środa, 27 grudnia 2023

Latawiec/Perpetuum mobile (oraz komiks o kocie) (scenariusz: Daniel Gizicki, rysunki: Mikołaj Ratka, wydawnictwo Celuloza, 2023)


Daniel Gizicki, by osłodzić czas tym, którzy czekają na czwarty tom Postapo, wznowił trzy krótkie komiksy, które ponad dekadę temu zrobił z rysownikiem Mikołajem Ratką. Będą spoilery.

Ogólnie mówiąc - to historie z morałem. Takim zmuszającym do większej refleksji czy głębszego zastanowienia się. Krótka forma jest niewdzięcznym materiałem na właściwe wybrzmienie zamysłu. Można, z braku miejsca, pójść w zbytnią dosłowność bądź przesunąć środek ciężkości w stronę zmyślnych metafor, ryzykując tym bycie mniej zrozumianym. Daniel z Mikołajem spróbowali podejść po tematu 'bawiąc - uczyć' za pomocą trzech odmiennych gatunkowo etiud.

Komiks o kocie jest klasycznym przykładem takiego moralitetu. To prosta obyczajowa opowieść ukazująca starą prawdę, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Choć tym razem chodzi o zdobycie zaufania u czworonoga. Gizicki nie postawił na słodko-pierdzącą laurkę, wykorzystującą stereotypy o kocim charakterze - poszedł trudniejszą drogą, nadając opowieści więcej mroku. Główny bohater jest niedorosłym lekkoduchem, który podczas dłuższej nieobecności rodziców, wolny czas przeznacza głównie na gry i stopniowe zapaskudzanie mieszkania opakowaniami po fast foodach. Z obowiązków ma jedynie się opiekować kotem, co też czyni, ale minimalnym kosztem energetycznym. Choć pewnego dnia zauważa, że tym razem jedzenie w misce nie zniknęło po paru godzinach, jak zazwyczaj. Tak, zarówno chłopak jak i kot czegoś się tego dnia nauczyli nawzajem od siebie. A sytuacja przedstawiona w komiksie pokazuje, że prawdziwy charakter człowieka ujawnia się właśnie w takich sytuacjach podbramkowych.

Perpetuum mobile jest komiksem z tzw. twistem fabularnym. Gizicki długi czas zwodzi czytelnika od prawdziwego przekazu, serwując czytelnikowi opowieść o romantyczno-gapowatym wynalazcy Peterze. Człowiek ów podejmuje kolejną próbę i przedstawia Księciowi podczas audiencji kolejny z serii wspaniałych wynalazków. Ten, tym razem NA PEWNO ma sprawić, że konstruktor przestanie być obiektem docinek i śmieszków, zdobędzie uznanie Heleny, córki Księcia i stanie się powszechnie docenianym obywatelem. Pokaz kończy się fiaskiem, a urządzenie ląduje na śmietniku. Gdyż perpetuum mobile nie ma prawa działać; żadne urządzenie raz wprawione w ruch, nie może w nieskończoność wykonywać czynności samych z siebie; fizyka nie pozwala. Czy rzeczywiście? Daniel ma na ten temat swoje zdanie. Wynalazek Petera nie był wadliwy, uruchomiony zadziałał i właściwie działa do dziś. Ale to nie jest dobra wiadomość dla nas, dla ludzkości. A główna, brutalna myśl, została świetnie zaplanowana graficznie, jako nieskończony ciąg coraz węższych kadrów. Autor chciał wstrząsnąć czytelnikiem za pomocą mikro terapii szokowej i udało mu się to bezbłędnie osiągnąć.

Latawiec ma oczywisty morał. Prosty, czytelny, przeznaczony dla młodszego czytelnika. Za to robi wrażenie cała otoczka, która do niego prowadzi. Mały Tomek jedzie na wakacji do dziadków mieszkających w górach. Tam dostaje od seniora w prezencie latawiec. Radość z jego posiadania nie trwa długo, gdyż chwila nieuwagi powoduje, że sznur wyrywa się w ręki Tomka i samolocik leci w siną dal. Zrozpaczony malec rusza na drugi dzień w jego poszukiwanie, choć szybko okazuje się, że zabawkę znalazł już ktoś inny, jakiś biedny chłopiec. To, jak mały Tomasz rozwiąże 'problem' jest największą siłą komiksu. To rzecz przeznaczona nie tylko dla dzieciaków, ale również dla rodziców. Choćby jako ściągawka, jak pokierować wychowaniem swoich latorośli, by te wykazały się podobną mądrością co Tomek. A że Gizicki napisał swoją przypowieść z klasą, ze wzruszeniem i familijnym ciepłem, to tylko wypada się cieszyć, że autor po latach postanowił pokazać ją także i polskim czytelnikom (pierwotnie Latawiec ukazał się w brytyjskim magazynie).

I podobnie jak w przypadku scenarzysty - Mikołaj Ratka nie osiadł na jednym stylu, tylko próbował wziąć się za bary z różnymi graficznymi środkami wyrazu. Komiks o kocie jest w większości narysowany realistyczną kreską, a nośnikiem emocji stała się jedynie lekko karykaturalnie przerysowana twarz głównego bohatera. Perpetuum mobile otrzymało bardziej cartoonowy sznyt, jak przystało na historię o większym ładunku humoru i należącą do gatunku fantasy. Ale wraz z sączącym się mrokiem, Ratka zaczął w kadry wkomponowywać przedmioty o większym stopniu szczegółowości, nadając im drogocennego charakteru. Co bardzo dobrze zrezonowało z finalną wymową shorta. Natomiast w Latawcu Mikołaj pooperował prostymi, lecz immersyjnymi chwytami (podobne są znakiem rozpoznawczym twórczości Karoliny "Szarosen" Plewińskiej) - raczej umowna, minimalistyczna kreska, kadry kojarzące się z filmami animowanymi dla dzieci, oraz mocno kontrastujące, choć nieinwazyjne dla oka kolory. 

Gizicki, jak przystało na rasowego storytellera, nie chadza drogami na skróty. Jego opowieści, dłuższe bądź krótsze, zawsze są o czymś. Nawet gdy bierze się za slice-of-life, robi wszystko by jego historia miała puentę - taką, która zostaje w czytelniku na dłużej. I ma nosa do dobierania sobie współpracowników. A Mikołaj Ratka, mimo charakterystycznych dla swojej kreski elementów, również dba, by każdy kolejny tytuł przyniósł coś świeżego dla oka. Słowem - trzy dobre tytuliki od dobrego, kreatywnego tandemu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...