czwartek, 12 grudnia 2024

Moret: Prolog (scenariusz i rysunki: Mira "Sonne" Morawska, wydawnictwo własne, 2024)

 

Po premierze drugiej części Komornika Dusz, Sonne w wywiadach zaczęła coś wspominać o planowanej serii dark fantasy, którą w głowie układała już od licealnych lat. Aby więc troszeczkę wzniecić hype i popłynąć na fali pozytywnego feedbacku, autorka chwilę temu "rzuciła na rynek" trzydziestosześciostronicowy prolog nowego tytułu.

Rzadko kiedy piszę na blogu o formie wydania danego komiksu. Wiadomo, liczą się koszty druku, ale z drugiej strony każdy autor swoje dzieło, nawet te najskromniejsze, traktuje jak dziecko i chce dla niego jak najlepiej. Stąd te grube kredy, błyszczące powierzchnie, dobrze oddane kolory. Mira wybrała mangowy sposób zaprezentowania swej twórczości. Kieszonkowy rozmiar (komiks z łatwością zmieści się do torebki), z prawie że pakowym, mdłym papierem i szarawymi kolorami wdzięczy się do czytelnika obiecując mu przyjemność obcowania z fabułą w każdych warunkach: na przystanku autobusowym, podczas szybkiej kawy w knajpce czy czekając na kolejną lekcję polskiego na szkolnym korytarzu. I mimo, że to nowa rzecz, już fizycznie wygląda jakby zdążyła się pokryć 'tm-semicową' patyną. Chciałbym więcej takich tanich, kruchych, niezależnych polskich komiksów, gdzie liczy się cena i mobilność. Na bardziej wypasione wydania przyjdzie czas później, gdy twórcy będą stąpać po ziemi w aureoli glorii i chwały.

Czym jest tytułowy Moret? Jeszcze nie wiadomo :) Akcja dzieje się w świecie Emupleh, zamieszkiwanym przez elfy (w każdym razie przez istoty o długich włosach i spiczastych uszach). Jednym z kontynentów jest Volratia, rządzona przez okrutnego Cesarza. Bardzo okrutnego; dławi siłą każdy ruch oporu - ludzi, którzy nie uznają go jako władcy i czczą starych bogów. W takim oto punkcie wyjścia poznajemy pewną grupę skazańców, którzy mają przejść próbę Czarnego Słońca. Trochę przypomina ona Usta Słońca, jaskinię z Między Ziemią a Światłem, 13 albumu z serii Thorgal. Z tą różnicą, że tutaj próbę może przejść tylko jedna osoba. A kandydatów na przeżycie jest sporo. Więc, jak w każdej ekstremalnej sytuacji, z ludzi zaczynają wychodzić bestie...

Krótko - Prolog, jak na obiecywane dark fantasy, jest dość brutalnym komiksem. Mira sprytnie rozplanowuje swoją opowieść. Rysuje te wszystkie elfy o szlachetnych, pięknych twarzach, które potrafią się w mgnieniu oka przepoczwarzyć się w grymas szału. Zgrabnie ujawnia strzępki worldbuildingu, a jednocześnie zarysowuje niedopowiedziane sceny (vide znak na czole młodej bohaterki) w taki sposób, że pobudza to czytelniczą ciekawość co dalej. Oraz umiejętnie prowadzi narrację - bez przegadanych dialogów wykładających podstawy świata, z odpowiednio długimi scenami akcji i immersyjnym momentem wzruszającym.

Styl graficzny Sonne w Morecie mocno jest zanurzony w mandze. Ta cała smukłość postaci, kanciastość żuchw, monetowość oczu, sposób przedstawiania walk - na podobne sceny można natknąć się w wielu tomikach okołojapońskiego komiksu. Morawska praktykuje wersję 'nerwową' - jej dość skrupulatna kreska w dynamiczniejszych scenach ulega bałaganiarskiemu rozmyciu, co z jednej strony dynamizuje fabułę, ale też czasami zbyt gmatwa przejrzystość kadrów. Niemniej jednak Mira rozumie poetykę komiksu i sprawnie materializuje na kartach wymyśloną opowieść nie pozwalając sobie na niepotrzebne przestoje i serwując czytelnikowi od czasu do czasu bardziej widowiskowe kadry.

I mimo iż Moret: Prolog to zaledwie teaser (który będzie integralną częścią pierwszego tomu), Morawska do zeszytu dołożyła kilka stron ciekawych dodatków, w których to zwięźle opowiedziała o niektórych kwestiach twórczych stojących za postawaniem albumu. Dla mnie najciekawsze było wyjaśnienie, skąd taki a nie inny projekt okładki!

Najważniejsze - mimo małego nakładu i ograniczonej dystrybucji, komiks można zupełnie legalnie poczytać w pdf. Choć w wersji drukowanej wygląda lepiej - mniej sterylnie, bardziej szorstko!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz