Życiowy poradnik co trzeba uczynić, by dostać się do dowolnej komiksowej antologii.
Ciut to magazyn publikujący krótkie komiksy młodych, początkujących artystek. Redaktorkami periodyku (do tej pory ukazały się dwa numery) są Marta Rzepecka oraz XUH. W pierwszej odsłonie znalazła się m.in. praca Javvie. Co dało dziewczynie twórczego kuksańca i postanowiła się podzielić ze światem swoją historią o tym jak jej short przeszedł przez sitko redakcyjne.
To krótka, rozplanowana na ośmiu stronach, historia. Bohaterka rozmawia z pluszową personifikacją antologii Ciut o swoich szansach na zaistnieniu w tymże periodyku. Widać, że artystce trochę brakuje obycia w konkursach i swoje umiejętności prezentuje z dość naiwna manierą, niczym przy pisaniu pierwszego w życiu CV. Nagle dostaje olśnienia, po czym wciela w życie swój pomysł by przemknąć się do peletonu konkursowego tylnymi drzwiami!
Cóż, zazwyczaj takie działania opisywane w prasie budzą negatywne skojarzenia. Nie zdradzę, na czym polecał 'myk' Javve - tutaj został przedstawiony w tak rozkoszny sposób, że wypada się tylko uśmiechnąć. I właśnie to ów szelmowski storytelling ciągnie całego zina. Sam komiksik jest mocno DIY: okładka jest kilka mm2 większa od kartek w środku, zszywka krzywo zszywa kawałki papieru, malutki rozmiar i mikro font utrudniają czytanie.
Mimo tego Jak dostałam się do Ciuta ma wszystkie cechy produkcji 'uroczej'. Kolory są urocze, rysunki są cartoonowo urocze, luz wylewający się z bałaganiarskich kadrów jest uroczy. Ale najbardziej uroczy jest morał przedstawiony na ostatniej stronie. Ot, to niezal w niezmąconej formie - głupiutki ale szczery, lekko postrzelony, młodzieńczo przekorny, pozytywny, łobuzersko przerysowany, puszczający oko do czytelnika z rozbrajającym uśmieszkiem.
Zin, który czyta się w pięć minut i który wylatuje z głowy po podobnym czasie. Ale wróci -gdy się natknie w necie na ogłoszenie do kolejnego open calla :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz