poniedziałek, 9 października 2023

Spotkanie po latach (scenariusz i rysunki: Maciej Sieńczyk, Wydawnictwo Literackie, 2023)


Baśnie z tysiąca i jednej nocy (sort of).

Maciej Sieńczyk to kolejny uznany artysta, którego twórczość była mi właściwie nieznana. Kojarzyłem ilustracje tworzone dla czasopisma Lampa; również rzeczy robione dla Newsweeka czy Gazety Wyborczej nie były mi obce. Ale dopiero niedawno dowiedziałem się o istnieniu takich tytułów jak Wrzątkun czy Wśród przyjaciół. Zachęcony pozytywnymi głosami o najnowszym dziele lubelsko-warszawskiego artysty, wrzuciłem komiks do koszyka, nie bardzo wiedząc czego się spodziewać.

Fabułę tej 320-stronicowej cegły można streścić w kilku zdaniach. Pewne małżeństwo zaprasza na nowe mieszkanie dawno niewidzianego znajomego. Po pierwszych rozmowach i zapoznaniu z dziećmi, bohaterowie idą się przespacerować po mieście. Po kilku godzinach wycieczki wracają do domu, żegnają się i każdy rozchodzi się w swoją stronę. Co więc wypełnia tę grubość? Dygresje, opowieści i... testowanie cierpliwości czytelnika.

Sieńczyk sprytnie gra na oczekiwaniach. Główny bohater pukając do drzwi znajomych, trafia na idyllę. Goszczące go małżeństwo często trzyma się za rękę, wykonuje pełne uczuć gesty, doskonale się uzupełnia i przedstawia dwójkę słodkich pociech. Związek idealny. Tylko gdzieś od czasu do czasu, przyjaciel zauważa, że wzrok kobiety odrobinę za długo krzyżuje się z jego spojrzeniem. Aha! myśli czytelnik, za chwilę wyjdą na jaw jakieś tajemnice z przeszłości, a pozornie idylliczna sielanka przekształci się w spiralę żalów i pretensji. Więc zaczyna przerzucać stronę za stroną, czekając kiedy nastąpi sytuacyjny 'trach' i powoli zżymać się widząc, że autorowi wcale się nie spieszy z popychaniem fabuły do przodu. Zagadka ukradkowych spojrzeń koniec końców doczekuje się rozwiązania, choć niekoniecznie w sposób, którego by się oczekiwało.

Spotkanie po latach to specyficzne dzieło dygresyjne, podporządkowane snuciu opowieści. Sieńczyk gra w literackie scrabble, gdzie każdy najdrobniejszy element może stanowić punkt wyjścia do inicjacji kolejnej historii. Komiks wypełniają krótkie, w większości niepołączone ze sobą opowiastki relacjonowane przez bohaterów, bądź napotykanych podczas spaceru postaci. Ba, zdarzają się historie w historiach, jakieś incepcje, groteski, surrealizmy, fantastyki...

... gdyż autora nie interesuje fabuła jako taka, ale elegancja i matematyczne piękno słów używanych do jej opowiadania. Sieńczyk wręcz celebruje zdania i powiązania między nimi. Jego bohaterowie zdają się być pozbawieni emocji, dość "sztywno" relacjonują rzeczywistość, jednak potrafią z pojedynczych elementów otoczenia budować całe wszechświaty. Dziwne wszechświaty, gdyż w uczuciu podskórnego napięcia, nieprzystępności i 'wyczekiwania na' tkwi siła prozy Macieja. Opowieści Sieńczyka mają zdecydowanie literaturowe podłoże - są nieprzewidywalne, często alogiczne, nierzadko pozbawione puent, groteskowo przerysowane, pełne fantastycznych wtrętów, operujące poetyką snu, wynoszące absurdalność zdarzeń na piedestał. I intrygujące w swej kuriozalności - śledzenie przejść z sytuacji A do sytuacji B ma znamiona natręctwa: z jednej strony umysł krzyczy w pragnieniu liniowego podążania za osią fabularną, z drugiej - czuje przemożny imperatyw w chęci uczestnictwa w kolejnym spotkaniu, byle tylko doznać narkotykowej chęci usłyszenia nowego słowotoku.

Styl graficzny Sieńczyka ma w sobie coś z socrealistycznej brutalności. Maciej rysuje swoich bohaterów w posągowej pozie (rzadko kiedy wprawia je w dynamiczny ruch) i umieszcza w teatralnych kadrach. Pozbawienie twarzy bieli gałek ocznych nadaje scenom jeszcze większego czynnika dziwności, a "mięsista" kreska powoduje, że bezwiednie odbieramy anatomie jako coś 'zmutowanego', coś co każe postaciom być zapalnikiem wszystkich opisywanych niesamowitych sytuacji. W kadrach Sieńczyka wyczuwam podobny nerw co w tytułach Daniela Clowesa - czytelnik mając do dyspozycji postacie o prezencji manekinów, pozbawione choćby śladów emocji, doszukuje się szczegółów fabularnych w drobnych pozach, sposobach ułożenia dłoni czy rachitycznej mowie ciała.

Spotkanie po latach nie jest lekturą jednorazowego użytku. Za pierwszym razem byłem poirytowany wodzeniem mnie za nos i obietnicami obcowania z linearną historią. Gdy już początkowy szok minął, zacząłem, zgodnie z niewypowiedzianą sugestią twórcy, uczestniczyć w grze wespół z bohaterami powieści. I 'spotkać' współczesne wcielenie Szeherezady. Mimo, iż od tytułu i zabaw z narracją można się odbić, to percepcja na długo zapamięta sieńczykowy algorytm widzenia świata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...