Naczelny komiksowy turpista wraca z kolejną odsłoną historyjek o rodakach. Tym razem zmienia optykę i rysuje nasz obraz powszedni oczami i zmysłami naszych zwierzęcych pupilków.
Co o nas może powiedzieć koń Lolek wożący turystów nad Morskie Oko? Co czuje rybka Madzia zamknięta w dwóch litrach słojowego akwarium? Cóż, raczej niewesołe rzeczy. Jakub Topor nie bawi się w niuanse, nie stara się przemycać dyplomatycznych myśli, że "to tylko komiksowe przerysowanie", "nie wszyscy Polacy są tacy". Nie, autor wyłuskuje raczej te najgorsze i stereotypowe nawyki i wtłacza je w kadry wypełnione wykrzywionymi groteskowo gębami z pryszczami, zbyt mocnym makijażu i śladami niedotrawionego alkoholu. I wylewa się z komiksu dołujące poczucie jak często spotykamy się z przykładem krótkowzroczności naszych czynów i uspokajanie sumienia dość dziecinnym myśleniem, że jak naturę połączymy z naturą to wszystko będzie cacy a my jesteśmy dobrymi ludźmi o złotym serduchu. Dobitnie pokazuje to historyjka o wężu Ramzesie - gdy już się znudzi właścicielom - zostaje wpuszczony do rzeki w akompaniamencie słów "nad Wisłą sobie poradzi". Gdyż to dzika gadzina. To natura i to natura, nic złego nie robimy.
Choć Topor nie jest monotematyczny - potrafi zaskoczyć quasi-pozytywną puentą (Kluska) oraz całkiem humanistyczną w duchu opowiastką (Zefir). Ale ogólnie Rodacy Trzy to niewesoły obraz przywar rodaków, które raczej nie szybko zostaną wyplenione. Gdyż wyobrażam sobie potencjalną krytykę komiksu. "A czemu nie narysujesz muzułmanów? Te dopiero traktują swoje zwierzęta". Itede, itepe w myśl bezrefleksyjnego symetryzmu.
Niewesoły komiks, skłaniający do refleksji, choć pozbawiony subtelności. Po lekturze raczej nie nawrócę się na wegetarianizm, choć przyznam że zacząłem rozważać czy w niedzielę zrobić klasyczny rosół czy może jednak grzybową :)
Recenzja pierwotnie umieszczona na grupie Komiksy bez granic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz