środa, 9 sierpnia 2023

Wielki Bóg Pan (scenariusz i rysunki: Adam Fyda, timof comics, 2022)


Adam Fyda tym albumem stara się utrwalić swój obraz jako człowieka rozkochanego w ramotkowych dziełach grozy.

Trzy lata temu, również pod barwami timofa, światło dzienne ujrzały Góry szaleństwa - ni to adaptacja, ni to ciąg dalszy słynnego opowiadania H.P. Lovecrafta. Tym razem Adam poszedł jeszcze 'głębiej' i wziął na tapet opowiadanie Arthura Machena, piszarza, którego twórczość mocno wpłynęła na działalność samotnika z Providence. Materiał źródłowy Fyda potraktował wierniej niż miało to miejsce w przypadku debiutu, jednak i tu znawcy oryginału dopatrzą się kilku odstępstw.

Akcja dzieje się w Londynie, u schyłku XIX wieku (opowiadanie ukazało się w 1894 roku). Pewnego dnia, jeden z trzech głównych bohaterów spotyka na ulicy znajomego z szkolnych lat. Charles Herbert okazuje się być wrakiem człowieka, o prezencji kloszarda. Dobrze usytuowany Villers zaprasza go do restauracji, gdzie ma okazję usłyszeć mroczną historię o pewnej kobiecie, która doprowadziła do upadku dawnego przyjaciela z koledżu. I owo spotkanie zostałby szybko zapomniane przez Villersa, ale wiadomość o śmierci Herberta sprawia, że mężczyzna z dwoma przyjaciółmi postanawiają odnaleźć żonę denata. Prowadzone śledztwo przynosi więcej pytań niż odpowiedzi a tropy prowadzące do szukanej kobiety odsłaniają coraz mroczniejsze tajemnice związane z przeszłością jednego z bohaterów a także istnieniem pewnej istoty powiązanej z greckim panteonem.

Wielki Bóg Pan straszy w niegdysiejszy sposób. Główni bohaterowie to dżentelmeni, o nienagannych manierach i eleganckiej prezencji. Prowadzone śledztwo pozbawione jest wartkiej akcji, większych twistów fabularnych bądź brutalnego przebiegu. Gdy pojawiają się trupy, to widzimy już je martwe od jakiegoś czasu. Gdy sytuacja wymaga szybszego działania, panowie przyśpieszają kroku, nigdy nie biegnąc. O rzeczach przerażających, które doświadczają postaci, dowiadujemy się głównie z prowadzonych dialogów - musimy wierzyć rozmówcom na słowo. Styl działania bohaterów przypomina metodykę Sherlocka Holmesa; mając strzępki informacji wszystko dedukują przybliżając się do rozwiązania zagadki. 

Fyda całkiem udanie wprowadza w klimat opowieści, jednocześnie lekko myląc tropy. O tym, jak świetny i spoilerowy jest tytuł komiksu, dowiadujemy się dopiero po zakończeniu lektury. Prolog opowieści, mocno enigmatyczny i eksperymentalny graficznie, przywołuje echa kabalistyczno-lovecraftowskie. Symbole na początku każdego rozdziału przedstawiające magiczne runy, również kierują uwagę czytelnika w stronę nordycko-chrześcijańskich inklinacji. Ale też przez to finał rozczarowuje, będąc pompatyczną konkluzją niż rozpalającym wyobraźnię spojrzeniem za kurtynę.

Równie elegancko Adam swój komiks narysował. Przyłożył się do odtworzenia londyńskiej architektury (miasto w tym tytule pozbawione jest stereotypowego mroku), skrupulatnie ubrał bohaterów w stosowną odzież, zrezygnował ze współczesnych środków ekspresji. Wielki Bóg Pan jest komiksem statycznym, nastawionym na "dżentelmeńsko-flegmatyczny" sposób opowiadania, intencjonalnie nie próbujący dotrzeć do dzisiejszego, przebodźcowanego czytelnika. Można w tym miejscu wstawić wyświechtaną formułkę "takich komiksów się dziś już nie robi".

Choć z tą graficzną statecznością to nie do końca prawda, gdyż dotyczy ona wyłącznie świata realnego. Fyda, by zamanifestować elementy z nie z tego świata, użył skromnych, lecz ciekawie zaprojektowanych efektów specjalnych. Głównie manifestujących się niebieskim kolorem, ale też intrygującymi formami geometrycznymi zrobionymi za pomocą komputera. Kontrast na zasadzie "ludzka ręka nie jest wstanie narysować takich figur" spełnia swoją rolę podkreślając odmienność obydwu zderzających się światów.

To ramotkowa adaptacja ramotkowatego opowiadania sprzed 130 lat. Nie ma co się oszukiwać, przeznaczona głównie dla wielbicieli literaturowych wykopalisk. Tych, którzy przełkną stylizowany, choć mało czytelny font oraz siermiężne prowadzoną akcję i niegdysiejsze rysy charakterologiczne głównych bohaterów. Tytuł zdecydowanie lepszy od Gór Szaleństwa i nieźle wpasowujący się w trend komiksowej retro grozy (że przywołam tu Szaloną zagrodę). 

p.s. Czy aby na stronie 17-tej dymek nie powinien głosić "14 lat później", zamiast "14 lat wcześniej"?  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spółka Zło #1: Zło czai się wszędzie (scenariusz: Karol Porzycki, rysunki: Piotr Burzyński, wydawnictwo Aqvarius Studio, 2024)

I oto mamy na rynku kolejne małe wydawnictwo, które na dzień dobry wystartowało z zeszytówką. Z technicznego punktu widzenia to parodia supe...