Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, w magicznej krainie, mieszkają sobie pod jednym dachem Rubin i Honor.
Za parę lat, gdy już hype opadnie, ktoś niezorientowany, natykając się na próbki ze środka komiksu, będzie miał wszelkie dane sądzić, że Zasada Trójek to wysokobudżetowa bajka z oszałamiającą szatą graficzną. Raczej nie będzie wiedział, że Tomasz Grządziela tym tytułem bez zbytnich ceregieli wskoczył w 2022 roku na top polskich nietuzinkowych komiksiarzy, kreśląc świat, w którym ciężko znaleźć podobieństwa do innych istniejących fantastycznych krain. Spell wyrzucił do kosza ziemskie prawa fizyki i stworzył swoje, które twórczo zaprzągł do pracy. Dzięki temu mógł pozwolić sobie na autorską architekturę, nieprzewidywalne anatomie i groteskowe fizjologie. To świat, w którym wszystko jest możliwe, z rozwiązaniami deus ex machina i wtrącaniem bohaterów w coraz bardziej absurdalne sytuacje. Ale autor miał w tym jeden cel - pokazanie czytelnikowi, że proste prawdy o nas są niezależne od jakichkolwiek wymiarów rzeczywistości.
Rubin jest Sztukmistrzem, członkiem szanowanej profesji. Gdy aparat sądowy nie może jednoznacznie orzec o winie zwaśnionych stron, te mogą nająć swojego przedstawiciela do stoczenia rozstrzygającej wszystko walki. Jak to bywa w życiu, raz się jest pod wozem, raz na wozie. Czasami się wygrywa, ale równie często dostaje łomot. Rubin po pewnej walce ma dość przegranych i postanawia zostać najlepszym Sztukmistrzem świata. Sytuacja zaognia się, gdy w dzielnicy, którą zamieszkuje Rubin, pojawia się Alpha - znajoma z czasów młodości, aktualne numero uno w tym zawodzie. Owładnięty ambicją bycia tym najlepszym, Rubin stawia na szali najważniejsze rzeczy, łącznie z uczuciem do partnera.
To dość prosta historia, w pewnym momencie mniej więcej odgadujemy, w którą stronę fabuła zmierza. Ale nie ma to większego znaczenia, gdyż w Zasadzie Trójek najważniejszym jest jak wszystko zostało opowiedziane. I tu na pierwszy plan wychodzi wykreowany świat. Reguły rządzące Rubinową profesją, pomysły na potyczki, kreacje postaci drugo- i trzecioplanowych - mózg nie ma czasu zaprzątać sobie głowy rozważaniami na temat stopnia skomplikowania fabularnego i ciężkości emocjonalnej; jest zajęty chłonięciem szczegółów na poziomie graficznym. Grządziela stworzył świat prawie-że-kompletny, wypełniony drobnymi przedmiotami, niesamowitymi konstrukcjami i pięknymi w swej groteskowości stworzeniami.
Ale obraz byłby niepełny gdyby nie główni bohaterowie. Rubin wkurza swoim zaślepieniem; ma się ochotę regularnie zdzielić go po gębie. Honor jest uroczy; to prosty chłop, szczery i oddany, choć o niskiej samoocenie. Wraz z kolejnymi stronami rósł mi gul w żołądku, gdyż wraz z gęstnieniem fabuły coraz bardziej obawiałem się, że wszystkie rykoszety skupią się na nim. Alpha to dziewczyna żyjąca w cieniu własnej sławy - jestem pewien, że gdyby ją dotknąć, to palce wyczułyby napięte do granic możliwości mięśnie. Te postacie żyją, już od pierwszych stron stałem się widmowym obserwatorem ich rozmów, czynności, przygód. Nie z pozycji czytelnika z góry, znad komiksu, ale siedziałem niedostrzegalny tuż obok nich, przydzielając im wyobrażoną barwę głosu i sposób mówienia.
Jak zinterpretować zakończenie? Ciężko bez spoilerów. Na dwóch ostatnich stronach widzimy tłum mieszkańców Zasady Trójek. Chodzą ulicami bez świadomości wydarzeń, które niedawno miały miejsce. Śmieją się, rozmawiają, robią zakupy... Czy to odpowiedź na kwestię wybrzmiałą kilka stron wcześniej? Czy świat czeka na nas z zapartym tchem? Wniosek wydaje się prosty, ale... wcale nie jestem pewien reakcji Rubina. Ten cholerny Grządziela nie zostawił żadnej podpowiedzi!
I na koniec 'rozważanie na niedzielę'. W jakim stopniu ambicja zawładnęła umysłem Spella, gdy ten mozolnie tworzył swój komiks? Skorzystał z własnych doświadczeń, czy też twórczo rozbudował dość oczywiste prawdy na temat zgubnych efektów nadmiernie rozrośniętego ego? Czy przy ostatnich wykończeniowych pracach nad Zasadą Trójek oczami wyobraźni widział się już cały w girlandach sławy jako Autor Komiksu Roku czy też chciał pokazać, że przy odrobinie samodyscypliny można dokonać rzeczy wielkich bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym? Zdaję sobie sprawę, że jestem krok od popłynięcia w opary absurdu w swoich rozważaniach, ale dzieło Spella na takie tory samo naprowadza. Co świadczy wyłącznie o sile tego tytułu.
Rzadko wychodzą od polskich twórców dzieła prawie-że-totalne. Zasada Trójek jest jednym z nich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz