czwartek, 13 stycznia 2022

Major Hubal (scenariusz: Bartłomiej Kluska, rysunki: Tomasz Kleszcz, wydawnictwo IPN, 2021)

Posiadam ten komiks, gdyż Hubert Ronek dołączał go do przesyłki każdemu, kto wsparł na wspieram.to drugi zeszyt jego serii WE. Więc go przeczytałem, niestety...

Kim był Henryk "Hubal" Dobrzański? Można łatwo wygooglować - materiałów edukacyjnych dotyczącej tej ważnej, choć przez dziesięciolecia zapomnianej postaci, jest sporo. Ale czytanie Wikipedii ciężko nazwać atrakcyjną formą przyswajania wiedzy. Dlatego Instytut Pamięci Narodowej, kontynuując swe wcześniejsze komiksowe tradycje, postanowił zlecić stworzenie komiksowej opowieści o ostatnim polskim "zagończyku". Niestety, powstał tytuł równie nieatrakcyjny co podawanie suchych faktów. Major Hubal wpisuje się w niechlubną szkołę tworzenia komiksów edukacyjno-historycznych pod nazwą 'przepisywanie Wikipedii'.

Widać to po pierwszych stronach wydawnictwa, gdzie dostajemy powerpointowe slajdowisko. Co kadr to wyimek z życiorysu Dobrzańskiego sprzed wybuchu II wojny światowej. I tak kadr za kadrem, niczym stroboskopowy flesz z informacjami o zerowej wartości edukacyjnej. Czemu był ważny bal w Dębicy w 1929 roku? Poznał tam przyszłą żonę? Dostał wtedy awans? Coś znaczącego się wówczas wydarzyło, że twórcy postanowili poświęcić slajd temu zdarzenie? Tego z komiksu się nie dowiemy...

Gdy już następują właściwe wydarzenia związane z walką zarówno z armią niemiecką jak i radziecką - dramaturgia występuje w ilościach homeopatycznych. Scenarzysta informuje czytelnika, że w pewnym momencie oddział Hubala rozrósł się z kilkunastu do ponad 300 wojskowych. Na obrazującym przekaz kadrze widzimy ich zaledwie garstkę. Chwilę później Bartłomiej opowiada o intensywnym szkoleniu nowo przyjętych żołnierzy. A Tomasz narysował palących papierosy ludzi i leniwy konny spacerek. I tak już jest w mniejszym bądź większym stopniu do końca komiksu: pojawiają się jakieś postaci, które wypowiadają nieliczne kwestie, sporo wydarzeń dzieje się między kartami a slajdowe prowadzenie fabuły sprawia, że ciężko poczuć empatyczną więź z głównym bohaterem. Rozumiem jakimi rozwiązaniami formalnymi rządzą się edukacyjne komiksy, ale po lekturze Hubala miałem wrażenie, że więcej nie wiem niż wiem. Informacje trzeba umieć 'sprzedać' - tu jest za dużo chaosu i rwanego tempa opowiadanej historii.

Komiks ratują rysunki Tomasza Kleszcza. Artysta pięknie narysował konie (ich plecy również!), bardzo sugestywnie oddał jesienno-zimową, szaro-brudną przyrodę, stworzył też kilka niezłych kompozycyjnie paneli, które wywołują wyczekiwany ślad emocjonalny (śmierć majora, świętokrzyski deszcz). Majora Hubala jak najbardziej da się oglądać, ale czytać już nie za bardzo.

No nie. Nie polecam. Z blogerskiego obowiązku podaję link do legalnego pdf-a. I zachęcam do przeczytania tego komiksu, by mieć punkt odniesienia jak się tworzy dobre komiksy historyczne. 




1 komentarz:

  1. Bo taki jest efekt gdy się nie zatrudnia scenarzystów z prawdziwego zdarzenia + poetyka tych historycznych komiksów, edukacyjno-gloryfikacyjna

    OdpowiedzUsuń

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...