wtorek, 31 października 2023

Kły #1 (scenariusz i rysunki: Kamil "Lupus" Boettcher, wydawnictwo własne, 2023)


Niestety Sonne nie dostarczyła w tym roku żadnego świeżego straszaka, który mógłby być bohaterem halloweenowego wpisu. Na szczęście z pomocą przychodzi Lupus i jego nowe bazgroły!

W 2086 roku, gdzieś na Antarktydzie, odkryto nową rasę istot zwaną Kłami - tyle przekazuje Kamil tytułem wstępu. Stronę dalej akcja przeskakuje do 2126 roku do Austin w stanie Teksas. I mimo, iż jest lato, to z nieba pada śnieg. Chwilę później poznajemy grupkę zabiedzonych ludzi, którzy przedzierają się przez zaspy mając nadzieję znaleźć coś do jedzenia w pewnej beczce. Po dotarciu na miejsce, zamiast pozyskania pożywienia, muszą zmierzyć się w potężnymi kilkumetrowymi potworami, z wielkimi niczym u mamutów kłami, dodatkowo ogarniętymi żądzą mordu.

Boettcher w najnowszym komiksie próbuje sił w krwawym postapo. Nie zdradza za wiele szczegółów - możemy jedynie przypuszczać, że za zimowe warunki odpowiada jakaś klimatyczna katastrofa związana z odkrytą pół wieku wcześniej nową rasą. Równie niewiele dowiadujemy się o świecie przedstawionym. Autor wprowadza bohaterów, ale tylko po to, by parę minut później ich rozszarpać. Kamil w Kłach bardzo lubuje się w gore - flaki fruwają, z gardeł tryska krew, co chwila głowy odłączają się od rdzeni kręgowych. Ba, rozdział drugi jest prawie niemy i w całości zawiera jedną długą scenę walki.

Lupus, mając na koncie wiele tytułów, umie sprawnie zawiązać fabułę. Do pokazania postapokaliptycznego świata starcza mu parę kadrów i kilka dialogów. Akcja szybko zostaje podkręcona do poziomu maximum overdrive, do fabularnego tygla twórca dorzuca w gratisie oddziały marines i bombardowanie miasta. I tak oszołomiony czytelnik dociera do końcowego cliffhangera, który wywołuje wielkie 'wtf'. Ale z gatunku tych pozytywnych - gdyż okazuje się, że historia wcale nie musi okazać się prostym, niewymagającym slasherem.

Boettcher już drugi rok z rzędu puścił na rynek czarno-białe dzieło. W Cholernie długiej nocy nie do końca poradził sobie z nocnymi scenami, tutaj hałdy śniegu przysłużyły imersji. Kamil posiadając dodatkowo nerwowy, bałaganiarski styl rysowania, mógł sobie tu pozwolić na twórcze kłębowiska kresek w co bardziej dynamicznych walkach; zmielone mięso nigdy tak dobrze nie wyglądało w jego wykonaniu. Bardzo miło się ogląda, z jaką wprawą rysownik poradził sobie z wprawianiem wielkich cielsk w ruch - nie ma w nich ani grama sztywności i czuć drzemiąca w potworach ogromną siłę. Dzięki monochromatyczności rysunków, tym razem nie miałem 'lovecraftowskiego' feelingu jak w innych tytułach Lupusa - bohaterowie mają tu normalne (choć wciąż wielkie) oczy, zamiast rybich. 

#1 to idealny rozgrzewacz na halloweenowy, komiksowy wieczór. Jest tu wszystko, czego oczekujemy od wysokooktanowego horroru SF. Akcja, tajemnica, krew i potwory. Oraz nieznośny cliffhanger, który powoduje głód dalszego ciągu. A ten stoi pod znakiem zapytania. Z prozaicznych powodów, ale o tym można przeczytać na blogu autora. Tam także Kły w dwóch formatach: .jpg i .cbr.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...