Kolejna opowieść SF z kosmitami napadającymi na Ziemię. Niby klisze, ale kilka intrygujących pomysłów jest.
Komiks zaczyna się z grubej rury. Z bliżej nieokreślonego powodu Ziemia rozpadła się na milion kawałków. Ale w dziwny sposób. Grawitacja działa, powietrze jest, jedynie trzeba skakać z kawałka ziemi na kawałek. Na szczęście na orbicie pojawiła się stacja Obcych, na którą promami kosmicznymi udała się ocalała ludzkość. No... prawie cała. Utopia opowiada o M., dziewczynie, która się spóźniła na ostatni kurs na orbitę. Mając cały czas ojca na słuchawce, młoda postanawia odnaleźć konstruktorów stacji, by ci pomogli jej dołączyć do ocalonych. A rodzic cały czas podczas podróży opowiada, w jakim rajskim miejscu się znalazł po przylocie...
Twórcy umieszczając jedynkę na okładce obiecują ciąg dalszy. Fajnie, choć jako niezależna opowieść, Utopia sprawdza się równie dobrze. To psychodeliczna opowieść drogi, gdzie główna bohaterka musi dość szybko z nastolatki stać się dorosłą kobietą. W jej życiu zmieniło się wszystko - od zagłady świata, który znała, przez stratę rodziców na rosnącym poczuciu zagrożenia kończąc. A punktem zwrotnym okazało się poznanie szokującej prawdy dotyczącej prawdziwego powodu przybycia kosmitów. Owszem, historia ma potencjał na ciąg dalszy - jednak twórcy zmajstrowali tak ładne otwarte zakończenie, że po komiks mogą sięgnąć także ci, którzy lubią dobrze napisane historie inicjacyjne.
W Utopi pojawiają się resztki świata przyszłości a także pozaziemskie formy życia. Wiadomo, science-fiction to lep dla ludzi, którzy w takich historiach chcą ujrzeć popisy graficznej wyobraźni. I wtedy na scenę wchodzi Maciek Pałka, cały na biało i pełny nerwowych bazgrołów. Piękne krajobrazy i wizjonerskie apokaliptyczne sceny? Nie tutaj. Kosmici pełni wymyślnych detali, by jak najdobitniej przedstawić obcość? Też nie, tu królują głównie glizdy i sprężyny. Super-duper gadżety technologiczne? Najbardziej wymyślny trafił na okładkę. Rysunki Pałki są mocno kwasowe i somnambuliczne. Ale też jaki mogły być inne, skoro w tym tytule dochodzi do zagłady Ziemi, zniszczenia praw fizyki i metamorfozy dawnego świata. Maciej powtórzył post apokaliptyczne patenty, którymi przyoblekł wcześniejsze Laleczki czy Cesarzową - i ponownie zaatakował czytelnika tuszowym chaosem, który nie działa na wyobraźnię, lecz na strefę wzrokowego komfortu. Co najbardziej widać w scenie ataku kwantowego kota. Nie wiemy czym dokładnie to stworzenie jest, ani co potrafi... a jednak Pałce udało się na kilku kadrach połaskotać źrenice czytelnika w niekontrolowany sposób.
Domyślam się, że gdyby tę historię Karol Weber powierzył bardziej tradycyjnemu rysownikowi, fabularne klisze byłyby bardziej widoczne. Pałka nadał opowieści punkowo-undergroundowy pazur, który spowodował, że ciężko przewidzieć, w którą stronę historia się potoczy. Co intryguje. A w snuciu opowieści zawsze chodzi o zaskakiwanie czytelnika.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz