wtorek, 7 czerwca 2022

W pogoni za duchem (scenariusz: Tomasz Kontny, Rafał Nocoń, rysunki: Adam Fyda, wydawnictwo Towarzystwo Sportowe Iron Man, 2021)


Co myśli podrzędny scenarzysta gdy czyta zlecenie na stworzenie komiksu edukacyjnego o mało zajmującej postaci historycznej działającej na początku XX wieku w niewielkim, mało znanym miasteczku? Nie mam pojęcia. Ale jestem pewien co na taką propozycję odpowiedział Tomasz Kontny. Na bank było to "potrzymaj mi piwo!".

Gogolin to niewielkie miasteczko leżące w województwie opolskim. Parę zabytków na krzyż, pszenica w herbie, ok. 6700 mieszkańców. Miejscowość dzięki eksploatacji złóż wapnia w XIX wieku dostała mocnego kopa ekonomicznego. Komiks poniekąd opowiada o urodzonym w 1846 roku Leopoldzie Cassierze. Ta zasłużona dla miasta postać przyczyniła się do gwałtownego rozwoju Gogolina.  Cassier  inwestował w przemysł wapienniczy, założył kasę chorych dla pracowników zakładów oraz był jedną z czołowym postaci w życiu społecznym i kulturalnym miasta. Materiały reklamowe podkreślają także ekologiczne aspekty działalności Cassiera - był pomysłodawcą zasadzenia sadów owocowych w miejsce wyeksploatowanych kamieniołomów.

Ale Tomasz Kontny mając do pomocy Rafała Noconia, mieszkańca Gogolina i miłośnika historii regionu, ugryzł temat z niespodziewanej strony. Pana Leopolda uczynił... postacią trzecioplanową. W pogoni za duchem to historia Janka, który wraz z rodzicami przybył do Gogolina jesienią 1905 roku. Ojciec Janka dostał pracę przy wypalaniu wapna, matka jako położna też od razu rzuciła się w wir obowiązków. Poznajemy ich jako pełnych wiary w lepsze jutro ludzi. Mieszkanie w familioku było znacznie lepsze od panujących warunków w ich starej chacie, a miasto oferowało stałą i godziwą zapłatę. Pierwsze dni chłopaka nie należały do najlepszych, gdyż całe dnie musiał spędzić sam, bez żadnych znajomych rówieśników. Pewnego razu, po samotnej włóczędze po mieście, zrezygnowany rozpłakał się w bezsilności. To było przyczyną zapoznania się z właśnie przechodzącym tam Moritzem, który wyciągnął ku niemu pomocną dłoń. Wkrótce do ferajny dołączyła Resi, sprzedawczyni z lokalnej cukierni. Gdy już cała trójka się zaprzyjaźniła, Jankowi została przedstawiona przerażająca legenda o duchu pojawiającym się w gogolińskich lasach. Chłopak postanawia sprawdzić ile prawdy kryje się w bajaniach nowo poznanych towarzyszy...

I owa historia o rodzących się więzach koleżeńskich pozwoliła twórcom "sprzedać" opowieść o samym mieście. Szwędający się po mieście Janek ogląda wielkimi oczami dworzec kolejowy, piece wapienne, jadące ulicami zaprzęgi konne i samochody.  Poznając Moritza ma okazję zajrzeć do sadów owocowych oraz usłyszeć od lokalsa trochę technikalii związanych z gogolińskim przemysłem oraz przyjrzeć się  jak wygląda dzień powszechny mieszkańców miasteczka. I mimo iż fabuła pozbawiona jest widowiskowych pomysłów fabularnych i jakiejkolwiek dramaturgii, to komiks czyta się bez drętwego posmaku obcowania z folderem reklamowym. W pogodni za duchem to urocza retro-obyczajówka o historii pewnej przyjaźni z miastem w tle. To naprawdę dobra robota scenariuszowa, w której twórcy pisząc skrypt cały czas pamiętali o czytelniku, niech chcąc go zanudzić suchymi faktami. Plan zrealizowali w 100% - może i ta opowieść szybko wylatuje z pamięci, ale osobiście z zainteresowaniem przewracałem kolejne kartki zaintrygowany w którą stronę popłynie historia.

Adam Fyda (którego znam z Gór Szaleństwa) popełnił piękną okładkę. Co prawda wnętrze narysował bardzo zachowawczo, w retro-stylu, ale i tam miał okazję popełnić kilka miłych dla oka kadrów. Trochę jego kreska wydaje się być zbyt bezpieczna i sterylna na mój gust, ale nie można nic zarzucić warsztatowi artysty. Anatomie, kolory, konstrukcje kadrów, 'cienki' tusz, dokładne odzwierciedlenie dawnych lokacji i maszyn - wszystko to sprawia, że wyobraźnia bez problemu dopasowuje się do ówczesnych realiów a mózg nie wykrywa śladu zafałszowania historycznego bądź dróg na skróty.

Na końcu komiksu jest notatka przybliżająca postać Leopolda Cassiera. Oraz jeszcze krótsza dotycząca Moritza (to prawdziwa postać). Zaledwie trzyzdaniowa, ale smutna... 

Niniejszym chcę pochwalić całą trójkę twórców za otwarte głowy, z jakimi podeszli to tego mało wdzięcznego tematu. Powstał komiks, który w uroczy sposób opowiedział o historii zwykłych ludzi żyjących w zwykłym miasteczku na początku XX w. Wiadomo, Skład główny to nie jest, to nie ten target, ale panowie absolutnie nie mają się niczego wstydzić podarowując tę młodzieżową historię wszystkim zainteresowanym historią Gogolina. A komiks w wersji cyfrowej jest do ściągnięcia tu.
p.s. Istnieje wersja tego komiksu w śląskim języku. Autorem tłumaczenia jest Grzegorz Kulik.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...