niedziela, 4 kwietnia 2021

Sugar & Space #1: Galaktyczna Rozjemczyni. Sugar & Space #2: Srebrna Wieża (scenariusz i rysunki: Maciej Gapiński, Studio Onion 2020)


 - Mom, can we have an Incal?

- No, we have already Incal at home.

Incal at home:

Jak można wyczytać na wewnętrznej okładce - scenariusz serii "Sugar & Spice" został oparty na motywach "Marilyn w Kosmosie". Wygooglowałem co to takiego i okazuje się, że w 1999 roku taki tytuł ukazał się nakładem wydawnictwa BiK i zebrał bardzo kiepskie recenzje. Przykładowe strony na Gildii pokazują, że był on spełnieniem mokrych snów pryszczatego nerda żyjącego w latach 90-tych ubiegłego wieku. Po dwóch dekadach autor (autorzy?) wrócił do tego pomysłu, przearanżował wszystko i stworzył komiks dla osobnika wyrośniętego, o zaleczonej skórze, ale wciąż nerda :)

Detektyw Spice o twarzy Sylwestra Stallone'a dostaje za zadanie eskortować tzw. Rozjemczynię, która ma zapobiec galaktycznemu skandalowi. Rozjemczyni Sugar ma z kolei twarz Marilyn Monroe i nogi Marilyn Monroe. Na początku traktują się oschle, ale wraz z rozwojem wydarzeń dość szybko dochodzą do wniosku że muszą współpracować, aby przeżyć. Przywołałem na początku uznanego "Incala" nie bez kozery. Dwie odsłony "Sugar & Spice" to pełnokrwista space-opera, gdzie fabuła pcha tytułowych bohaterów w kolejne tarapaty tylko po to, by rysownik mógł się wyżyć rysując kolejnych obcych, statki kosmiczne, roboty i wielkie spluwy. Podobnie jak John Difool - tytułowa para wpada w wir kolejnych szalonych przygód i nakręcającej się spirali wydarzeń przybierających wymiar kosmiczny. Niniejszym więc w nasze łapki wpada komiksowy konglomerat kina nowej przygody i awanturniczej wyobraźni bliskiej filozofii "Heavy Metalu".

Inną cechą wyróżniającą cykl jest upakowanie kadrów easter-eggami i nawiązaniami. Jest ich tak wiele, że mam wrażenie, że często fabuła została skonstruowana specjalnie by mieć możliwość ich pokazania. Już okładka pierwszego zeszytu pokazuje to dobitnie - kto nie chciałby zrobić własnego remake'u klasycznego coveru "X-Men #141"? A w środku to dopiero można pobawić się w pop-kulturowego detektywa i próbować odszukać wszystkie smaczki naniesione do ramek. Choć trzeba się przygotować na to, że niektóre sięgają nawet lat 80-tych (a może i wcześniejszych, pewnie sam nie wyłapałem wszystkich). Ale też tacy fani "Sagi" Vaughana również będą ukontentowani. Na szczęście te post-modernistyczne wtręty  nie przeszkadzają one w lekturze - zarówno wartka akcja, jak i pasujące do konwencji rysunki przykrywają niedostatki warsztatowe. To, co mi najbardziej nie gra w komiksie, to zbyt wielka czcionka w dymkach - miewałem wrażenie, że postacie często krzyczą. Ale to subiektywne wrażenie. Format zeszytów jest dość spory i być może właśnie takiej wielkości font jest OK. 

Jako człowiek, który przeżywał młodość w latach 80- i 90-tych, dobrze się 'bawiłem' czytając te dwa zeszyty. Złapałem w mig konwencję i uśmiechnąłem się widząc znajome twarze. Czy młody czytelnik znajdzie tyle samo radochy obcując z popkulturą dla niego raczej obcą i dawno przebrzmiałą? Zapewne nie. Czy seria Sugar & Spice może spodobać się młodzikom wychowanym na współczesnym Marvelu? Myślę, że tak. Nie tak często pojawiają się dobre, awanturnicze space-opery dostarczające czystej rozrywki (choć nie ma co ukrywać - bez cienia głębszej myśli). Zgaduję też, że wersja kolorowa sprzedałaby się lepiej, ale realia mamy jakie mamy. Anyway - nawołuję by zamiast kolejnego trade'a "Strażników Galaktyki" nabyć "Galaktyczną Rozjemczynię". To nie będą źle wydane pieniądze!


Recenzja pierwotnie planowana do publikacji na stronie Współczesny polski komiks.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Postapo #4: Jacy jesteśmy? (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Krzysztof Małecki, Łukasz Rydzewski, wydawnictwo Celuloza, 2024)

To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...