poniedziałek, 21 listopada 2022

Kiszka Bazyliszka (scen.: i rys: Kosmiczna Ekspedycja Kube, wydawnictwo własne, 2022)


Jak przeżyć atak Bazyliszka i nie dać się zwariować!

To nie jest dobry okres dla Muminka (imię głównego bohatera, stworka kompletnie nie przypominającego żadnej z postaci wymyślonej przez Tove Jansson). Niebożę niedawno przybyło na studia do Rykucka w Ameryce Podziemnej, ale nie przypuszczało, że miasto z powodu zalęgnięcia się w nim Bazyliszka, stanie się pustym, nudnym miejscem z poukrywanymi po domach mieszkańcami. Podczas jednego ze spaceru po opustoszałych ulicach, staje się celem ataku potwora. Jakiś czas później budzi się wśród przyjaciół, by dowiedzieć się, że przeżył napaść, a samo monstrum zostało pokonane przez Ostronoskę. Gdy Muminek zaczyna wypytać o szczegóły swą wybawicielkę, dość szybko orientuje się, że dziewczyna miota się w zeznaniach.

Kube w swoim najnowszym komiksie lekko zbacza w nieznane sobie rejony. Autor dalej nurza się w kisielu absurdu i groteski, wciąż używa pociesznego humoru i hołduje freestylowemu sposobowi opowiadania historii, ale tym razem przyprawia opowieść nutką mrocznej psychodelii. Początek komiksu już zapowiada zmiany - Muminek z przyjacielem wędrują ulicą ubrani w kartonowe peleryny a na ścianach wiszą gęsto porozwieszane plakaty z wizerunkiem pająka i napisem "Śnił ci się?". Sceny ataku potwora to już soczysta czarno-biała psychodela z pączkująca, niczym na drożdżach, czernią. Co prawda druga połowa komiksu, to stara, dobra Kosmiczna Ekspedycja, ale zasiane wcześniej ukłucie niepokoju zostanie. 

By nie być źle zrozumianym - Kiszka Bazyliszka to nie jest poważny komiks. To rzecz mimo wszystko komediowa, w której główne skrzypce grają niespodziewane i niesamowite skręty fabularne w różne strony. I jeśli bym musiał wybierać, który z pomysłów Kube spodobał mi się najbardziej, to od razu wskazałbym na ten o emocjonalnej gąbce. Ale elementy quasi-straszne, nieobecne w starszych tytułach artysty, stanowią miłe dla lektury novum.

Pod względem graficznym rudzielec również zasuwa do przodu. Mając do dyspozycji te swoje geometryczne krzywe, struga coraz bardziej interesujące kadry. Co dobrze widać już na pierwszej stronie, gdzie narysował wiadukt, w nim osadzone maryjki i sunące górą i dołem postacie. Kreska chłopaka robi się coraz bardziej klarowniejsza, coraz więcej elementów buduje opowieść i coraz mniej kompozycyjnego chaosu panuje w kadrach. Są nawet panele, gdzie można znaleźć pewne elementy wspólne ze stylem Piotra Nowackiego. Tak trzymać.

A doświadczenie, że nie wszystko co ma oczy kota ze Shreka jest słodkie, jest przerażające! Ech, Kube nie musiał o tym robić komiksu :)


2 komentarze:

  1. dzieki za jak zawsze dobrze napisana recenzje! tylko podrzuce, ze ludzik nazywa sie munimek, nie muminek 😀

    OdpowiedzUsuń

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...