środa, 25 października 2023

Lochy, smoki i podatki (scenariusz i rysunki: Rudy Szop, wydawnictwo własne, 2023)


Jak wyglądałby świat fantasy, gdyby wszczepić mu uderzeniową dawkę XXI-wiecznej komercji? Rudy Szop ma kilka ciekawych spostrzeżeń!

Na dzień dobry poznajemy pewnego wędrownego rycerza, który błądząc po świecie napotyka na kolejkę śmiałków gotowych splądrować lochy w celu pozbycia się nadmiaru negatywnej energii. Mimo, iż przybytek został już dawno ograbiony ze wszelakich skarbów, miejscowy burmistrz wymyślił sprytny system zwiększający popularność podziemnej lokacji. Śmiałkowie, w zależności od wartości wykupionego biletu wstępu, mogą w środku powalczyć albo z bardziej pospolitymi i słabowitymi potworami (czytaj: goblinami) albo tymi wymagającymi większych umiejętności (magami). Oczywiście, jak w każdej porządnej historii fantasy, pojawia się również bardzo zły smok do ubicia!

Ten skromny zin czerpie pełnymi garściami z post-modernistycznych wzorców. Mieszanie never-never-landów z współczesnymi gospodarczo-obyczajowymi trendami nie jest czymś, co w 2023 roku mogłoby nadać historii pierwiastka świeżości. Znakomita większość parodii fantasy jest pełna nowożytnych wtrętów, mrugania do czytelnika i żonglowania znanymi cytatami. Shrek niech będzie tym referencyjnym przykładem. Rudy Szop podszedł do swojej opowieści w sposób 'pluszowy', mało inwazyjny i daleki od humoru wypracowanego przez Bartosza Wierzbiętę. Zrobił komiks... uroczy i elegancki. I całkiem dowcipny.

Na dwudziestu stronach artysta zdołał przedstawić historię, która ma ręce i nogi. Czytelnik dostaje po drodze kilka zwrotów akcji, czarny charakter i solidne, bynajmniej nie trywialne, zakończenie. Chłopak upakował w opowieści całkiem sporo fantastycznej menażerii jak i mnóstwo odnośników do teraźniejszości. Poruszył kwestię podatków, bonów lojalnościowych, przepisów BHP, przedstawicieli handlowych, ekologii i ekonomii. I co istotne - opowieść Rudego Szopa oddziałuje na czytelnika nienachalnym humorem. Owszem, fabuła jest dość topornie pchana do przodu, ale nie polega na dążeniu do jak największego nawarstwienia gagów i poupychaniu ich gdzie tylko się da. Choć one-linerów jest pełno, to zostały użyte ze smakiem, a operowanie absurdem i groteską rzadko kiedy zajmuje pierwsze miejsce przed opowiadaną historią.

Kreska Rudego Szopa jest charakterystyczna dla początkujących rysowników pracujących na tabletach graficznych: dość oszczędny, minimalistyczny styl, szczegóły zdradzające częste używanie dostępnych opcji w zainstalowanym programie, brak teł i zachowawczość w konstruowaniu kadrów. Ale ogląda się szopową robotę z uśmiechem na twarzy. Postacie są jakieś, mimo sięgania do standardowych archetypów, rysowane emocje świetnie dopełniają fabułę i praktycznie się nie uświadcza charakterystycznej dla debiutantów sztywności i posągowości.

Świetny, inteligentny humor, sprawna zabawa konwencją, młodzieńcza radość z wymyślania własnego świata, satysfakcjonujące, quasi-cartoonowe rysunki - nawet jeśli o Lochach, smokach i podatkach się szybko zapomni, to coś czuję, że o Rudym Szopie jeszcze usłyszymy!

Egzemplarz kupiony na MFKiG. Nie widzę go jeszcze po sklepach, więc trzeba dobijać się bezpośrednio do artysty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...