niedziela, 20 czerwca 2021

Gaia (scenariusz i rysunki: Adam Święcki, timof i cisi wspólnicy, 2015)


W związku w niedawną premierą Bękartów Gai, zachęcony świetną okładką kupiłem również wydaną sześć lat temu opowieść główną. I zdecydowanie komiks ten nie zasługuje na pozostawienie w odmętach zapomnienia!

Gaia to intrygujący miks surrealistycznego i brutalnego post-apo. W dalekiej przyszłości coś wydarzyło się na naszej planecie, co spowodowało że ziemia zaczęła "chorować". Upadły cywilizacje, ludzkość została znacznie przetrzebiona, ziemia uległa wyjałowieniu i degradacji a fauna i flora przemieniła się w swoje karykaturalne formy. Pozostałe przy życiu nieliczne jednostki dodatkowo muszą w codziennym życiu mierzyć się z największym zagrożeniem - atakami hord wygłodniałych mutantów-zombie, których czerwony kolor oczu wyraża tylko jedno pragnienie, smaku krwi i mięsa. 

Opowieść zaczyna się jak w okolice zagrody, w której starsza kobieta wraz synem próbują żyć z dnia na dzień, przybiega uciekający przez zgrają potworów osobliwy dzieciak. Chłopczyk ma nadnaturalnie dużą głowę i oczy, nie mówi, wydaje jedynie dziwne charki i żywi upodobania do gryzienia. Mały potwór, choć inny od reszty. Kobieta postanawia "adoptować" go, co wywołuje mocny sprzeciw syna. Chłopak traktuje znajdę ze sporym okrucieństwem, będąc przekonany że z przygarnięcia pod dach potworka nic dobrego nie wyjdzie. Poniekąd ma rację, to dopiero początek serii smutnych wydarzeń.

Adam Święcki wraz z rozwojem opowieści kreuje coraz dziwniejszy obraz swego świata. Wprowadza Paladynów - tajemnicze wychudzone postacie, których zadaniem jest oczyszczanie kolejnych skrawków ziemi z hord mutantów. Pojawiają się legendy o Mesjaszu, który zapoczątkuje uzdrawianie planety, ale także pokazuje dość dobrze znaną tezę, że największym potworem i drapieżcą jest człowiek. Gaia to przede wszystkim opowieść drogi, której celem jest odnalezienie mitycznego lasu, ale owa droga jest taka sama jak cała ziemia - chora i zmutowana. 

Jest w tym dziele kilka świetnie zarysowanych wątków. Ekologiczny wydźwięk komiksu jest wyraźnie widoczny. To my, ludzie, jesteśmy sprawcami choroby i jeśli planeta ma się uleczyć to bez naszego udziału. Pojawiający się motyw mesjanistyczny ma dawać nadzieję odkupienia, za to że my jako ludzkość, się pogubiliśmy i zapomnieliśmy o podstawowych wartościach, które czynią z nas ludzi. Ale głównie to opowieść o akceptacji inności. Potworek Leo doświadcza wiele bólu tylko dlatego, że jego fizyczność i zamiłowanie do mięsa nie przystaje do tamtejszej definicji człowieka. A Święcki pokazał jego historię na tyle sugestywnie, że ja, czytelnik, odczuwałem na równi jego emocje: śmiech, ból, złość. Dlatego też śledzenie wszystkich okropności, które stały się jego udziałem potrafi rozmiażdżyć emocjonalnie. Podobnie się czułem czytając Oscara Eda.

Przykładowe plansze, które można znaleźć na necie mogą przynieść mylne wrażenie o klimacie komiksu. Adam operuje prostą, choć groteskowo-surrealistyczną kreską. Duże oczy mogą sugerować opowieść dla czytelnika w każdym wieku. A to zonk! - miejscami to bardzo brutalna opowieść a umowność graficzna nadaje pewnym scenom alegorycznego wydźwięku, czym jeszcze bardziej ściska duszę (lot Ikara chyba jest tu najznakomitszym tego przykładem).

Fajnym pomysłem było wplecenie dość enigmatycznej Genezy gdzieś na wysokości 3/4 komiksu. Święcki na tych kilkunastu stronach zmienia kreską na bardziej "bogatą", szczegółową i nowoczesną. Co prawda geneza nie ma takiej mocy oddziaływania jak główna historia, ale pokazuje, że twórca Gai dobrze przemyślał swój świat i nie bał się odpowiedzieć na pytanie co było przyczyną katastrofy. Co prawda odpowiedź rodzi kolejne pytania, ale jest!

Jeśli więc szukacie w komiksach opowieści, które mają was wprowadzić w przygnębienie i skłonić do refleksji - Gaia jest właśnie dla was!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Postapo #4: Jacy jesteśmy? (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Krzysztof Małecki, Łukasz Rydzewski, wydawnictwo Celuloza, 2024)

To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...