wtorek, 27 września 2022

Necros #1 (scenariusz i rysunki: Konrad Koko Okoński, wydawnictwo własne, 2022)


Po lekturze The Cummonera nie zdążyłem nadrobić wcześniejszych tytułów artysty, a tu bamf! wyszła premierowa zajawka nowej historii. Tytuł chwytliwy, okładka również wywołująca chęć szybkiego sprawdzenia co w środku, więc pieniądze same wypadły z portfela.

Astaria była wielką wojowniczką. Nieustraszoną, waleczną, w pojedynkę stającą do walki z silniejszymi przeciwnikami. Do czasu aż trafiła na równie wielkiego wojownika. Zginęła tak, jak żyła, podczas potyczki. Ale to nie koniec jej historii, gdyż po 12 latach od śmierci, już jako duch wraca do miejsca, w którym dokonała żywota. Jest sfrustrowana, gdyż bycie duchem nie jest za fajne - zero kontaktu fizycznego z światem materialnym, a dziewczyna za wszelką cenę chce wrócić do świata żywych. Na miejscu ze zdumieniem odkrywa, że Owen, mały chłopiec zamieszkujący wioskę, bez problemu ją słyszy i widzi. Astaria, chcąc nie chcąc, przypina się do młodzieńca licząc na to, że pomoże znaleźć jej sposób na odzyskanie ciała. Wkrótce odkrywa, że fizyka rządząca ektoplazmą niekoniecznie ogranicza się do bycia jedynie widmową zjawą.

Ależ to się świetnie czyta. Okoński ma rękę do dialogów. Duch Astarii wciąż pamięta poprzednie życie - jest pyskatą zjawą o ciętym języku. Ale i Owen jest nad wyraz rezolutnym chłopczykiem i ze stoickim spokojem potrafi ją zgasić. Tym samym Necros jest opowieścią buddy-movie, w której dwie całkowicie różniące się osobowości muszą ze sobą 'współpracować'. Konrad nieśpiesznie rozbudowuje świat, choć z każdym podanym szczegółem tylko podkręca potencjometr zaintrygowania fabularnego. Bez problemu kreśli sytuacje by pokazać odmienność charakterów, umiejętnie wprowadza postacie, które powrócą z większą rolą w dalszych częściach i zostawia czytelników może nie z cliffhangerem, ale już z tak ucementowanym fundamentem pod przyszłe wydarzenia, że po skończeniu komiksu pozostaje wyłącznie głód ciągu dalszego.

Owszem, trochę można psioczyć za brak informacji co się działo z bohaterką przez te 12 lat od jej śmierci, albo z jakiego powodu biła się za życia w tej zapadłej dziurze. Ale to też świadczy o fajności historii, gdzie chce się wiedzieć wszystko jak najwięcej i najszybciej, mimo iż wiadomo, że w takich planowanych seriach wyjaśnienia ujawnia się stopniowo. Znając wcześniejsze dokonania artysty, można chyba bezpiecznie zaufać, że ma wszystko zaplanowane w szczegółach!

Graficznie? Caroonowo, dynamicznie, profesjonalnie. Postacie ze swoimi minami, sposobem poruszania pasują do przydzielonych im charakterów, klimat średniowiecznego świata, może i niezbyt szczegółowy, od razu wciąga czytelnika w ramy stylistyczne prowadzonej opowieści a fioletowe wtręty przynależne do zaświatów nadają opowieści immersyjności. Osobna wzmianka należy się projektowi samej Astarii. To baaardzo charakterna baba, widać już to po okładce!

Komiks jest publikowany w odcinkach na tapas.io w języku angielskim. W tej chwili jest tam połowa stron, które można znaleźć w papierowym wydaniu przeznaczonym na rynek polski. Autor, gdy spytałem czy planuje druk dalszych odcinków, odpowiedział twierdząco. Ale póki co zapraszam do wersji cyfrowej - zapowiada się potężny strzał dobrej, awanturniczej fantasy.



1 komentarz:

  1. Jest już też na webkomiksach po polsku. I naprawdę znakomicie się to czyta.

    OdpowiedzUsuń

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...