piątek, 29 kwietnia 2022

Małe zwycięstwa część 1 (scenariusz i rysunki: Anna Krztoń, wydawnictwo własne, 2022)


Pierwsze co zwraca uwagę to dwustronna okładka. Jak miło ją oglądać, mając w głowie, że czasy maseczkowe mamy już za sobą (I hope so!).

Najnowszy komiks Anny Krztoń można podzielić na trzy części. Pierwsza to opowieści wycyzelowane, z przemyślaną fabułą i dopracowanymi rysunkami. Druga - komiksy kwarantannowe, rysowane na bieżąco, łapiące dzień i daną chwilę. Na końcu artystka umieściła kilka historii w wersji demo, "szkice komiksów, które z różnych przyczyn 'nie weszły'". I przyznam - podoba mi się ten pomysł. Przedstawia kilka artystycznych obliczy Anny; każde na swój sposób ciekawy.

Dla artystki okres kwarantanny zaczął się 9 kwietnia 2022 roku. By zabić czas, Krztoń postanowiła codziennie tworzyć jeden szybki kadr ukazujący wybrany moment z jej pandemicznego dnia. Część z tych snapshotów jest wspólna dla nas wszystkich - Ania nadrobiła filmy z kolejki 'muszę zobaczyć przed śmiercią', integrowała się ze znajomymi na zoomie czy dawała upust swoim frustracjom. Ale też celebrowała chwile, na które zwykle się nie zwraca uwagi (wyganianie zabłąkanego gołębia w sklepie, czy próba całościowego ogarnięcia swojego dorobku twórczego). Co jest znamienne - owe rysunki są dość niechlujne, tworzone pod wpływem chwili co dobrze rezonuje z naszym zachowaniem w tamtym okresie. Mimo, iż mieliśmy czas na wszystko, otrzymaliśmy go na tyle w zapasie, że wykończeniówki odkładaliśmy 'na jutro'.

Część komiksów demo to jeszcze większe bazgroły. To właściwie storyboardy, służące jako baza do tworzenia właściwych epizodów. Ale... da się je czytać i to całkiem swobodnie. Mimo, iż to czołgający się minimalizm, to Krztoń szybką kreską zdołała nakreślić emocje panujące na twarzach i ustawić postacie w odpowiednim kontekście. A pochłania się je przede wszystkim dobrze, gdyż stanowią 'odrzuty' z właściwej części komiksu, która jest re-we-la-cyj-na!

Psioczyłem na ostatnie wydawnictwo Anny, że historie w nim zawarte były nieprzemyślane i skrzypiały fabularnie. Epizodami w Małych zwycięstwach jestem zachwycony. To jednostronicowe epizody, które kończą się puentami. Bardzo dobrymi puentami! Czasami humorystycznymi, momentami cynicznymi, niekiedy zaskakującymi. A Krztoń to kobieta dziesiątek twarzy: jawi się w jednym odcinku jako empatyczna babka, by w innym wyzwolić pocisk złośliwości. Gdy już współczujemy jej gorszym dniom, chwilę później zaskoczy nas wyrachowaniem. Ten wachlarz zaprezentowanych nastrojów i perypetii powoduje, że te autobiograficzne opowiastki uderzają w czytelnika (zamierzonym bądź nie) rykoszetem. Nasze codzienne zwykłe, nudne życie też potrafi być 'jakieś'. Tylko musimy zmienić trochę perspektywę, z której na nie patrzymy. Anna Krztoń swoimi Małymi zwycięstwami uczy nas jak to zrobić. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...