Oto siła skromności!
Dokładnie pamiętam moment, w którym podszedłem do stoiska artystki na KFK. Dookoła gwar i przekrzykiwania, a przy jej stoliczku... cicho, jakby czas zwolnił. Sama twórczyni lekko wyobcowana, trochę wystraszona, aż chciałoby się ją przytulić by dodać odwagi. Oczywiście nie wypadało, więc kupiłem jej dwa najnowsze ziny, które autorka z pietyzmem zapakowała do papierowej koperty.
Poprzednie tytuły Wardzyńskiej były 'o czymś', czymś więcej niż zwykłym zapisem codziennego życia ubranego w komiksową obyczajówkę. A What I hope for jest akurat takim 'slice of life'. Dość smutnym, gdyż dotyczącym rozstania. Wiadomo, zerwania bolą, człowiek znajduje się w rozsypce i na początku następuje okres zaprzeczenia, w którym obiecujemy sobie, że już nigdy nie zwiążemy się z nikim. A później następuje dłuższy bądź krótszy czas lizania ran i odbudowy systemu wartości. Na papierze to takie proste i logiczne. Ale gdy rozstanie dotyka nas osobiście, cała teoria idzie w kąt i musimy mierzyć się z problemem sami, od podstaw.
Asia pokazuje nam swoją drogę 'życia po'. Nie stara się czytelnikowi sugerować, że odkryła złoty przepis na radzenie sobie z porozstaniową traumą, jej proces leczenia duszy jest właściwie klasyczny - ów artkomiks jest formą terapii, elementem godzenia się z nową sytuacją i iskrą do rozpalenia wewnętrznej siły.
Bardzo podoba mi się, jak artystka zaznaczyła pustkę po zakończeniu związku. Jest to jeden kadr, który pokazuje kubek na szczoteczki do zębów. Jest z nim jej szczoteczka i druga widmowa, narysowana przerywaną linią, należącą do kogoś kto jeszcze wczoraj był, a dziś już go nie ma. W tym niewielkim zinie jest więcej podobnych, pozornie nieznaczących elementów, które uderzają z większą mocą, gdy się je zauważy. Rosnąca roślina w doniczce, lektura gazety w pustym autobusie, morze łez, w którym można zatonąć... świat Asi Wardzyńskiej to świat składający się właśnie z takich skromnych, niewyróżniających się elementów, których codzienna celebracja nie zamienia się w wyniszczające poczucie samotności a wręcz przeciwnie - stanowi bazę i bezpieczną przystań do kolejnego zmierzenia się ze światem.
Swą opowieść autorka rysuje w podobny, nieśpieszny sposób i daje sobie mnóstwo przestrzeni. W tym komiksie nie ma ciasnych kadrów, chcących przekazać jak najwięcej historii. Wardzyńska umiejętnie operuje symboliką i minimalizmem. Oraz kolorem - szczególnie ważną dla niej zielenią, która właściwie jest drugim bohaterem tego wydawnictwa.
Kolejny mądry zin autorki Reading tea leaves. Skromny, ascetyczny, operujący symbolami i projekcją stanu wewnętrznego, a jednocześnie, mimo przeżycia osobistej tragedii, ciepły i obdarowujący czytelnika wiarą we własne siły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz