Pierwsza odsłona drugiego sezonu Wydziału 7 zapowiada wielkie zmiany. Twórcy patrzą odważniej na przyszłość serii, dzięki czemu w tym zeszycie mamy zarzewie wydarzeń, których nie da się zamknąć w trzydziestostronicowych odcinkach. A główną osią fabuły jest osoba, która w Letnikach... w ogóle nie występuje.
Co można zrobić po rozwiązaniu dotychczasowego miejsca pracy? Ano jechać wraz z rodziną na wakacje by odpocząć. Wspólne leżakowanie to dobry pomysł by poznać 'drugie połówki'. Filip Dobrowolski przyjeżdża z żoną i córeczką Ewą, dr Fiszer z mężem i siostrzenicą Kamilą. Lange, wiadomo, ani żony ani dzieci mieć nie może, ale również zajeżdża do Węsiorów na gościnę do lokalnego proboszcza. Brakuje tylko Szymona Wilka, przeniesionego gdzieś na wypizdów.
Czytelnik dość szybko przekonuje się, że to nie jest zwykły urlop. A miejsce na odpoczynek nie zostało wybrane dzięki rekreacyjnym walorom wsi. Węsiory skrywają wielkie tajemnice dotyczące młodości Szymona, których ślad jakimś cudem przetrwał cenzorskie zabiegi w aktach personalnych chorążego Wilka. Działający pod przykrywką rodzinnego wyjazdu członkowie byłego Wydziału 7 nie dość, że muszą zmierzyć się z tragicznymi wydarzeniami z przeszłości, to dodatkowo zapobiec śmierci najbliższych, odnaleźć swego młodszego kolegę i jednocześnie stać się częścią intrygi o stawce o wiele większej niż wszystkie dotychczasowe sprawy. Co sprawia, że wizja Heleny z poprzednich zeszytów nabiera o wiele większej grozy.
Chce się krzyknąć - nareszcie! Letnicy to opener porównywalny z otwarciem drugiego sezonu dobrego serialu. Mamy zawiązanie nowych wątków, trochę flashbacków z przeszłości, ciut więcej wiemy o bohaterach (niestety poznajemy męża Bogumiły Fiszer) a 'potwór zeszytu' udanie wkomponowuje się w kontekst. I mimo iż Szymon Wilk jest wielkim nieobecnym, to zeszyt o nim. Dlatego też w świetle poznanych rewelacji trochę blaknie brzmię jakie stało się udziałem Dobrowolskiego.
Scenarzyści przyzwyczaili nas, że potrafią poupychać między kadrami dużo mniej widocznych elementów, które sprawiają że komiks chce się czytać. W Letnikach dostajemy sporo obyczajówki (postać proboszcza), humoru (Lange rewelacyjnie kwituje sytuację małżeńską Fiszer) czy zwyczajnie świetnych dialogów (rozmowa sam na sam Dobrowolskiego z Bagniewską). Choć też trafił się kiks. Żona Filipa jest kreowana na zołzę, która za wszelką cenę chce odciągnąć męża od ludzi z pracy - gdy przychodzi noc znika ot tak sobie, by trzon W7 mógł przeprowadzić konieczną rozmowę i pchnąć rzeczy do przodu. Mam też nadzieję, że w przyszłości zostanie wytłumaczone stąd Lange ma tak obszerną wiedzę na temat słowiańskiej demonologii. Wcześniej błyszczał podobną znajomością tematu tylko w zeszycie #1.
W tej odsłonie za rysunki odpowiada Krzysztof Owedyk, a jego prace ładnie pokolorował Robert H. Adler. Owedyk dobrze poradził sobie z oddaniem klimatu epoki minionej, a jeszcze lepiej z kreacją fantastycznej fauny. Plus zrobił z Bogumiły Fiszer kobietę zrywającą z wrażeniem 'służbistki w żakiecie'. Urlop służy wszystkim ;) Jedynie co mi zgrzyta w kresce Owedyka, że jest mało nerwowa - kluczowa rozmowa w tym zeszycie niesie spory ładunek mroku i niepokoju, czego nie potrafiły oddać eleganckie pociągnięcia piórem rysownika. Choć to marudzenie dla samego marudzenia!
Szkoda, że tempo ukazywania się nowych zeszytów mocno wyhamowało. Gdyż w Wydziale 7 wszystko zaczęło fajnie przyśpieszać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz