niedziela, 4 września 2022

Power Bear #2 (scenariusz i rysunki: Łukasz Majcher, wydawnictwo własne, 2022)


 W stosunku do zeszytu pierwszego - jest zauważalny postęp!

Podsumowywując tekst o poprzednim tomie, martwiłem się czy Łukasz poradzi sobie z gładkim połączeniem trzech różnych wątków o różnym fabularnym wydźwięku. Na szczęście obawy okazały się płonne. Udało się! I jeśli w trakcie lektury wcześniejszej odsłony czytelnik miał jakieś pytania co do pewnych enigmatycznych punktów fabularnych, to Majcher zaczął teraz je skrupulatnie wyjaśniać. Znaczy - chłopak ma całą opowieść dobrze przemyślaną w głowie i nie daje się łatwo złapać na nieścisłościach fabularnych.

Historia w PB #2 obraca się głównie wokół potyczki Maxa z łysym potworem z końcówki poprzedniego zeszytu. Łukasz ciągnie fabułę z gracją serialowego scenarzysty i dość szybko cofa czas o kilkanaście godzin wstecz, by tym razem pokazać już bez niedopowiedzeń ciąg wydarzeń prowadzący do klasycznej 'nawalanki'. Dzięki temu wszystkie trybiki zaczynają się układać w zgrabną opowieść. Co prawda autor zostawia parę zagadek na ostatni tom, ale wszystkie fundamenty zostały postawione. Dowiemy się, kim są kosmiczni siewcy życia, czemu są tacy długożyjący, skąd Max wziął swoje supermoce i z jakiego powodu w środku Berlina pojawił się krwiożerczy potwór. 

Majcher cały czas ma świadomość, że używa do konstrukcji fabularnej typowo campowych narzędzi, ale - podobnie jak w debiucie - stara się przemycać całkiem współczesne obserwacje. Strach społeczeństwa przez homoseksualizmem, nawet w tak kosmopolitycznym mieście, musi być ciągle obecny w życiu codziennym autora, gdyż ze stron komiksu wyziera obawa przed wystąpieniem jakiegoś punktu zapalnego, po przekroczeniu którego może zrobić się nieciekawie. Twórca jasno wskazuje palcem winnych takich sytuacji - to głównie politycy, którzy dla własnych, marnych celów lubują się w podżeganiu ludności. A życie w ciągłym napięciu prowadzi to traum i społecznego wycofania. Majcher tworząc Maxa prawdopodobnie sportretował siebie, chłopaka nadwrażliwego, u którego emocjonalne pęknięcia zaczęły się już na etapie dzieciństwa. 

Ale to nie jest ciężki komiks, wątki o większym ciężarze obyczajowym są umiejętnie wplecione w opowiadaną superbohaterską historię ale (niestety) stoją obok hollywódzkich, cukierkowych zagrań. Rozumiem potrzebę pisania historii bez zadęcia, ale niektóre motywy wywołują lekkie odbicie. Postać Anniki - zbyt perfekcyjna, a przez to zbyt sterylna charakterologicznie i jest bohaterką zbyt nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności. Power boost po skrzywdzeniu partnera Maxa jest za mocno oklepaną kliszą by ta mogła odpowiednio wybrzmieć. Mam nadzieję, że nowo wprowadzoną postać Łukasz sportretuje z większym pazurem. Kim ma zadatki na charakterną postać!

Autor graficznie również radzi sobie lepiej. Szczegółowych kadrów jest więcej niż w zeszycie pierwszym, widać większe umiejętności w kreśleniu bardziej finezyjnych krzywych. Domyślam się, że praca nad tym tomem zabrała autorowi mniej czasu niż debiut. Chłopak czuje coraz pewniej tablet w łapie i mniej w artyście jest młodzieńczej toporności. Choć pracy nad cyzelowaniem uprawianego cartoonowego stylu jeszcze sporo. Wciąż miejscami szwankuje anatomia, postacie narysowane z boku wydają się być dużo chudsze niż wynikałoby to z postury en face a Majcher musi zacząć używać bardziej skomplikowanych efektów komputerowych. Trochę za dużo powtarzalnych gradientów w ograniczonej palecie kolorów oraz odrobinę za częste używanie sztucznych figur geometrycznych, zbyt doskonałych by narysowała je ludzka ręka, które sprawiają, że opowieść ma lekki posmak plastiku zamiast spandexu. Ale jak widzę panele narysowane w stylu Mike'a Allreda, to... jest to dobry prognostyki na przyszłość.

Sporo campu, nieco pulpy, dużo humoru. I finalne epickie starcie. Odrobina smutku, satysfakcjonująca doza obyczajówki i kilka slice of life o gejowskiej społeczności bear dla misiowych czytelników. To oferuje zeszyt dwa w zgrabnym połączeniu. A zakończenie wskazuje, że jeszcze będzie się działo!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...