Do tej ośmiostronicowej historii (właściwie dziewięciostronicowej; okładka stanowi pierwszy kadr opowieści) przyłożono się niczym do stworzenia wysokobudżetowego, pełnoprawnego komiksu. Scenariusz ma odpowiedni suspens, zaś rysownik pokazał ile można wyciągnąć z inteligentnego tuszowania ołówkowych kresek.
Cóż tu więcej napisać o tak króciutkiej nowelce? Mamy idącego przez las dość potężnego (jeśli chodzi o gabaryty) i uposażonego (w rzeczy, którymi zadaje się ból), choć już podstarzałego mężczyznę, który rusza na pomoc uwięzionemu w tytułowych wilczych dołach staruszkowi. Nawiązuje się rozmowa, która prowadzi do dość... humorystycznego zakończenia, mimo iż sama historia humorystyczna nie jest. I tu trzeba przyklasnąć Gizickiemu - puenta jest przewrotna!
Ale tak naprawdę warto mieć owo niewielkie wydawnictwo z innego powodu. Bohaterem tego komiksu powinien być wiedźmin Geralt. Gdy sobie już w myślach podmienimy twarze to okaże się, że Wilcze Doły mogą z powodzeniem stanąć obok historii wydawanych przez Dark Horse. Wartka akcja, logiczne dialogi, udany humor. A to wszystko przyozdobione niesamowicie klimatycznymi rysunkami Pawlaka, któremu w tuszowaniu już niedaleko perfekcji.
W sumie zin ten nie trzeba reklamować, że to quasi-wiedźmin, broni się doskonale i bez takich skojarzeń. Ale cóż poradzić, jak takie nachodzą same? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz