie odbiega znacząco od tej znanej z Beskid Botów. Czyli idealnie nadająca się do takich humorystycznych parodii i udanie mrugająca okiem do osoby pod drugiej stronie. Ba, wręcz wydaje się być stworzona do takich chałupniczej produkcji, w których ostry kontrast między czernią a bielą nie zaburza czytelności na wydruku.
W przypadku takich niezależnych, domowych produkcji ciężko stosować zwykłą krytykę - to są rzeczy wynikające głównie z samej pasji tworzenia. Tutaj pomysł wyjściowy był dobry, realizacja nie odbiegła od zinowych standardów, jedynie zakończenie takie jakieś bezpłciowe wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz