Kiedy ma się dość wszędobylskich głosów Mariah Carey i George'a Michaela, najlepiej odgrodzić się od bodźców, usiąść w fotelu z gorącą herbatką i wziąć się za lekturę czegoś odmóżdżającego. Mimo, iż Lupus swój nowy komiks opublikował na Halloween, ten równie dobrze sprawdzi się i w święta Bożego Narodzenia.
ElfenGore to kolejna, po Kłach, produkcja Boettchera odtworzona po awarii komputera. Tym razem zawierająca dwa krótkie opowiadania w stylistyce dark fantasy. Jak twierdzi sam autor - zawsze chciał coś zrobić w tej działce. Nawet nawiązał w tym celu kontakt ze scenarzystą podczas pandemii Covid-19, ale wszystko rozeszło się po kościach. Więc postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić na szybko coś samemu.
Tak oto dostajemy opowieść o pewnym elfickim księciu, który udaje się do starej wiedźmy by pomogła mu przezwyciężyć nieznaną chorobę trawiącą jego lud. A także jesteśmy świadkami odpoczynku elfich wojowniczek, podczas którego spożywają znalezione błękitne grzyby. Nazwa komiksu nie od kozery zawiera słowo 'gore' - nie ma co oczekiwać finezji scenariuszowych; Kamil kolejny raz kreśli szczątkową fabułę by porysować kilka krwawych scen. Przy czym Grzyby są dość przewidywalnym shortem, z prostym jak but pomysłem.
Co innego Wiedźma. Tu też za dużo fabuły nie ma, ale przynajmniej są zwroty akcji i zaskoczenia fabularne. Owszem, nie ma w tym opowiadaniu żadnej ekspozycji, całość fabularna zawiera się głównie w słowotoku staruszki, więcej jest akcji niż logiki, ale Boettcher zawarł w tej historii całkiem sporo czarnego humoru, zręcznie żonglując między niedopowiedzeniem a fruwającymi, obciętymi członkami. Jest w tej historii trochę klimatu z trzeciej części Army of Darkness, sporo bawienia się konwencją i radości z tworzenia hack'n'slash-owej rozrywki.
Rysunkowo Lupus nie eksperymentuje, choć mając za sobą lekturę kilku rodzimych niezalowych twórców, zaczynam dostrzegać pewne podobieństwa między Boettcherem, OttoIchem czy Romkiem Gajewskim. W krótkiej formie, gdzie chodzi przede wszystkich o rysowanie flaków, kreska Kamila robi dobrą robotę swoją chropowatością. Lekko karykaturalny styl pasuje do komiksowo przerysowanych scen, groteskowe twarze można śmiało wyginać w różne strony w zetknięciu z zimnym metalem miecza a proste kolory podkreślają to co trzeba - zębiska, krew i mroczność postaci.
Komiksy Lupusa są odpowiednikiem filmów klasy Z. W tymże Boettcher to bardziej wczesny Peter Jackson niż Uwe Boll. Można więc ElfenGORE śmiało potraktować w kategorii guilty pleasure. W towarzystwie nazwiemy owe dzieło kiepskim komiksikiem by być ę-ą, w zaciszu domowym regularnie będziemy sprawdzać bloga Kamila czy czegoś nowego nie wrzucił. Gdyż i ten tytuł Lupus udostępnił za darmo w tym miejscu.
Kawał dobrego, wciągającego komiksowego czytania.
OdpowiedzUsuń