niedziela, 24 października 2021

Mr. Silence (scenariusz i rysunki: Marek Turek, Wydawnictwo Komiksowe, 2021)


Myślałem, że już się z tego wyleczyłem. Z napadów strachu, które zimnymi kleszczami ściskały żołądek, gdy tylko na ekranie telewizora pojawiała się Buka. Uczucie wróciło gdy zanurzyłem się w karty najnowszego komiksu Turka...

To niemy komiks o... sile muzyki. Bohaterem jest człowiek, który zadaje ból za pomocą dźwięków, które wydobywa z elektrycznego bonjo. Ból to za mało powiedziane, zwykle ci, którzy słyszą jego 'koncert' kończą śmiercią. Dlatego Mr Silence jest egzekutorem działającym na zlecenie rządu. A Marek Turek w kolejnych rozdziałach pokazuje kilka dni z życia muzykanta. Opowieść pierwsza opowiada o wykonaniu wyroku śmierci na dwóch skazańcach. Żadne elektryczne krzesło, czy trucizna w kroplówce - tylko nauszne słuchawki i bezpośredni odsłuch instrumentu muzycznego. Ale co jest cechą charakterystyczną większości opowiadań to historia dziejąca się niejako mimochodem, która buduje większą fabułę rozwijającą się przez wszystkie strony komiksu. I tak w rozdziale pierwszym Mr Silence po wykonaniu wyroku wraca do pustego domu. Na ścianie wiszą plakaty świadczące o jego minionej sławie, mechanicznie odfajkowuje kolejną wykonaną robotę a resztę dnia topi w alkoholu. 

Mogłoby się wydawać, że na pierwszym planie są wymyślne sposoby zadawania cierpienia i groteskowo-surrealistyczne przedstawienia ataku dźwiękiem. Ale tak naprawdę to tylko narzędzia do przekazania jeszcze jednej wizji dystopijnego świata, w którym jednostka doprowadzona do obłędu postanawia się zbuntować. Gdyż mimo iż Mr Silence wykonuje swoją robotę z twarzą pozbawioną emocji to widzimy w jego oczach, że wszystkie te okropności pozostawiają wyraźny ślad na psychice. Wydaje mi się, że takim punktem zwrotnym w 'karierze' jest rozdział Sex, Violence & Mr Silence, w którym musi grać rolę kata względem osoby, której przestępstwem było... okazywanie uczuć. Reszty możemy się domyślać - zaszczucie, walka o życie i mistyczno-alegoryczny finał. Trochę to dość nietrafione porównanie, ale po zakończeniu lektury miałem silne skojarzenia z filmem Equlibrium

Marek Turek ze swoją elegancką, ale też i duszną kreską idealnie potrafi wykreować schizoidalno-totalitarny świat. W Mr. Silence wszystko jest perfekcyjne, sterylne ale też pozbawione duszy. To kraj, w którym nie ma uśmiechu, nie ma powodów do radości, nikt nie może się wybijać ponad średnią a nudną egzystencję przerywają "igrzyska dla gawiedzi". Słowem -  straszny świat, który wydaje się być zamieszkane przez same Buki.    

Komiks polecam. Nawet bardzo. Budzi niewyartykułowany niepokój. Nawet nie chodzi o to, jak Turek sprytnie w niemy sposób opowiada o dźwięku - to intrygujący komiks o poszukiwaniu humanizmu w świecie, gdzie humanizmu zwyczajnie brak. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

[Zbiórka] Duża radość

Pawła Jarońskiego można nie kojarzyć (w co niekoniecznie wierzę), ale na pewno każdy się spotkał choć raz z webkomiksowymi paskami publikowa...