środa, 10 maja 2023

Karolina i Karol na Wawelu #3: Misja "Skarbiec" (scenariusz: Artur Wabik, rysunki: Marcin Nowakowski, wydawnictwo Zamek Królewski na Wawelu, 2023)


Zamek Królewski na Wawelu kolejny raz jest areną fantastycznych przygód. Ale pytanie 'ileż można?' jest bezzasadne, gdyż to, póki co, najlepszy album tej młodzieżowej serii.

Kolejny rok szkolny minął, nastały gorące wakacje. Karolina z Karolem, mimo iż podrośli i w głowie im bardziej młodzieżowe rozrywki, nie mogą się doczekać corocznej wizyty na Wawelu. Okazja jest nie byle jaka - zawartość Skarbca Koronnego zeskanowano, zdigitalizowano i przeniesiono do świata wirtualnego, który można zwiedzać za pomocą okularów VR. Nasza dwójka, dzięki Maćkowi, synowi jednej z pracownic zajmującej się projektem, ma okazję przetestować "przedpremierowo" aplikację. Ze zdumieniem odkrywają brak kilku ważnych cyfrowych eksponatów. Ale googlując w sieci odkrywają, że podobnie wyglądające artefakty pojawiły się w świecie popularnej gry VR - Battle World. Zaczyna się więc wyścig z czasem. Trójka nastolatków ma zaledwie kilka dni na zdobycie muzealnych trofeów w wirtualnym Battlewordzie, by móc poprzez system blockchain odzyskać pliki dla Muzeum i jednocześnie poznać tożsamość złodzieja. Zakładają więc okulary i logują się do gry.

Nie mam pojęcia, ile Artur Wabik wypił litrów kawy, ale wyszedł mu scenariusz na sterydach. Po krótkim wprowadzeniu w historię od razu rzuca czytelnika w wir przygody. Tym razem nie musiał uciec się do tajemniczych portali, umożliwiających podróż w czasie i przestrzeni; w tej części zaprzągł do roboty realia gier sieciowych. Dzięki czemu Karolina, Karol i Maciek mogli w mgnieniu oka znaleźć w nieprawdopodobnych sytuacjach związanych z szukanymi eksponatami a każda ich perypetia dostała mocne zawieszenie fabularne. Oraz faktograficzne - napotkanie Kozaków, trzęsienie ziemi w Krakowie, atak Moskali na zamek w Nieświeżu czy przeniesienie się do wnętrz obrazów Mauritiusa Cornelisa Eschera - wszystkie poboczne wątki wtłoczone w świat multiplayerowej rozgrywki mają solidne podbicie historyczne, dodatkowo rozwinięte w posłowiu.

Gdyby Misję "Skarbiec" przeformować na filmowa modłę, wyszedł by z tego blockbuster z budżetem porównywalnym do Disneyowskich superprodukcji. Wabik drugi raz serwuje młodzieżową przygodówkę, z wartką akcją, sympatycznymi przygodami i dobrymi dialogami. Owszem, można się zżymać iż technologia blockchain, na której osnuto intrygę, działa zupełnie inaczej, ale hej! to komiks dla młodszych czytelników, dla których przygotowano cudowny never-never-land i dla których możliwość odkrywania jego zakamarków jest ważniejsza od prawideł działających w normalnym świecie. Casus Jumanji się kłania!

To, co dodatkowo polubiłem to, że bohaterowie są świadomi swoich wcześniejszych przygód. Mała rzecz a cieszy i wzmaga miłe poczucie continuum. Wabik ponadto zawiesza historię na rzeczywistych wydarzeniach. Na Ukrainie trwa wojna, na ulicach Krakowa co i rusz powiewają ukraińskie flagi. Zresztą, najbardziej emocjonalny wątek w komiksie jest związany właśnie z sytuacją za naszą wschodnią granicą. A wprowadzenie trzeciej postaci głównej mocno odświeżyło relację między bohaterami - Maciek ma swoją osobowość i dostarcza ożywczych interakcji z pozostałą dwójką. 

Mogłoby się wydawać, że Marcin Nowakowski, po rozrysowaniu wszystkich wawelskich gobelinów w Mistrzu znaku geometrycznego, mógł się zużyć graficznie i pójść na skróty biorąc się za część trzecią. Nic bardziej mylnego. Co prawda scenarzysta tym razem nie kazał mu rysować nic aż tak bardzo skomplikowanego, ale artysta kolejny raz pokazał swoją warsztatową klasę. Graficznie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Sceny historyczne - pełen zakres charakterystycznych dla danej epoki i geografii bibelotów. Szczegółowość teł - na bogato, z iście barokową manierą. Anatomie ludzi i zwierząt - o encyklopedycznej prawidłowości. Do tego dodać kolorystykę (ach te fiolety i róże!), easter-eggi i różne ciekawostki dla bystrych oczu (tytuły książek i plakaty na ścianach) i otrzymujemy komiks, który wyszedł spod rąk tytana pracy.

I kończąc temat Nowakowskiego: bardzo lubię projekty ubrań. Nieważne czy to głównych bohaterów czy no-name'ów. Cieszą pierdółki, jak dziury na jeansach u Karoliny. Owszem, to element nic nieznaczący dla fabuły, mogłoby go nie być i nie miało by to wpływu na odbiór tytułu, ale... skoro oko samo takie szczegóły wyłuskuje, ewidentnie dobrze czuje się w tym świecie i nie chce przechodzić do następnego kadru bez dokładnego go przestudiowania.

Misja "Skarbiec" to mocarny, młodzieżowo-dziecięcy komiks. Szkoda tylko, że ograniczony dystrybucyjnie (do kupienia jedynie na stronie wydawcy) i przez to znów nie będzie uwzględniany w rankingach najlepszych dziecięcych pozycji. Zdecydowanie należy się mu szersze zainteresowanie. A ja wysyłam różne czary-mary w kierunku twórców, by nie zabrakło im ikry na tom numer cztery. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz