piątek, 30 września 2022

Niesamowite przygody Profesora Prime'a #1 (scenariusz: Mikołaj Stryczyński, rysunki: Paweł Szpondowski, wydawnictwo własne, 2022)

Twórcy tego komiksu to ludzie młodzi, nieopierzeni, z niewyrobionym warsztatem, ale już chcą... trollować czytelników!

Debiutanckie dziełko Stryczyńskiego i Szpondowskiego składa się z dwóch krótkich epizodów. Proponuję przeczytać pierwszy z nich, który umieścili na webkomiksach, a następnie wrócić tu do dalszej części tekstu.

Słabe to prawda? Fabuła pretekstowa, niemożebnie głupia (wycieczka w przyszłość nic nie da, skoro nawet tam postać nie będzie znać liczb), dialogi toporne, rysunki drętwe, postacie drewniane, na płaskich kolorach kończąc. Ale!

W wersji drukowanej na kolejnych dwóch stronach twórcy opisują założenia, jakimi kierowali się tworząc swój komiks. Mianowicie wymyślili sobie świat alternatywny, w którym w latach 70-tych ubiegłego wieku we Francji działał superbohater z krwi i kości - Nicolas de la Hire aka Profesor Prime. I jak to z superbohaterami bywa, od razu pojawił się pomysł, by robić komiksy z jego udziałem. Na nieszczęście, amerykanie zdążyli w 1972 roku opatentować samą formułę komiksu. Gorzej - wydawcy komiksowi w Ameryce powołali do działania organizację POST (Podmiot Ograniczania Szkodliwych Treści), która to przypomina nasz Comic Code Authority. I ów epizod Bombowa Szkoła to ma być właśnie taki zeszyt z 1972 roku, stworzony na podstawie wymagań POSTU. Programowo infantylny. 

Ale w komiksie jest też drugi odcinek, zatytułowany Koszmarne wakacje. Również stylizowany na tamtą epokę, ale pojawia się w nim temat m.in. handlu narkotykami. Skąd taka zmiana? Ano, twórcy na tych samych stronach klubowych, budują wokół tego epizodu kolejny wymyślony background. Nie będę go zdradzał, gdyż to najlepsza część tego wydawnictwa. By była jasność - ten komiks charakteryzuje się uroczą nieporadnością w zamazywaniu niedostatków warsztatowych i wyraźnie widać, co jest w nim intencjonalnie złe a co wynika z faktu bycia raczkującymi komiksiarzami.  

Czy polecam to wydawnictwo? Niekoniecznie. Ale kupując swój egzemplarz od twórców, miałem okazję przekonać się z jakim entuzjazmem obmyślili sobie swoje uniwersum. Cała ta stylizacja na lata '70-te, reklama nieistniejącej książki wydanej przez fikcyjny Instytut, rysunki ala trzecioligowy marvelowski kreślarz, kreacja rzeczywistości podpatrzona u Alana Moore'a - potrafi zarazić typowo młodzieńczą buńczucznością. Chłopakom daleko do poziomu trollingu, jakim był Rotmistrz Polonia, ale zgarnęli u mnie punkt, że (nieporadnie) próbują. Nie mam pojęcia co wyciągną z rękawa przy okazji premiery #2, ani jak długo będzie u twórców trwać twórcza radość... póki co wydają się być sympatycznymi wariatami z pomysłem 'na siebie'.



1 komentarz:

  1. E tam. Może i trochę infantylne, ale bardzo urocze. No i tak lepsze od tych ostatnich Thorgali i większości badziewia jakie zalewa komiksowy rynek (mam na myśli frankofońsko-amerykańską masówkę).
    ps. oczywiście jeśli autorzy są początkującymi amatorami.

    OdpowiedzUsuń

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...