Hubert na początku roku zapowiedział koniec serii. Po czym 'puścił oko' sugerując, że to niekoniecznie oznacza rozstanie się z bohaterami. Teraz już wszystko wiadomo. Szósty zeszyt to koniec WE. Ale...
Hubert na początku roku zapowiedział koniec serii. Po czym 'puścił oko' sugerując, że to niekoniecznie oznacza rozstanie się z bohaterami. Teraz już wszystko wiadomo. Szósty zeszyt to koniec WE. Ale...
Jeszcze przed startem serii autor tak reklamował świeżutki tytuł: "Mój nowy projekt komiksowy nazywa się Nekros, jest inspirowany mangami z dużą ilością walk i rysowany z użyciem rastrów". Epickich walk jak to tej pory nie uświadczyliśmy. Aż do teraz.
Dzisiejszy tekst będzie dotyczył przede wszystkim papierowego wydania komiksu. W tym przypadku ma to pewne znaczenie.
Hubert Ronek tak podjarał się faktem, że jego post-apokaliptyczna seria W.E. trafiła w wersji cyfrowej na platformę Empik GO, że poprosił mnie, bym mu pomógł rozsławić tę wiadomość za pomocą takiej fajnej graficzki. Z chęcią to czynię. A za kilka dni na blog powinien trafić tekst o tym, ile Ronek - ogłaszając finał serii - zdążył powyjaśniać zagadek. I czemu będę chciał mu przypiąć łatkę 'niepoprawnego pracusia'!
My, ludzie z pierwszej Arkadii, przybyliśmy w pokoju, przynosząc wam magię i mądrość. Podporządkujcie się, a stworzymy - dla was i dla nas - Arkadię od nowa! Tak oto w dwuznaczny sposób zaczyna się opowieść o młodym chłopaku, który przybywa z ważną misją do Saitos, miasta Wolnych Magów by uratować panującą tam Królową.
Po tym tomie widać wyraźnie, że seria ma konstrukcję zbliżoną do przygód Kajka i Kokosza, w których poszczególne zeszyty można czytać w dowolnej kolejności.
Cleaner to komiks, który miał premierę w zeszłym roku, ale czekałem z zakupem do premiery trzeciej części Power Beara, by przyoszczędzić na przesyłce z Niemiec. Okazał się być wydawnictwem o kompletnie innym klimacie od głównej serii Majchera.
Panowie z yelly.studio mają twórcze ADHD. Już nie wystarcza im rozwój Battle code: Ragnarok. Niedawno dostarczyli zajawkę nowej serii. O zakochanym robocie z apokalipsą w tle.
W poprzednim tomie można było odnieść wrażenie, że Jakub przymierza się do przeskoczenia rekina (tak, piję do krasnoludków). W tym zeszycie Topor zastosował podobny patent, a jednak czwartą odsłonę mam ochotę umieścić tuż obok pierwszego, najlepszego wolumenu. No to pospoilerojuwszy!
Są ludzie, którzy są tak zarobieni, że nie umieją odpoczywać na urlopie. Dotyczy to również mitycznych istot.