poniedziałek, 22 maja 2023

Hootin Pooy (scenariusz: Brajan Mickiewicz, rysunki: twórcy różni, wydawnictwo Komiks Dnia/timof comics, 2023)

Despite all my rage, I am still just a rat in a cage...

Bohaterem Hootin Pooya (prawdziwe znaczenie tytułu nie stanowi większej zagadki) jest Nikodem, młody chłopak, o pacyfistycznych poglądach. Każde doniesienia medialne o światowych mordach wywoływały w nim takie samo uczucie przerażenia i ścisku żołądka. I nie miała tu znaczenia odległość - odczuwał empatycznie krzywdę wyrzucanych przez morze syryjskich dzieci jak i ginących arabskich uchodźców przy polsko-białoruskiej granicy. Aż tu nagle wybuchła wojna na Ukrainie; tuż na naszą miedzą. W głowie Nikodema urodziła się jedna myśl. Jak? Jak to możliwe, że po tylu lekcjach, jakie zafundowali nam budowniczowie historii, ktoś postanawia rozwiązać sprawy w tak staromodny, brutalny i okrutny sposób?

I będąc pacyfistą, Nikodem zgłasza się do Legionu Ukraina. Podczas rekrutacji zaznacza wyraźnie, że nie będzie walczył. Chce trafić do państwa ogarniętego wojną, by móc pomagać cierpiących ludziom, choć nie ma żadnego wyraźnego pomysłu, na czym owa pomoc miałaby polegać. Trafia na front i mimo deklaracji, dostaje broń i nóż. I dość szybko okazuje się, że młody Nikodem musi się zmierzyć nie tylko z demonami wojny.

Hooting Pooy jest przejmującym antywojennym dziełem. Protest songiem przetransformowanym w komiksową formę. Obserwujemy świat oczami młodego chłopaka, słyszymy jego myśli oraz próby racjonalizowania teraźniejszości a także zaglądamy w jego wyśnione, magiczne miejsce w którym znajduje schronienie. I jesteśmy świadkami, jak wojenne realia powoli niszczą kruchą osobowość Nikodema. Świat się rozpada, a na jego zgliszczach rozpada się psychika młodej osoby. 

Brajan Mickiewicz napisał przejmując opowieść. Wtłoczył w postać Nikodema wszystkie lęki, strachy i niepewności o przyszłość, jakie były udziałem większości z nas po 22 lutego 2022. A równocześnie nadał historii ponadczasowy wydźwięk, nie tylko antywojenny. To też rzecz o tolerancji i krzyk sprzeciwu wobec panującej filozofii 'silniejszego'. A najbardziej przerażająca w tym komiksie jest kulminacja wściekłości przemieszana z bezsilnością. Naznaczona utratą człowieczeństwa a jednocześnie mocno eskapistyczna. Owe sześć stron (przy lekturze ujawniają się same) naładowane są tak potężnym ładunkiem emocjonalnym, że prawie fizycznie odczuwamy jak dokładamy do rysunkowej pięści jakąś cząstkę swojej złości. Na przestrzeni tych kilkunastu kadrów stajemy się Nikodemem. I podobnie jak on, musimy przełknąć gorzki wydźwięk. 

Tytuł stworzyło 16 rysowników, mniej bądź bardziej uznanych twórców sceny niezależnej. Każdy z nich dostał dostał do podziału kilka stron, po czym zapełnili panele swoim charakterystycznym stylem. Mimo, iż w komiksie nie ma klucza, kto stworzył którą stronę, można bez problemu dopasować twórcę do dzieła. I nie, nie ma zgrzytu stylistycznego podczas lektury. Opowieść Mickiewicza pełna jest rozbieganych myśli - zaproszeni artyści zgrabnie weszli w umysł bohatera, wizualizując cały natłok uczuć i obserwacji.

Hootin Pooy "ryje banię" na zbliżonym poziomie co Łowca Jeleni, Johny poszedł na wojnę czy Ofiary wojny. I może to zabrzmi niezręcznie, zważywszy na sytuację, ale jestem dumny, że powstał. Cholernie wstrząsający tytuł, który oprócz pacyfistycznej wymowy "kataloguje" bestialstwa rosyjskiej agresji na ukraiński naród.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...