niedziela, 9 maja 2021

Postapo #1. Nienormalna normalność (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Krzysztof Małecki, wydawnictwo Dolna Półka, 2013)

 

A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swojego Kirkmana mają!

W 2013 roku nie byłem jeszcze bardzo "into the comics", więc tylko mogę sobie tylko wyobrazić szum, jaki nastał tuż po premierze. Moje pierwsze zetknięcie z tą serią było kilka miesięcy temu, ale... w tym czasie w polskich komiksie chyba nie powstało nic o podobnym stopniu intensywności i spójności wykreowanego świata.

A więc stało się. Cywilizacja jaką znamy, przestała istnieć. Co było przyczyną apokalipsy? Nie wiadomo. Gdyż skąd takie informacje można zdobyć, skoro nie ma prądu, benzyna jest deficytowa, a każda napotkana osoba jest potencjalnym wrogiem. A głód, który zapanował po dniu zero potrafi przybierać formę kanibalistyczną. Rząd? Policja? Ci bez prądu i jedzenia też długo nie pociągną. Chyba, skąd ludzie mają to wiedzieć? Wszystko to stało się w ciągu zaledwie kilku miesięcy. W takiej oto postapokaliptycznej Polsce poznajemy Marcina Tramowskiego, głównego bohatera Postapo.

Daniel Gizicki się nie certoli w oszczędzaniu nam okropieństw kreśląc świat, w którym wszystko przestało działać. W prologu tytułowy bohater szuka noclegu w opuszczonym kościele. Tam spotyka swojego dawnego wykładowcę ze studiów. Na pozór sympatyczne spotkanie dość szybko staje się walką o przeżycie. Walką, którą bohater zmuszony jest wygrać, gdyż parę ulicy dalej być może jego rodzice desperacko oczekują pomocy. A to dopiero początek odsłaniania ponurego świata. Świata, w którym by przeżyć kolejny dzień, należy sobie wykształcić kilka prostych, żołnierskich procedur. Nawet myśleć trzeba prostymi zdaniami, zamiast układać w głowie rozbudowane wypowiedzi - krótkie jednostrzałowce, precyzyjnie skalkulowane. Nie ma czasu na dylematy, od tego zależy życie. I nie wolno śnić podczas snu, gdyż wówczas przychodzą koszmary związane ze światem, który nigdy już nie wróci.

Kapitalnie sobie Gizicki wymyślił pierwszy rozdział albumu. Przedstawił Tramowskiego jako samotnego wilka, człowieka, w którym człowieczeństwo powoli się wypala i jedyną regułą napędzającą jego egzystencję jest zapewnienie sobie wody, jedzenia i miejsca do przespania. Słyszymy jego myśli - prosty, automatyczny przekaz "nie ładuj się w kłopoty, a jak już - bądź bezwzględny". I jedynie zmęczone oczy mówią nam, że to nie jest zły człowiek, tylko okoliczności zmusimy go do desperackich czynów. Narracja zmienia się gdy Tramowski dociera do ufortyfikowanej zabudowy, licząc że znajdzie tam swego kuzyna Jakuba.

Resztę historii niby znamy. Mamy enklawę ocalałych, poznajemy ich historię, nawiązują się przyjaźnie, pojawiają się spięcia i konflikty, świat zewnętrzny również daje o sobie znać w brutalny sposób. Ale diabeł tkwi w szczegółach. Daniel Gizicki umie kreślić charaktery i wkłada w ich usta rozsądne dialogi, gdyż ciężko w takich sytuacjach o zero-jedynkowe postawy - ktoś ma rację albo nie ma. Tu każda postawa jest równoważna - ta oparta na strachu i ta wymagająca odwagi. I umie liczyć. Jeśli każe bohaterom strzelać to pamięta, że naboje się szybko kończą. Podobnie jak zapasy paliwa. Bohaterowie muszą coś jeść. Zazwyczaj w historiach postapo są to konserwy z hipermarketu, tutaj pomysły są bardziej finezyjne na urozmaiconą dietę. Scenarzyście udanie wtóruje Krzysztof Małecki - z kreską prostą, lecz wymowną. I mimo pewnej dozy cartoonowatości stylu - bez problemu osiąga wymagany poziom brutalizmu. Wszędobylski szary kolor i równie szare cienie nie pozostawiają złudzeń: No future. No escape. Nowhere to hide.

No i zakończenie. Z ust Tramowskiego pada pewna deklaracja. Spodziewana deklaracja. Można przewidzieć jej następstwa, gdyż tego wymaga logika opowieści. I czytelniczą duszą jej przyklaskujemy, licząc na emocje w tomie dwa. Ale - gdybyśmy byli na miejscu bohaterów - odpowiedź na propozycję naszego protagonisty nie byłaby tak oczywista...

Czy już można mówić o Postapo #1 w kategoriach klasyka? Najwyższa pora!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...