czwartek, 21 grudnia 2023

Wieloryb z Lorino (scenariusz i rysunki: Krzysztof Gawronkiewicz, wydawnictwo Requiem Records, 2023)


Dziś o większym projekcie, którego komiks jest integralną częścią.

W 2019 roku rozpoczął podróż po festiwalowych pokazach dokumentalny film Macieja Cuske The Whale from Lorino. Reżyser spędził kilka lat wśród mieszkańców najzimniejszego, północno-wschodniego zakątka Rosji - Półwyspu Czukockiego. Na taśmie filmowej zarejestrował ślady snów o dawnej świetności Czukotki i zestawił ją z potworną, współczesną biedą, która stała się pokłosiem inwazyjnej i grabieżczej polityki ZSRR. Filmu nie widziałem; we wstępie do komiksu sam twórca zwięźle nakreśla odpowiedni kontekst do stworzonego obrazu.

Film zdobył kilka nagród, skutkiem czego stworzony materiał wyszedł poza ramy dokumentu. Jakiś czas później na księgarskim rynku pojawił się reportaż Wieloryb z Lorino: Zapiski z końca świata (nakładem Stowarzyszenia Koloroffon), w którym historia wyprawy Cuske została zilustrowana grafikami Krzysztofa Gawronkiewicza. A ostatnio pod barwami Requiem Records ukazała się wyekstrahowana z filmu muzyka Jacaszka, autora uznanych Trenów. A ponieważ szef Requiem, Łukasz Pawlak (ech, te komiksowe Pawlaki), prywatnie jest także pochłaniaczem komiksów, użył swoich zdolności dyplomatycznych by połączyć w jedno trzy światy: dźwięku, obrazu i słowa. Tym sposobem przekonał Gawronkiewicza, by zrobił komiks o czukockim micie dotyczącym stworzenia pierwszych ludzi. Tak ono zmaterializował się Wieloryb z Lorino - legenda o Nau i wielorybie, będący wypasioną książeczką do wytłoczonej na krążku CD ścieżki dźwiękowej.

Płyta zawiera 12 ambientowych utworów. Michał Jacaszek wyjął z filmu kilka dialogów, zanurzył je w ambientowym sosie, obmaczał fieldrecordingowymi dronami i przyprawił sowitą dawką elektronicznego plumkania. Jak większość ambientowych produkcji - to muzyka tła, która działa bardziej podskórnie na słuchacza, niż stara się przyciągnąć ucho wyrazistą melodią. Choć pozbawiona filmowego kontekstu, nawet sprawdza się jako niezależne dzieło i udanie maluje zimny klimat odległej krainy, smaganej wiatrem, deszczem i rezonującej po, pozbawionej organicznego tłumienia, przestrzeni. Komiksiarze powinni zwrócić szczególną uwagę na pierwszą pozycję Legend. Usłyszymy w nim głos Lizawiety, jednej z bohaterek filmu, która w ojczystym języku opowiada o Nau i spotkaniu z morskim stworzeniem.

The Whale from Lorino jest komiksem krótkim, to zaledwie 16 stron w formacie A4. A sama legenda jest podzielona jest na dwie części - mitologiczną i współczesną. Czemu tak? Odpowiedź daje wspomniany wcześniej wstęp. Bez niego fabularne przejście może wydać się nieczytelne. Tym zabiegiem artystycznym Krzysztof zawarł cały tragizm tamtejszej społeczności, pozbawionej widoków na lepsze jutro. W samej historii nie ma ani śladu brutalności - ciężar beznadziei został przedstawiony w sposób liryczny, choć owa poetyckość została nasączona depresyjną kreską.

Gawronkiewicz tym wydawnictwem kolejny raz zawstydza młode pokolenie rysowników warsztatem, wyobraźnią, przestrzenią w kadrach. Wieloryb z Lorino to seria całostronicowych 'pocztówek', w której prym wiedzie skrupulatnie narysowana przyroda. Zarówno ta, niedotknięta ludzką ręką jak i ta, upadła na kolana, po przejściu cywilizacyjnego cyklonu. Mimo graficznej skrupulatności, Krzysztof używa czytelnej symboliki (odbita twarz w oku ssaka, rdzewiejące beczki po chemikaliach). Szafując epickimi landszaftami, z chirurgiczną precyzją uderza w czułe tony, kreśląc chwilę później rachityczność i kruchość ludzkich budowli. Ale najbardziej zapamiętywalny moment w komiksie został narysowany stosunkowo prostą techniką. To twarz kobiety (Lizawiety?) zapatrzonej w szklany ekran. Jej milczące oblicze, skupione na śledzeniu obrazów na ekranie telewizora umieszczonego w ciasnym, pozbawionym bibelotów pokoju, jest największym nośnikiem emocji, które Cuske/Gawronkiewicz miał do przekazania czytelnikom.

Patrząc na Wieloryba z Lorino pod względem komiksowym, to ciekawostka skierowana głównie dla fanów twórczości autora Achtung Zelig! Krótka, oniryczno-dołująca, kapitalnie narysowana. Ale skłaniająca do głębszego researchu i chęci poznania całościowego zapisu wyprawy dokumentalisty. A dzięki muzyce Jacaszka, gdy tylko poczujemy na twarzach mróz, myśli długo będą wybiegać ku najdalszej republice Rosji i zamieszkujących ją mieszkańcach.

Komiks do nabycia wyłącznie w pakiecie z płytą CD na stronie wydawcy.


3 komentarze:

  1. Bardziej to wygląda na picture book niż komiks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdecydowanie komiks, z fabułą. Zamieszczone próbki są pozbawione tekstu.

      Usuń
    2. Komiks? Na powyższych przykładach wygląda to jak zbiór ilustracji z niewielka ilością tekstu, ale w porządku, są różne rodzaje narracji obrazkowych, również takie mniej "komiksowe".
      Chciałem tylko zauważyć, że po pierwsze ostatnie komiksy Gawronkiewicza to bardziej teksty z "ciągiem" ilustracji niż "klasyczne" komiksy, a po drugie to nie o taki "komiks" walczyliśmy ;-)

      Usuń

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...