Martynę Bolanowską kojarzę z antologii Ciut #2, gdzie dała się poznać jako autorka może i minimalistycznej i rachitycznej kreski, ale obdarzona intrygującą pure nonsensową wyobraźnią. Pęcherzyk utrzymany jest w podobnej stylistyce, ale porusza przy tym dość ważną kwestię społeczną jaką są choroby psychiczne.
Aligator Stworek Pęcherzyk cierpi na nerwicę natręctw. Objawia się głównie lękiem przed pleśnią, substancją, której ślady odnajduje wszędzie - na klamce drzwi, chodniku, dłoniach. I cały czas prowadzi wewnętrzną walkę, w której fobia ustawicznie walczy o palmę pierwszeństwa z próbami racjonalizowania sobie zaburzenia. Pęcherzyk nie ma w sobie linearnej fabuły - konstrukcja jest oparta na pure-nonsensie i zerwanie z logiką pozwala autorce ukazać zamęt jaki może panować w głowie osoby doświadczonej przez chorobę - poprzez szereg nieskładnych, chaotycznych kadrów pełnych monologów wewnętrznych Pęcherzyka. Sama fabuła również zgrzyta. Geneza imienia - enigmatyczna. Przejścia 'opowieści' ze strony na stronę - pozbawione związku przyczynowo-skutkowego. Ale wszystko to prowadzi do najważniejszej rzeczy, którą jest ostatnia strona, gdzie Bolanowska w krótki i zwięzły sposób wyraża pewną ważną myśl. I owa deklaracja stanowi clou zina.
Pęcherzyk jest pozycją dla czytelników, których nie odrzuca minimalistyczna i groteskowa kreska. Również dla tych, którzy rozumieją zasady rządzące absurdalnymi konstrukcjami. Ale one mają jedno za zadanie - wzmocnić końcowy przekaz. Który, my czytelnicy, powinniśmy powtórzyć za Martyną każdej znajomej osobie dotkniętej różnymi przypadłościami natury psychicznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz