niedziela, 11 września 2022

Relax #37-#38 (scenariusz i rysunki: różni twórcy, wydawnictwo Labrum, 2022)


Relax od wydawnictwa Labrum po homeopatycznym potraktowaniu polskiego komiksu w #36, w dwóch kolejnych numerach odważniej sięgnął po twórczość rodzimych autorów. Choć uczucie, że pełni rolę zapchajdziury wciąż jest obecne, to jednak znalazło się miejsce na kilka ciekawych shortów.

Hobo #1 (scenariusz i rysunki: Jakub Rebelka)

W nr 37 polską reprezentację otwiera niemy short Jakuba Rebelki. Dziwny. Opowiada o starciu z białym niedźwiedziem pewnego brytyjskiego komisarza policji, któremu towarzyszy pies z pudełkiem po Happy Meal na głowie. I sama historia może nie miałaby karbu opowieści dziwnej (choć ostatni kadr jest mocno surrealistyczny), gdyby nie warstwa graficzna. A w tej rządzi nietypowa geometria. Postacie są karykaturalne, proporcje z kadru na kadr ulegają zmiennej płynności, a co najdziwniejsze - kolory blakną ze strony na stronę. I można tu odmieniać słowo 'dziwne' przez wszystkie możliwe przypadki, ale robota Rebelki przyciąga wzrok, który już od pierwszych ramek z przyjemnością śledzi wszystkie te groteskowe kreski.




Odpowiedzialność (scenariusz i rysunki: Wojciech Stefaniec)

Manifest ekologiczny. O ogromnej sile rażenia. Autor przedstawia świat przyszłości, w którym sprawdził się najczarniejszy scenariusz - zabiliśmy prawie wszystko, co było do ubicia. I musieliśmy sobie sami wymierzyć karę, zamykając się w miastach, gdzie wszystko stało się reglamentowane. Stefaniec wysuwa ciężkie oskarżenia do współczesności. "Fałszywe reklamy nie stworzyły naszych potrzeb, tylko przyzwyczajenia". "Piękne życie zastąpiliśmy zdrowym życiem, które ustąpiło ratowaniu życia". W pewnym momencie jedna z postaci mówi "My braliśmy więcej, a to wy się dusicie". Padają słowa o winie i chęci przebaczenia. Jednak Stefaniec nie pozostawia złudzeń czytelnikowi. Nasze pokolenie wie, czym skończy się ekspansywna ingerencja w przyrodę ale też w gorzkich słowach pokazuje, że przyszłe pokolenia nie wyciągną żadnych wniosków. To gorzka puenta, dodatkowo podbudowana arcyciekawą stroną graficzną. Autor umie w brud i brzydotę. Jego wizja miast, pozbawionych kolorów i zdrowego powietrza, potrafi przytłoczyć klaustrofobiczną atmosferą. Ale w shorcie są dwa całostronicowe rysunki, w których Wojciech daje upust swoim impresjonistycznym inspiracjom. I ten kontrast jest niczym uderzeniem obuchem między oczy. To najlepsza rzecz numeru. Ku przestrodze.



Kapturek (scenariusz i rysunki: Robert Lichodziejewski)

Robert Lichodziejewski miał swoje kilka stron już w poprzednim numerze, ale pamiętam jedynie, że było to złe. Tu jest trochę lepiej, ale to kolejna rzecz autora z podtekstami seksualnymi. Co prawda zamysł na fabułę ma pewną dozę dydaktyczną i część z czytelników może przyklasnąć na sposób jej realizacji (to dość specyficzna reinterpretacja bajki o Czerwonym Kapturku), tylko że dla mnie to zbyt wujowy rodzaj humoru. Kiedyś takie historie, podlane lekkim erotycznym sosem, miały wzięcie, szczególnie gdy były dobrze narysowane - dziś chyba formuła się wyczerpała, by mocniej zapadły w pamięć. Ale rysunki lubię, nawet bardzo. Użyta kolorystyka, wypełnienie przyrodą teł, graficzna elegancja, to rzeczy, które zauważa się od razu.



O Popielu, który zjadł myszy (scenariusz i rysunki: Szczepan Sadurski)

Szczepan Sadurski jest dość uznanym karykaturzystą o pokaźnym dorobku artystycznym. Nie podano, z którego roku pochodzi zaprezentowana historia (to rzecz świeża czy wyciągnięta z szuflady?), niemniej jednak to druga w numerze reinterpretacja, tym razem legendy. I w przeciwieństwie do pracy Lichodziejewskiego, który hołduje starej szkole robienia komiksów, short Sadurskiego ma silny undergroundowy feeling. Szczepan szarżuje w nim karykaturalnym przerysowaniem, niedbałością graficzną i fabularną skrótowością. Ta historia nadawałaby się na zin, kolportowany na imprezach komiksowych i leżący na tej samej półce co rzeczy choćby Romka Gajewskiego. Ja takie garażowe, przegięte głupotki lubię, aczkolwiek zgaduję że short trafi przede wszystkim do czytelników, którym nieobca stylistyka Jakuba Topora.


Opowiastki komiksowe (scenariusz i rysunki: Julian Bohdanowicz)

Julian Bohdanowicz to zmarły w 2015 roku kolejny słynny karykaturzysta, mający swoje korzenie w kultowych Szpilkach i okraszający swoimi rysunkami wiele gazet i czasopism. W obu numerach zamieszono kilka jego humorystycznych pasków, z którym najlepszym wydaje się być gorzki w wydźwięku Artysta. Niektóre z historii to dość błahe historyjki (o chorującym mężczyźnie, czy zachowaniu kobiety przed lustrem), ale są też i takie o bardziej przewrotnej puencie (Na wakacjach, Złota rybka). Co ważne - każdy z tych króciaków jest narysowany uroczym i komunikatywnym stylem idealnie niosącym cały humor sytuacyjny. Opowiastki to ten rodzaj zapchajdziury, który chciałbym dawkować sobie w kolejnych numerach.





Hobo #2 (scenariusz i rysunki: Jakub Rebelka)

Ach, chyba rozumiem, czemu tę historię podzielono na dwie części. Odcinek z numeru #37 skończył się twistem fabularnym, ale... zupełnie nie przygotował na wydarzenia, które ukazały się w Relaxie 38. To już popis surrealistycznej wyobraźni Rebelki. Groteska zaczyna gonić absurd, a logika opowieści odpływać w nieznane rejony. I mimo zerwania z klasyczną strukturą fabularną, część druga pod względem artystycznym jest ciekawsza od pierwszej odsłony. Ciekawe czy to już koniec? Po tym co tu się podziało, jest głód na więcej niczym nie skrępowanej wyobraźni autora.


WilQ: Czapeczka z logo (scenariusz i rysunki: Bartosz Minkiewicz) 

To dobry rok dla superbohatera z Opola. Minkiewicz, rysując kolejne przygody WilQa dla czasopisma, ani myślał odcinać kuponów i klecić generyczną historyjkę przedstawiającą postać nowej publiczności. Czapeczka z logo nie odbiega poziomem od opowieści zamieszczanych w wilqowych zeszytach i jedzie z koksem oferując nawiązania do Piechniczka, trochę przekleństw i 100% akcji w akcji. Tym razem godzillopodobny stwór atakuje miasto, które trzeba uratować. Ale Opole to nie Ameryka i jadąc na akcję samochodem, trzeba trzymać się przepisów ruchu drogowego. Całe szczęście, że napotkani policjanci wykazują się zrozumieniem sytuacji i wraz z zakapturzonym nosaczem próbują zakończyć inwazję. Ale WilQ to przede wszystkim buddy-movie-komiks i cała esencja zawiera się w dialogach. A te skrzą się od humoru. Specyficznego - owszem - ale chyba nie ma nikogo, kto by się choć raz nie uśmiechnął.



Z życia Eli T. (scenariusz i rysunki: Tomasz Broda)

Tomasza Brodę kojarzę z młodości, głównie z Wywiadu z Jagielskim, gdzie prezentował różne maski zrobione z przedmiotów codziennego użytku. Dla Relaxu użyczył kilka pasków obrazkowych, powstałych na przestrzeni różnych lat, których głównym motywem przewodnim są pure nonsensowe slajdy z życia hollywodzkich gwiazd. Przy czym Broda rysuje w podobnym stylu co tworzy swoje lalki i miesza surrealizm z prymitywizmem. Aczkolwiek to nie jest typ groteski, który lubię. Zwyczajnie te paski zmęczyłem.


Redaktor Szwędak na tropie Tytusa (scenariusz i rysunki: Ryszard Dąbrowski).

Ryszard Dąbrowski odpoczywa od Likwidatora i tym razem przyniósł do redakcji opowieść kryminalną wyjętą z wydanego przed laty komiksu. Otóż w listopadzie 1992 roku z jednego z warszawskich sklepów skradziono kukłę Tytusa De Zoo. Po latach redaktor Szwędak próbuję wyjaśnić zagadkę i złapać złoczyńcę. A tym okazał się... #$@%$#. Konstrukcja shorta opiera się na zeznaniach różnych osób, których kreacje chyba są nawiązaniami do rzeczywistych osób. Pomysł fajny, wykonanie typowe dla Dąbrowskiego - undegroundowo-kabaretowe. Czytało mi się to lepiej od ostatnich historii o Likwidatorze, jednak wciąż z twórczością Ryszarda jest mi mocno nie po drodze.



The Passage (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Maciej Czapiewski)

Przeczytałem i... przez kilka minut starałem się uporządkować myśli, by ogarnąć co przed chwilą się wydarzyło! Bohaterem historii jest Dale Czesnovak, prywatny detektyw, który... zginął w historii New Hope, zamieszczonej w numerze #36. A tu jest żywy z krwi i kości i wykonuje swoją robotę, tym razem na planecie The Passage. New Hope jest gdzieś tam wspomniana mimochodem. Czy to prequel? Nie... Gdyż zakończenie jest z gatunku tych mind-blowingowych, które w ułamek sekundy rozwala nasze wyobrażenia o czym ta historia jest. Gizicki udanie wodzi czytelnika za nos, pozwalając mu jedynie na skrawki informacji mówiące, że "you know nothing Jow Snow". I serwuje kolejną dawkę czarnego, noirowego kryminału, osadzonego w klimacie retro SF. Wtóruje mu Czapiewski, wielbiciel dużych nosów; tym razem w kolorze. Jak kolejnej części nie będzie w #40 to się poirytuję.

===

Oby w 39 numerze dobry trend został zachowany. Kto wie, może wydawnictwo ma już na tapecie jakiś polski 40-stronicowiec?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...