niedziela, 5 lutego 2023

Do białości (scenariusz i rysunki: Ala Flora, Korporacja Ha!art, 2018)

It's all 'bout the meltdowns, It's all 'bout the dum dum da da dum dum.

Ten antropomorficzny zin opowiada o wycieczce dwojga przyjaciół za miasto. Bianka, duża misica, ma samochód. Albin, mały niedźwiadek jest jeszcze niepełnoletni. Ale to właśnie młodzieniec wymyślił plan podróży. Dziewczyna jest z gatunku tych osób, co wiecznie przepraszają, za wszystko. Chłopak jest z kolei lekko przemądrzały, ale ciekawy świata i nie ma wygórowanych wymagań. Wyprawa niekoniecznie przebiega zgodnie z planem. Najpierw gubią drogę (na własne życzenie), potem trafia im się deszczowa pogoda, na sam koniec dochodzi do wypadku, wskutek czego auto zostaje unieruchomione. Wszystkie te wydarzenia wzbierają się w Biance aż do przekroczenia punktu zapalnego, po którym wybucha niekontrolowanym atakiem histerii.

To opowieść o różnicach charakterologicznych i odmiennych zachowaniach w różnych sytuacjach. Ala Flora na bohaterów wybrała postacie o dwóch różnych bohaterach i wypchnęła je za miasto. Co z tego wynikło? Niestety... niewiele. Nie umiem znaleźć klucza do odczytania tego zina. Jest narysowany quasi-dziecięcą kreska, gdzie wszystko cechuje się charakterystyczną płaskością, źle zachowanymi proporcjami i brakiem perspektywy. Co prawda ta wczesnoszkolna rachityczność potrafi być ujmująca a kadry pomaziane kredkami i farbkami mile łaskotają wspomnienia, gdy sam tworzyłem podobne rysunki na zajęciach z plastyki, ale tym razem strona graficzna nie uzupełnia warstwy fabularnej. A ta trochę błądzi szukając bratniej duszy. Mimo iż dialogi mają stylizację na poziomie szkolnych elementarzy, bynajmniej nie jest to powieść zrozumiała dla młodszych czytelników. Wydaje mi się, że autorce nie udało się wyważyć programowej infantylizacji postaci do zastosowanego stylu artystycznego - bohaterowie są zbyt męczący w swoim emocjonalnym rozwarstwieniu a samej historii brakuje jakiejś kropki nad i. Gdyż stwierdzenie, że każdy z nas jest inny i inaczej odbiera otoczenie jest zbyt oczywiste, by na nim poprzestać. Z przeczytanego wywiadu wiem, że chodziło o oczyszczającą moc wyrzucenia z siebie nabrzmiałych emocji, ale... z opowieści to nie wynika; Blanka równie dobrze mogła pozostać przepraszającą za cały świat osobą.

Suche fakty na zakończenie: okładka jest ju pierwszą stroną komiksu, wewnętrzna strona okładki drugą. Zabieg fajny, choć odkryłem to dopiero przy drugiej lekturze. Boli mnie, że imiona bohaterów poznałem czytając opis tytułu w sklepie Gildii; na kartach zina one się nie pojawiają. Dwójka bohaterskich misiaków jest naprawdę sympatyczna. Oglądanie ich minek narysowanych 'dziecięcą' kreską niejednokrotnie wywołuje uśmiech. Ale zbyt dużo miałem problemów w trakcie czytania, bym Do białości wspominał długo. Ten tytuł okazał się dla mnie zbyt rozlazły koncepcyjnie.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Stan bloga po PFSK'24

Trzeci rok z rzędu pojechałem na Poznański Festiwal Sztuki Komiksowej. Trochę na wariackich papierach. W mieszkaniu bajzel po niedawnym remo...