poniedziałek, 3 stycznia 2022

Kocopoły (scenariusz i rysunki: Karol Godek, wydawnictwo własne, 2021)


Pierwsza myśl: oto przykładny uczeń Andrzeja Mleczki. Ale im dłużej spędzam czas z tym komiksem, tym widzę coraz więcej różnic.

Kocopoły to dość pokaźny zbiór (70 stron) jednokadrowych komiksików socjologiczno-obyczajowych. Gdy się popatrzy na sposób rysowania, skojarzenia z słynnym Krakusem nasuwają się same. Ale Godek jeszcze nie jest zblazowany, nie produkuje w hurtowych ilościach rysunków satyrycznych, więc i jego kreska nie nosi znamion pośpiechu. Jest karykaturalna i przerysowana, ale też schludna i przemyślana. Czuć z plansz, że autor, zanim usiadł przed ołówkiem (analogowym bądź cyfrowym), miał w głowie przemyślaną wizję panelu i nic nie zostało na nim narysowane jako efekt swobodnej improwizacji. 

A jakim obserwatorem rzeczywistości jest Karol Godek? Całkiem interesującym. O odróżnieniu od Mleczki, człowiek nie posługuje się wulgarnością i dosłownością. Ma podobną wrażliwość co Jakub Topor, ale nie interesuje go komiksowe przerysowanie. Jest bardziej finezyjny. Jego historie opierają się na lekkiej abstrakcji, dość absurdalnej interpretacji słów bądź wyrażeń i inteligentnej przeróbce codziennych sytuacji. 

Parę przykładów: dwóch dresów rozmawia widząc kobietę. "Patrz, jaka piękna kobieta". "Dziś nie ma pięknych kobiet, są tylko dobrze wypielęgnowane" - czyli sytuacja, która wpasowuje się w znane każdemu chyba dowcipy typu "dziś już nie..., tylko". Inny komiks przedstawia w krzywym zwierciadle reakcję na hasło "Kto czyta książki, ten żyje podwójnie". Epizod co można robić w Wejherowie jako przykład prostego odwrócenia znaczeń nosi znamiona kapitalności a odcinek z Familiadą jest cudownie absurdalny, choć również gorzki w wymowie, gdyż ukazuje banalne schematy myślowe jakiejś tam części społeczeństwa.

Nie wszystkie odcinki Kocopołów trzymają wysoki poziom, ale też nie ma ewidentnych potknięć, gdzie autor ucieka się do prostackich chwytów. Są oczywistości, autor czasami operuje wyświechtanymi chwytami, niektóre historie to re-interpretacje memicznych sytuacji ale cały czas stara się mrugać okiem do czytelnika, niż sztubacko brechtać,

A mój ulubiony epizod znajduje na stronie 37 (to nie ten z kadru promocyjnego niżej:).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz