środa, 14 czerwca 2023

WE. #5 (scenariusz i rysunki: Hubert Ronek, wydawnictwo własne, 2023)


W spinoffie Maciek, w zawartej w dodatkach rozmowie Ronka z Jakubem Sytym, Hubert zapowiedział, że zeszyt piąty będzie ostatnim z serii. Choć między słowami można było odnieść wrażenie, że artysta niekoniecznie ma na myśli porzucenie wykreowanego świata. Czy #5 przynosi więc jakieś poszlaki na temat przyszłości cyklu? Bądź jego zakończenia?

Otóż... nie daje żadnych wskazówek co dalej z WE.! A to dlatego, że Hubertowi grande finale się rozrósł i postanowił podzielić go na dwa zeszyty. Aczkolwiek mam pewne przeczucie do czego linia fabularna może dążyć w następnej odsłonie. Tymczasem Ronek ruszył mocniej z kopyta z fabułą. Wracamy (w końcu!) do uwięzionego przez Gruubego Piotrka oraz porwanej Marty. Dużo się dzieje, pojawiają się postacie z poprzednich części, akcja nabiera sensacyjnego tempa (znaczek 18+ ma pewne uzasadnienie), wątki zaczynają się krzyżować w nieoczywistych okolicznościach. Ale Hubert nie byłby sobą, gdyby nie dołożył do pieca kolejnej mikro tajemnicy (postać w łóżku) i nie zaserwował paru flashbacków, które kolejny raz zasugerowały, że za całym apokaliptycznym ambarasem stoi dwóch łobuzów.

Jednak głównym bohaterem zeszytu jest Marta i związany z nią cliffhanger. Autor zaprzągł do pracy środki większego kalibru by nadać moc finalnej scenie. Do samego końca nie widziałem, jaką mama Piotrka i Maćka podejmie decyzję. Hubert nieźle 'rozorał' psychologicznie kobietę, przedstawiając panujący w jej głowie mętlik. Objawił nam postać z wiecznym poczuciem winy, dźwigającą różne rodzaje psychicznych presji i nienawidzącą się za zdradę męża. Mogła zareagować dwojako - poddać się bądź zawalczyć - w obu przypadkach Ronek dał nam podstawy, by zrozumieć targające nią emocje.

Piątkę czyta się jeszcze bardziej ekspresowo niż poprzednie części. Autor umieścił w zeszycie wszystkie najlepsze cechy tworzonego cyklu. Naturalnie brzmiące dialogi, wartką akcję, szczyptę tajemnicy, trochę oparów absurdu (postać grubaski) i silny motyw rodzinny. I to chyba najbardziej mroczna część serii, klimatycznie bliska dreszczowcom o ludziach z brzydkimi fizjonomiami, więżącymi ludzi po piwnicach.

O graficznej robocie Ronka nie ma co się rozpisywać. Artysta ma swój niepodrabialny styl i jest rewelacyjny w swojej działce. Choć tym razem zdarzył mu się graficzny kiks. Za żadne skarby nikt nie miał prawa się przedostać przez okienko narysowane z tak gęstymi i solidnie wyglądającymi kratami.  

Nie sądzę by Hubert będzie chciał wyjaśnić każdą tajemnicę zasygnalizowaną w WE. Ewidentnie celuje w ponowne zjednoczenie rodziny Roberta; reszta stanie się wówczas mało istotną kwestią. Jakie jeszcze podłoży kłody naszym bohaterom? Jakie okropieństwa rzuci na ich drogę? Kurde, kurde, kiedy ta część szósta?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...