środa, 9 czerwca 2021

Rotmistrz Polonia (scenariusz: Łukasz Kowalczuk, rysunki: Łukasz Godlewski, Wydawnictwo 23, 2020)

Trolling is an art!

Jeśli kiedykolwiek zdarzy mi się, że będę miał okazję napić się piwa z twórcami tego komiksu, to zrobię focha i przerysowanym krokiem udam się w przeciwnym kierunku! Za to, że dałem się sprankować :)

Łukasz Kowalczuk wymyślił sobie postać Jana Marwickiego, przedwojennego artysty, który na łamach Wieści Warszawskich publikował paski komiksowe z pierwszym polskim superbohaterem - Stefanem Janowskim vel Rotmistrzem Polonią. Wstęp do właściwego komiksu opatrzył wielkim esejem prezentującym życie i dokonania fikcyjnego twórcy. A zrobił to na tyle sugestywnie (skany ze starych gazet, okładki, pełna detali historia dziejów przed- i powojennych, wspominki z dzieciństwa piórka Jacka Frąsia) że nie przyszło mi do głowy zrobić 'check' w googlu. Ba, nawet w pierwszej recenzji, napisanej tuż po przeczytaniu komiksu napisałem pełne peanów górnolotne zdania pełne słów 'dziedzictwo', 'hołd', 'klasyka' i takie tam. I co? To wielkie szachrajstwo, blaga, szwindel :) Dałem się nabrać, uwierzyłem w wiarygodność prezentowanej biografii, jestem pełen podziwu misterności wkrętki; nad piwem się jeszcze zastanowię! 

Dodatkowo by jeszcze bardziej uwiarygodnić zaplanowany hoax, Kowalczuk do pary z Godlewskim tworzą swoisty ciąg dalszy przygód swojego wymyślonego bohatera. Poszli trochę drogą przetartą wcześniej przez Alana Moore'a i jego Miracle Mana. Z tą różnicą, że Rotmistrz Polonia to kilkadziesiąt stron najczystszej pulpy charakterystycznej dla amerykańskich groszowych wydawnictw powojennych. I post-modernistyczne mruganie okiem do czytelnika, by ten nie starał się odbierać prezentowanej historii zbyt serio i nie szukał na kartach komiksu rzeczy, które nie pasują to realiów lat 20-tych ubiegłego wieku, gdzie dzieje się nasza awanturniczo-szelmowska historia.

A więc poznajemy Rotmistrza Polonię już jako żywą legendę, mającą za sobą wiele przygód, ale też dźwigającą sporo bagażów życiowych. Przedstawiciele tajnej rządowej komórki wywiadu znajdują go w barze gdzieś w centralnej Polsce. Początkowo jeden z nich neguje czy człowiek awanturujący się o alkohol jest słynnym na cały kraj bohaterem, ale dość szybko wychodzi na jaw, iż ta nieogolona i dość szorstka w obyciu postać jest tym, kogo szukają. Kilka złamanych nosów później zostaje zwerbowany na nową misję. Misję zgoła fantastyczną, w której będą ważyć się losy Polski, świata i... Reptillian! Wspominałem już jak misternie została utkana intryga wkręcania czytelnika? Proszę bardzo - w epizodycznej roli występuje także, mocno podkreślany w eseju, główny villian 'starego' Rotmistrza jako easter-egg!  

Odstawiając na bok sprawy okołowkrętkowe - Rotmistrza Polonię da się lubić. Taki z niego Bruce Willis wyszedł. Wąsaty Bruce. Ciężki dowcip, równie ciężka pięść, ale ogólnie dusza człowiek. A i sama fabuła przyjemnie pulpowa. Akcja gna na złamanie karku, postacie są mocno jednowymiarowe i komiksowo przejaskrawione. A jednocześnie opowieść utrzymana jest w przyjemnym noirowym stylu. Finezji w komiksie brak, jest za to 100% action, nudzić się nie można. Kowalczuk dobrze rozumie pulpę i kolejny raz przypomina, jak pojemny ten rodzaj opowieści potrafi być. Udanie wtóruje mu Łukasz Godlewski z dobrą, dynamiczną kreską, świetnymi projektami międzywojennych ubiorów i umiejętnym rozplanowaniem rozwałek po kadrach by wszystko było czytelne (okładka autorstwa Tomasza Grządzieli jest dobrą zajawką co w środku!). A Reptillian narysował zjawiskowo! I teoretycznie w taką pulpową historię aż by się prosiło o groszową paletę kolorów, ale rysownik mając do dyspozycji skalę szarości tak umiejętnie się nią posłużył, że wyszło coś w rodzaju 'w starym kinie' o sporym ładunku imersji. Aż żal było kończyć lekturę.

Lukasz Kowalczuk dodatkowo w albumie umieścił opowiadanie z Rotmistrzem. O ile komiks był nabuzowany akcją, to opowiadanie jedzie dodatkowo na sterydach. Szaleńcza akcja, pościgi, złowieszcze postacie i rozwiązania deux-ex machina - pulpa, pulpa, pulpa. A jednak słowo pisane zadziałało w tym przypadku gorzej niż narysowane - przeczytałem je bez większych emocji. Ani chybi Stefan Janowski ma dwóch ojców i tylko w takich konfiguracji ten trójkąt ma rację bytu.

Dalej jestem zły na panów Ł., ale cóż poradzić - Rotmistrz Polonia spodobał mi się bardzo. Chciałbym więcej tak inteligentnej pulpy w polskim komiksowym mainstreamie.




 

2 komentarze:

Postapo #4: Jacy jesteśmy? (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Krzysztof Małecki, Łukasz Rydzewski, wydawnictwo Celuloza, 2024)

To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...