Pięknie się rozwija uniwersum agentów BUDY!
Tym razem Pies Dylan i Tchórz Piotruś dostają nie lada zlecenie. Oto sam król Anglii prosi nieustraszonych łowców strachów by przybyli do Londynu i zbadali sprawę tajemniczego Ogórka (bądź Cukinii) terroryzującego miasto. Na miejscu Dylan doznaje uczucie deja vu - przed laty, gdy nie był jeszcze agentem Biura, pomógł królowej zwalczyć inwazję papierowych zombie. By ustalić naturę potwora, z polecanie króla udają się Doktora Burka - eksperta wiedzącego wszystko o warzywach.
Cóż, taka formuła serii, że na 32 stronach mamy dostać potwora odcinka i szybkie rozwiązanie zagadki. Nie inaczej jest i tym razem. Ale Maciej Jasiński kolejny raz pokazuje jakim jest zdolnym scenarzystą i mimo iż to komiks przeznaczony dla młodszej publiki, robi wszystko co może by choć trochę przełamać szablony fabularne. W tym zeszycie akcja toczy się wartko, są pościgi, złoczyńca jest stale widoczny i non stop psuje krew bohaterom, są mini-zwroty akcji, a sama przygoda ma wyraźny sznyt opowieści detektywistycznej "po nitce do kłębka". I co najfajniejsze - niby Tchórz Piotruś dalej jest niezgułą i stracha się wszystkiego, ale ten zeszyt również pokazuje, że potrafi być wartościowym pracownikiem Biura. Zupełnie jak Shaggy w Scooby Doo.
Osobną kwestią jest humor. Ten jest zrozumiały dla czytelnika w każdym przedziale czasowym, jednak duet Jasiński/Nowacki kolejny raz wplatają w opowieść gagi nie wynikające bezpośrednio z fabuły. Bardzo spodobało mi się odkrycie, czym właściwie jest słynna wysoka czapka Szwajcara pełniącego straż, czy co się stanie z pewnymi postaciami jak spadną w dużej wysokości. Nie ma tu żadnego mrugania do dorosłego czytelnika, ale i tak tomik wprawia w przyjemny nastrój nawet i bardziej zaawansowanych wiekowo komiksiarzy.
Oglądając kolejny raz rysunki i kolory położone przez Nowackiego, od razu w głowie kwitną obrazy wyobrażające sobie, jaki ubaw musiał mieć artysta kreśląc nowe postacie. Kreacja złowrogiego Ogórka - wyśmienita, szczególnie jego grymas na stronie 14. Król o nalanych policzkach... gdzieś podobną postać widziałem w jakiejś kreskówce, nie mogę sobie przypomnieć ale raczej popularnej. A Londyn, cóż... wygląda jak Londyn! Mimo uproszczonej kreski, widać dobrze odrobioną pracę domową z wyglądu wyspiarskiej stolicy. I nie widać końca pomysłów Piotra w antropomorfizowaniu zwierzęcych postaci. Wzrok sam z siebie zatrzymuje się na dłużej nawet i na drugoplanowych bohaterach, za każdym razem każąc kiwać głowie w geście uznania.
Do tej pory zeszyty Nieustraszonych łowców strachów miały wydźwięk pro-ekologiczny. Tym razem takiego nie ma. Ale Jasiński i tak przekazują pewną wiadomość małym czytelnikom. Jaką? Nie będę odbierał radości w jej samodzielnym odkryciu.
Rodzicu, do księgarni marsz! Ongrys ma potężnego asa w rękawie jeśli chodzi o komiksy dla najmłodszych; szkoda przekładać decyzję zakupową na później.
A i sam wyniesiesz z lektury również coś dla siebie.
A i sam wyniesiesz z lektury również coś dla siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz