Człowiek czasami szuka dobrej okazji do napitki. W ubiegłym szef Bazgrolli, by móc sobie w świetle komiksowych fleszy golnąć kraftowego piwa, wydał Bazgrolle Totalnie, przekrojowy zbiór co lepszych historyjek z dziesięciu lat istnienia wydawnictwa. Wiosną tego roku zamarzyło się chłopowi łyknięcie jubileuszowego Prosecco z Aperolem... i tak oto na rynek wjechało ulepszone wydanie słynnego dzieła z 2013 roku!
Dużo czytałem o tym tytule. Że to taki ołtarzyk wystawiony undergroundowemu komiksowi, w którym nie ma reguł, granic przyzwoitości a moralność kończy się skomleniem. Później, gdy już liznąłem trochę twórczości Ojca Rene i Filipa Wiśniowskiego, naturalnych odruchem było zdobycie bazgrollowego Necromiconu. Niestety, dorwanie go graniczyło z niemożliwością. A gdy już niedużo brakło do sprzedania duszy za wymięty allegrowski pergamin, w podwrocławskich magazynach amazona objawiło się tłuściutkie, jubileuszowe wydanie. Okute w twardą, napletkową okładkę i w dildowsko powiększonym rozmiarze!
Front cover daje niezbędne poszlaki, z czym będziemy mieli do czynienia. Ten ognik lewitujący nad głową czerwonej postaci, ta zanurzona w pojemniku z wodą twarz, ta kamienna ręka olbrzyma... Nie ma sensu trzymać w niepewności - Zaklęcie Boga™ Pytona to bezpardonowa parodia Hellboya. A zaczyna się iście hitchcockowsko. Oto Ojciec Rene, opętany przez jakiego demona, stojąc na zgliszczach jakiejś budowli chce doprowadzić świat do apokalipsy. Złowieszczy plan udaremniają Fil i kurczak Radek. Z połowicznym powodzeniem - choć mroczna siła zostaje pokonana, pewne części ciała wyniszczonego Ojca Rene wymagają rekonstrukcji. Tak zaczyna się pełna przygód przygoda, gdzie wśród krwi, spermy i magii bohaterowie na swojej drodze spotykają postacie z zupełnie nieprawdopodobnych 'uniwersów'.
I chyba ten komiks nigdy nie miał jako takiego scenariusza, a powstał na zasadzie improwizacji. Strony parzyste zostały narysowane przez OR, nieparzyste przez Fila. Mam wrażenie, że historia również powstawała na przemian. Rene zrobił jedną stronę, podesłał Wiśniowskiemu, ten zrobił następną z naprędce wymyśloną akcją, odesłał z powrotem i tak przez całą opowieść wstawiali w kadry każde chore pomysły, które zrodziły ich 'twisted minds'. Widać to wyraźnie w sposobie konstruowania fabuły - Rene lubi się otaczać głównie genitaliami, Fil nieźle się czuje w szlamowym błotku. Razem postawili na punk'n'roll, w której logika opowieści został zepchnięta na dalszy plan, kosztem bezkompromisowej swobody twórczej skierowanej przeciwko wszystkiemu co mainstreamowe. Wulgarność, zły gust, homoerotyczna rubaszność, przerysowana brutalność, mnóstwo krwi, suche dowcipy, wykoślawione nawiązania popkulturalne - chłopaki w Zaklęciu Boga™ Pytona uruchomili wszystkie działa, którymi strzelali i w swoich późniejszych tytułach.
I mimo wiedzy o tym, czego można się było spodziewać w środku, jestem trochę rozczarowany pozycją. Nie, nie chodzi o stężenie kloacznego humoru na cm kwadratowy. Krzywię się na brak całościowego scenariusza - liczyłem na historię podobną do In the chapel of Kutach, bardziej zwartą i zmierzającą w określonym kierunku. Tu jest czysta zabawa formą i możliwościami wynikającymi z tworzenia opowieści na bieżąco, gdzie wackiem absurdu dostaje także po twarzy czytelnik, próbujący za wszelką cenę utrzymać się wątłej nitki fabularnej. Z tego powodu najbardziej spodobał mi się Epilog. Pozbawiony porn-wąsów, z kilkoma niezłymi easter-eggami, ale głównie dzięki dialogom wynikającym z poprzedzających ich dymków wyprostował percepcyjny galimatias wcześniejszych wydarzeń.
Czy żałuje zakupu Zaklęcia Boga™ Pytona? Ani trochę. Twórcy to świry, bliscy typom z Clerksów. I może ich parodia mignola style (i wielu innych rzeczy) jest tania i niskich lotów, ale nie da się zauważyć że to także cudaczny nudesek dla amerykańskiego twórcy. Ładnie wydany, z soczystymi kolorami i farbą drukarską pachnącą niczym.. stop! może lepiej nie wnikać ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz