Mam pewien problem skategoryzować tę serię trzech krótkich zinów. Najbardziej mi pasuje nazwanie ich psychologicznymi horrorami.
Już na sam dźwięk słowa karaczan wzdrygamy się odruchowo. Widok tych biegających owadów po podłodze nigdy nie należy do przyjemności. I zazwyczaj wiąże się z brudem w otoczeniu, w którym przebywamy. Jest coś odrażającego w tych długich czółkach i chitynowych pancerzach. I oczami wyobrażamy sobie, że te wszystkożerne owady mają mnóstwo ostrych ząbków, które - gdy tylko zgasić światło - tylko czekają by wbić się z naszą skórę!
Historia jest iście cronenbergo-lynchowska. Bohater opowieści, zwykły chłopak, zauważa, że w jego mieszkaniu zadomowił się karaczan. Nie byle jaki; z koroną na głowie. Insekt z dnia na dzień rósł w oczach, a gdy wielkością dorównał chłopakowi, stał się jego prywatnym wampirem energetycznym i mocno wpłynął na codzienne zachowania i relacje międzyludzkie. Z biegiem czasu w życiu chłopaka zaczęło się pojawiać coraz więcej karaczanów. Co gorsza - zaczęły mu szeptać do ucha gorzkie słowa pokazujące jakim jest nieznaczącym i niepotrzebnym człowiekiem.
Oczywiście karaczany to metafora ludzkim kompleksów, traum, nerwic i zespołów chorobowych. Wyłaniające się spod szafy kolejne insekty mówią o bałaganie w głowie młodych ludzi, którzy nie wytrzymują tempa współczesnej cywilizacji. Praca zarobkowa, stres, kult ciała, niedopasowanie, samotność, brak poczucia własnej wartości rodzi kolejnego małego karaczanka, od którego nie można się uwolnić i który - bez zastosowania odpowiedniej dezynfekcji - może przejąć kontrolę nad osobowością.
Ale to co najbardziej uderza w tym komiksie, to jak prostymi środkami udało się osiągnąć uczucie niepokoju. Komiks 'ryje psychę'. Przewracając kolejne kartki widzimy, jak główny bohater z podkrążonymi od niewyspania oczami, staje się łatwym celem ataku psychicznego. Milczący, zastygły z pozie król Karaczan przeraża groteskowością, czarno-białe kadry sączą depresyjny nastrój, zamknięte pomieszczenia dostarczają niemiły pierwiastek klaustrofobii. Najbardziej przerażający jest zeszyt drugi, w których owady wręcz oblepiają bezbronnego chłopaka. A motyw gdy spijają krew z rozciętego policzka, bądź usadawiają się pod kołnierzem koszuli, sprawia że sam zacząłem się nerwowo spoglądać na swoją koszulkę.
I mimo iż wszystkie opowieści kończą się 'happy endem' to uczucie psychicznego brudu nie znika. Czarnecki nie pozostawia zbytnich złudzeń. Ta walka nigdy się nie skończy, najważniejszą rzeczą to przestać się bać swojego wroga. Jedynie nie podoba mi się zakończenie Kokonu - jest zbyt couchowe i landrynkowe.
Jeśli ktoś lubi psychologiczne straszenie - ten skromny cykl będzie w stanie to zrobić. Scenariusz to frontalny atak mentalny na poczucie stabilności psychicznej, a oszczędna warstwa rysunkowo Weroniki Dobrowolskiej sprawi, że ząbki karaczanów będą się śniły po nocach. Nie spodziewałem się po tych zinach tak dobrego, psychologicznego 'gówna'.
Komiksy są dostępne w wersji cyfrowej na issuu Piotra Czarneckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz