piątek, 18 listopada 2022

AKT #30 (twórcy różni, Asocjacja Komiksu w Toruniu, 2022)

W tym miejscu powinien pojawić się tekst o AKT #29, ale... gdzieś mi się zawieruszył. Szukałem wiele razy ale magazyn wsiąkł jak kamfora. Tak więc przeskakuję od razu do najnowszego, jubileuszowego numeru.

W najnowszym wydawnictwie Asocjacji Komiksu w Toruniu święto. Redakcja hucznie obchodzi ukazanie się trzydziestego numeru. Chyba najgrubszego z dotychczasowych. Ale to nie oznacza, że znalazło się w nim więcej komiksów i publicystyki. Te elementy są w podobnej dawce, co w poprzednich zeszytach. Z publicystki z największym zainteresowaniem przeczytałem 50 ciekawostek na 50 lat Kajka i Kokosza, również tekst Michała Siromskiego o Animal Manie był niczego sobie. Głównym daniem numeru jest jednak Galeria 30 razy AKT. Ale o niej na końcu tekstu. Najpierw zajmiemy się komiksami. 


Teodor: Gorąca trzydziestka (scen. i rys.: Krzysztof Churski)

Numer otwiera pasek ze szczurem Teodorem, który rysuje obraz pod tytułem 'Gorąca trzydziestka'. Pomysł oparty na dwuznaczności skojarzeń może wywołać lekki uśmieszek, choć to mało wyszukany humor.


dieta komiksowa (scen. i rys.: Melon)

Kolega Melon w czterech kadrach opisał historię trzech narwańców, którzy dla żartu postanowili w 2014 wskrzesić uśpiony od 2003 roku magazyn komiksowy AKT. Dzięki temu dostajemy telegraficzny skrót co się tam wydarzyło od numeru #7 do numeru #30. Pasek, jak to bywa u Melona, z humorem, absurdem i finezją.


Wstępniak (scen. i rys.: Krzysztof Churski)

Kolejny aktowski wstępniak, w których Krzysztof Churski rysuje samego siebie opowiadającego o zawartości zeszytu. Tym razem nie dość, że zmieścił spis treści to dodatkowo zdołał wepchnąć w ramki wszystkie dwadzieścia dziewięć okładek pisma. Co prawda bardziej się ich domyślamy, rozdzielczość nie pozwala na wiele, ale pomysł i pedantyczne wykonanie zasługuje na uznanie!


Z fotoalbumu mości pana/Jak ja widzę komiks? (scen. i rys.: Jan Wiejacki)

Google podaje, że Jan Wiejacki to toruński archeolog, który w wolnym czasie para się karykaturą. W numerze dostajemy dwie odsłony proto-komiksowe. Lepsza jest ta pierwsza. Z fotoalbumu mości pana przedstawia parę średniowiecznych scen opowiedzianych współczesnymi internetowymi sloganami i memami. Pomysł wyjściowy niezły, rysunek typowo karykaturalny, raczej niezapamiętywalny. Jak ja widzę komiks? to szereg współczesnych scenek, które chyba nie mają wspólnego tematu. Zbyt duży poziom abstrakcji, by mógł bawić czytelnika. 


Opowieści grabarza: Pan Grabarz jedzie do Warszawy (scen. i rys.: Śmiechosław)

Short, który znalazł się również w artbooku Śmiechosława. Grabarz Józef po powrocie ze stolicy opowiada kolegom wrażenia z podróży. Ci go wyśmiewają, gdyż nigdy tam nie będąc, w krzywym zwierciadle komentują jego wrażenia. I można ową opowiastkę traktować jako typowy dowcip sytuacyjny, ale też jako komentarz do współczesnego, internetowego świata, w którym komentujący mędrkują w komentarzach mimo iż "w dupie byli i gówno widzieli". A rysunki Śmiechosława, mimo iż już niczym nie zaskakują, to i tak przykuwają na dłużej oko! 


Binio Bill: Późne śniadanie (scen. i rys.: Jarosław JARO Wojtasiński)

Tak, czekamy na zbiorcze wydanie Binio Billa w wersji Wojtasińskiego, którego druk zapowiedziała Kultura Gniewu. Mam gdzieś w biblioteczce wcześniejszy zeszyt zbiorczy, który można było kupić u samego autora kilka lat temu. Choć pamiętam, że zawarte w nim opowieści były nierówne. Opowiastka z #30 na szczęście jest spoko. Prosta jak drut (Binio Bill podczas śniadania łapie kolejnego przestępcę), ale raz: to historia bardzo w klimacie oryginalnego Binia a dwa: Wojtasiński jest godnym następcą Wróblewskiego.


Laboratorium dr Shannon: Postępujące zdurnowacenie (scen. i rys.: Zvyrke)

Dr Shannon, szaloną naukowiec, która przez pewien okres czasu wychowywała zombie-Neilla, poznaliśmy w IDK. Zvyrke ponownie wraca do tamtego okresu. Tym razem dr Shannon próbuje zmierzyć się z postępującą degradacją umysłu chłopaka. Wg jej wiedzy, używane na Neillu medykamenty powinny sprawić, by przywrócony do życia nastolatek z każdym dniem coraz bardziej przypomniał swój stan przed śmiercią. Niestety, procesy naprawcze nie przynoszą spodziewanego efektu. Na szczęście Zvyrke dostarcza nam odpowiedzi czemu tak się dzieje, choć trzeba mieć cały czas na uwadze, z jakim rodzajem komiksu mamy do czynienia. Aha, tym razem ilość krwi i gore zużytych do powiedzenia historii została zredukowana do minimum. A o dr Shannon pewnie jeszcze usłyszymy.


Nie mamy pomysłu na komiks (scen. i rys.: Roman Gajewski)

Komiks o tym, że twórca zamartwia się, że nie ma pomysłu na komiks. Nic oryginalnego, chyba co roku trafia się jakiś zin z podobnym konceptem. Ale w przeciwieństwie do rzeszy leniwych scenarzystów, którzy naprawdę nie mają pomysłu na komiks, Gajewski go ma. Chłopak machnął komiksową incepcję! I w arcyfajny sposób ją narysował!


Robin Hood (scen. i rys.: Karol Jesiołkiewicz)

Kolejny odpoczynek Karola Jesiołkiewicza od przygód Garrona z Oderzy. Tym razem postanowił pokazać postać Robin Hooda w zupełnie innym świetle. I wyszła z tego bardzo gorzka opowieść! Osobiście zrezygnowałbym z ostatniego żółtego dymku, który stanowi puentę opowieści. Jest zbyt łopatologiczny; czytelnik powinien powinien sam się domyślić podsumowania. Graficznie Karol ani myśli iść na skróty - to wciąż najwyższej próby, dopieszczony rysunkowo 'frankofoński mainstream'.


Bolo i Wito - Niesamowita podróż: Maszyna do kawy (scen. i rys.: Dawid Żurawski)

Bolo i Wito to bohaterowie krótkich historyjek SF, którzy najczęściej goszczą na łamach Cemętu (jeśli dobrze pamiętam). Panowie latają sobie statkiem kosmicznym od planety do planety i przeżywają różne przygody w duchu retro SF. AKT-owy epizod (tym razem w pełnym kolorze) opiera się na gagu związanym ze skonstruowaniem ekspresu do kawy. Gag jak gag; dobre wrażenie wytwarza ogólna sympatyczność rysunków Dawida i klimat stareńkiej fantastyki.


Komiks to nie wszystko (scen. i rys: Krzysztof Otorowski)

Ech ci komiksiarze, tylko by opowiadali z jaką trudną materią muszą się borykać całe życie :) Krzysztof Otorowski sięgnął do 2002 roku, kiedy to przeprowadził sesję terapeutyczną ze swoim narysowanym alter-ego. Jego komiksowy sobowtór zaczął mu wskazywać kilka podstawowych życiowych porad, by ten nie tracił czasu na ślęczenie nad deską kreślarską i umówił się z dziewczyną. Ale owa sesja miała tzw. zwrot fabularny. I od tego punktu satysfakcja z lektury rośnie o kilka rzędów wielkości. Autor w poprzednich numerach pokazał pazur scenopisarski, inflacja nic go nie stępiła. Świetna rzecz z humorem, pomysłem ale też i przekazem.


Pieniężny chłopiec (scen. i rys.: Ottoich)

Czo ten Ottoich? Kolejny raz wyciąga z worka jakieś zapomniane podanie i przerabia na swoją modłę. Tym razem wziął na tapet legendę o pieniężnych chłopcach, karzełkach żyjących na terenach dzisiejszej Litwy. Kiedyś było ich mnóstwo, z każdym kolejnym wiekiem ich liczba malała, głównie z powodu ich 'właściwości'. Autor Dwóch gwoździ przedstawił historię ostatniego pieniężnego chłopczyka. I opowiedział ją po swojemu, w przewrotny, łobuzerski sposób. Brak kolorów tutaj zupełnie nie przeszkadza, a pomysły twórcy na przedstawienie przedstawicieli mitologicznego bestiariusza - jak zwykle niesztampowe. 


Kolor Magii odcinek 6 (scen. i rys.: Jarosław JARO Wojtasiński)

W najnowszym odcinku przygód maga Denaturusa mamy okazję zajrzeć do jego laboratorium. Właśnie sporządza pewien czar, gdy nawiedza go nieoczekiwany (?) gość. Cóż, mimo iż do humoreska (jak cały cykl), to jednak w tym epizodzie czai się podskórny mrok, gdy uświadomimy sobie stopień zażyłości między tymi dwoma postaciami, szczególnie mając na uwadze stopień fajtłapostwa Denaturusa. Dobry epizod, choć zgaduję, że ostatni kadr może zostać niezrozumiany za parę lat, jeśli kiedykolwiek przygody maga wyjdą w wydaniu zbiorczym. 


KAT TKA AKT (scen. i rys: Łukasz Kowalczuk)

Król szlamu dla AKT-u stworzył krótki, trzykadrowy komiks. Tytuł jest jednocześnie opisem całej fabuły, która powstała poprzez umieszczenie obok siebie anagramów słowa 'akt'. Więc Kowalczuk narysował, literalnie, jak średniowieczny kat tka na maszynie swój akt na płótnie. Głupi-fajny pomysł. Narysowany mocno w w stylu Kowalczuka - żarzące się kolory, gumowato-karykaturalne postacie i undergroundowa ekspresja.


Pora na clou numeru - Galerię. Redakcja poprosiła (?) szereg artystów komiksowych, by narysowali jakąś grafikę specjalnie do 30 AKT-u. Udało się przekonać do pomysłu całkiem pokaźną liczbę nazwisk. Oprócz grafik stałych współpracowników, znalazły się także prace tuzów polskiego komiksu (Adler, Śledziu) oraz... Rosińskiego i Kasprzaka! Artyści podeszli do 30-tki dwojako. Część z nich poszła oczywistym torem skojarzeniowym - akt, czyli przedstawienie piękna roznegliżowanego damskiego (czasami męskiego) ciała. Ale niektórzy podeszli to tematu bardziej ambitnie, pozwalając sobie na groteskowe nawiązania.

W pierwszej kategorii najbardziej polubiłem prace Zvyrke, Mariusza Zadbyra, Śmiechosława, Tomxyza i Michała Śledzińskiego. Za wyraźną dozę twórczej łobuzerki i wyciśnięcia z ogranego tematu czegoś autorskiego. Laureatów drugiej kategorii znacznie trudniej wybrać - tu pomysłowość artystów mogła bardziej rozwinąć skrzydła. Uwielbiam grafikę Jana Wiejackiego, przedstawiającego grabarza Józefa Pantokratora, Marcina Rusteckiego (jest przerażająca!), Bartosza Minkiewicza, Romana Gajewskiego (pomysł!), Pauliny Bromy (pomysł!) i Kamila Dukiewicza. Ale w sumie cała Galeria to same mocne strzały i na miejscu redakcji pewnie bym się rozbeczał ze wzruszenia oglądając to, co im nadesłano na odezwę!

====

Niech więc chłopaki świętują jak długo zapragną, zapracowali sobie na to!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...