sobota, 9 kwietnia 2022

Diaboł (scenariusz i rysunki: Marcin Bartoś, wydanie własne, 2022)


Zastanawiam się, ile godzin trwa doba u Bartosia? To już czwarty komiks w przeciągu miesięcy! I - póki co - najlepszy!

Marcin w tym dość krótkim, dwudziestoczterostronicowym wydawnictwie przedstawia swoją wizję Piekła jako współcześnie działającą korporację. Czeluścia piekielne są podzielone na strefy i dzielnice, każdy obszar ma swoich kierowników i zarządców, a oprócz pomieszczeń z kaźniami jest mnóstwo budynków mieszkalnych, gdyż czarci dręczyciele potrzebują odpoczynku i miejsca gdzie mogą odsapnąć.

W takim oto świecie poznajemy tytułowego Diaboła - zmęczonego 'życiem' demona, który stawia się na swoją zmianę do sali tortur A-22. Diaboł ma symptomy wypalenia zawodowego - jest sfrustrowany zarobkami, myśli o chorobowym, w dodatku brygadzista kolejny raz ułożył mu przerąbany grafik.  Czarnych myśli nie poprawia inwalidztwo - zamiast nogi ma stalowy implant, będący pokłosiem wydarzeń sprzed 250 lat.

Fabuła Diaboła charakteryzuje się charakterystycznym, post-modernistycznym humorem. Ten typ dowcipu pasuje mi do czeskich filmów - specyficznej satyry, w której pod płaszczykiem absurdalnej fantastyki przemyca się pewne diagnozy na temat współczesnego społeczeństwa. Bartoś nie bawi się co prawda w subtelności ale z pewną swadą przekształca dzisiejszy świat korporacji na warunki piekielne. Zasady, procedury, system kar polegający na psychicznej degradacji. Dostaje się także ludziom - gdy umęczone dusze mają możliwość na chwilę odzyskać ciało, od razu rzucają się w świat seksualnego pożądania.

Diaboł cieszy mikro-pomysłami: poczynając od topologii Piekła, poprzez przegląd nowoczesnych infernalnych tortur, na sprytnym ukazaniu żywotu Diaboła poprzez sięgnięcie w jego przeszłość. Zbrodnia i kara? Hola, hola panie recenzencie, nie rozpędzaj się z górnolotnymi porównaniami! To tylko undergroundowy szlam z paskudnymi rysunkami. Owszem - ale już z zalążkiem głębszych myśli, których próżno szukać w trzech odsłonach Mroku. Co może cieszyć.

Graficznie to wciąż poziom Mroku, ale z delikatnymi niuansami wynikającymi z poprawy warsztatu. Bartosiowi wychodzą coraz lepsze sceny gore, coraz sprawnie gra twarzami (który wyrażają na tyle wyraźnie targające bohaterami emocje, że nie musi się podpierać dialogami - przykład: pierwszy panel na stronie 15-tej) i powolutku kombinuje z kolorem. Tu co prawda tylko za pomocą czerwonego pisaka do zwizualizowania tryskającej juchy z rozerwanych członków, ale może kiedyś zdecyduje się na coś bardziej barwnego.

A komiks kończy się dwoma stronami materiału dodatkowego. Powstałymi po napaści ludobójców na Ukrainę. Ostatnia strona to najlepsza rzecz w komiksie i najlepszy kadr, jaki do tej pory wyszedł spod palców Bartosia. Cymesik!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...