czwartek, 19 maja 2022

Dzikuski (scenariusz: Bartłomiej Sztobryn, rysunki: Anna Turkiewicz, wydawnictwo IX, 2019)

Jeśli widzicie na okładce Rogue z X-Men, to... aż tak bardzo w błędzie nie jesteście.

Tytuł ten kupiłem w ciemno, podczas Poznańskiego Festiwalu Sztuki Komiksowej. Autor miał swoje stoisko na końcu sali w rogu, na uboczu głównego ciągu wystawców. Jego outfit przyciągał wzrok już z daleka - jeśli ktoś kojarzy rolę Marcina Kociniaka jako Marcina Kabata w stareńkim spektaklu TV Igraszki z diabłem, to będzie miał dobre porównanie.

To opowieść o Idze, dziewczynie z sierocińca. Poznajemy ją jak doświadcza dziwnej wizji bądź wspomnienia z wypadku samochodowego. Można przypuszczać, że zginęli wówczas jej rodzice. Nastolatka właśnie uciekła z bidula po traumatycznych wydarzeniach. Regularnie bita i molestowana przez współtowarzyszkę, kilka godzin wcześniej postanowiła się w końcu zbuntować. Silnie wzburzona, zażyczyła sobie w myślach by oprawczyni zdechła. Ku przerażeniu i zdziwieniu spostrzegła, że tamta zaprzestała ataku, wzięła długopis i wbiła go w szyję. Iga zaczęła zdawać sobie sprawę, że zrobił to wysłany przez nią impuls telepatyczny. Zupełnie oszołomiona zaistniałą sytuacją wsiadła do pierwszego lepszego pociągu by uciec jak najdalej od przerażającego miejsca. A w głowie zaczęły się rodzić kolejne myśli bez odpowiedzi. Co to za moc? Skąd się wzięła? Dlaczego ona? Pytania uległy wzmożeniu, gdy przypadkowo natknęła się na Olę, kradnącą za pomocą telekinezy portfele przechodniów.

Jak widać, Sztobryn za punkt wyjścia uczynił klasyczny motyw genez mutanckich - silne emocje i stan zagrożenia ujawniają u dorastającego człowieka przebudzenie jakiś ponadnaturalnej siły. Tylko, że w Dzikuskach zabrakło Charlesa Xaviera, jest jedynie Essex Corporation. Z tego też powodu osoby, u których zamanifestowały się dziwne moce, są skazane głównie na siebie. Ludzie, którzy oferują pomoc, kierują się wyłącznie egoistycznymi pobudkami, nie zważając na stan psychiczny mutantów. Bohaterki Dzikusków są pełne kompleksów, niskiego mniemania o sobie i nieufne do obcych ludzi, nawet tych również naznaczonych. A komiks właśnie opowiada o próbie nawiązania nici przyjaźni między dwoma tytułowymi bohaterkami. Jedna jest przerażona nowo odkrytymi umiejętnościami, druga jest cyniczną zosią-samosią z wybudowanymi wokół siebie tarczami chroniącymi przez ponownym skrzywdzeniem.

Swoistym novum jest umiejscowienie akcji w Polsce. Choć niekoniecznie widać, że to Polska. Właściwie fabuła mogłaby się dziać w każdym innym państwie. Jedynym elementem, który może wskazywać że jesteśmy w nadwiślańskim kraju, są imiona bohaterek i ubiór konduktora. Owa nierozróżnialność krajobrazowa ma swoje plusy i minusy. Konwersja na 'polskie' klimaty przebiegła tu gładko, gdyż właściwie nie było co dostosowywać, ale też aż się prosiło by zapodać jakąś znaną nazwę miejscowości bądź umieścić na tablicach rejestracyjnych samochodów swojsko wyglądające numery.

Ale to szczegóły. Grunt, że Dzikuski czyta się dobrze. Bartłomiej bez większych zgrzytów rozpisał historię na 44 strony, które przyswaja się bez uczucia czy to znużenia, czy to przegadania. Geneza poprowadzona sprawnie, stan psychiczny Igi również (dzięki czemu rozumiemy panikę, która ją owładnęła), spotkanie z Olą także cechuje naturalne, nie wymuszone tempo. Nie brakuje dynamiczniejszych akcji, komiks ma swój widowiskowy "finał", a pojawiające się elementy worldbuildingu, które powinny stanowić bazę dla dalszych odcinków, występują w ilości satysfakcjonującej. Jedynie przyczepiłbym się do dialogów. Postacie prowadzą logiczne i adekwatne do zaistniałych sytuacji wymiany zdań, ale jest momentami wyczuwalna "ciężkość" rozmów.

Rysowniczka Anna Turkiewicz ma swoje lepsze i gorsze momenty. Jej styl ma dużo wspólnego z pracą Pauliny Jaklik w Mnemosyne. Ania bardzo ciekawie wymyśliła sobie wizualizacje sił telekinetycznych, całkiem nieźle sprawdza się w krajobrazach. Również projekty postaci dobrze współgrają z ich charakterami. Dziewczyna daje radę w scenach walk, kadry są czytelne, dynamika kreski niesie opowieść gładko do przodu. Choć dysponuje pewnymi manierami, które miejscami wytrącają z immersji. Często twarze rysowane z profilu są zaskakująco brzydkie. Na kilku kadrach postacie mają nienaturalnie szerokie usta. A nadużywanie prostego połączenia nosa z łukiem brwiowych nie raz nie dwa daje groteskowy efekt. Nie mnie polemizować z decyzją artystyczną Turkiewicz i użytym stylem, ale wydaje mi się, że w tym przypadku wynika to jeszcze z braku rozrysowania i kreślarskiego doświadczenia.

Na osobne pochwały zasługuje Ryszard Łobos, który nałożył kolory (i stworzył literki, ale z nimi bez zachwytu). Te są świetne, zwłaszcza w scenach krajobrazowych!

Nawet-nawet te Dzikuski. Nie mam pojęcia czy w momencie premiery był jakiś szum wokół tego komiksu, ale ten 'mainstreamowy frankofon kradnący z amerykańskiego superhero' niczym specjalnie nie odrzuca. Ba, postawiłbym go niedaleko Blera. Niedoróbki i potknięcia są, jak to zawsze u niedoświadczonych adeptów sztuki komiksowej, aczkolwiek wstydu nie ma. Jedynie lekki smutek, że nie będzie kontynuacji. Na pocieszenie pozostaje Zwiastunka - powieść o przeszłości Oli. Kupić? Nie kupić?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

[Zbiórka] The Way Long Back Vol 1 / Issue 4

Czwarty zeszyt serii The Way Long Back rysowanej przez Przemysława R. Dedelisa został ufundowany w ciągu trzech godzin. Ale zbiórka trwa da...