Kartuzy to jakieś straszne zadupie. Może mają tam internet, ale niebezpieczeństwa ze strony fantastycznej fauny grożą w byle bajorach.
Kartuzy to jakieś straszne zadupie. Może mają tam internet, ale niebezpieczeństwa ze strony fantastycznej fauny grożą w byle bajorach.
Edyta Bystroń dobrze czuje się w historiach wielkomiejskich ludzi borykającymi się ze wieloma bolączkami współczesnego świata. Tym razem zderza ze sobą na chwilę dwie odmienne osobowości i z uwagą badacza obserwuje rozchodzące się kręgi fal, który po owym zderzeniu powstały.
Martwa woda z przytupem kończy historię z poprzedniego odcinka; w jednym miejscu zebrano prawie wszystkie kluczowe dla fabuły postaci, choć mnie najbardziej spodobały się pomniejsze rzeczy dziejące się na góra trzech-czterech kadrach.
Anna Kłosowska serwuje w swoim zinie optymistyczną przypowiastkę. Czyta się ją dwie minuty, ale dobry nastrój trwa dłużej.
Chyba każdy z nas marzy by stać się częścią komiksu, choćby symbolicznie, nawet jako statysta. Ostatnio tego zaszczytu dostąpił Michał Traczyk, kierownik Pracowni Komiksu Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu i organizator Poznańskiego Festiwalu Sztuki Komiksowej. Dzięki uprzejmości Ojca Rene zagościł na łamach jego najnowszego komiksu. Jako jedna z dwóch postaci pierwszoplanowych! How cool is that?!
Kategoria: erotyczny komiks fantasy! Czyli co? 50 twarzy demona? 365 dni w piekle? Na szczęście nie, gdyż mimo obecności wielu scen 18+, to - gdyby je wyciąć - dostaniemy przyzwoite mainstreamowe romansidło z demonami, magią i inkwizytorami.
W poprzednim zeszycie Jakub Lange został wezwany do stawiennictwa przez swoich zwierzchników. W tej części dowiadujemy się co było tego powodem.
Chce się krzyknąć "Nareszcie!". Polscy fantaści uwielbiają czasy Rzeczpospolitej Obojga Narodów (scheda po Sienkiewiczu trzyma się mocno!); komiksowo chyba woli wcześniejsze mroczne wieki średniowiecza. Artystka ukrywająca się za pseudonimem Kiriesława postanowiła to zmienić. Zakasała rękawy, naładowała tablet i bez kompleksów zaplanowała dłuższą opowieść dziejącą się na początku XVII wieku. Od razu uprzedzam - Jastrzębia Pieśń jest dramatem kostiumowym pozbawionym fantastycznych elementów. Oznacza to także, że historycy znajdą tu mało punktów zaczepienia by skonfrontować wiedzę autorki z ich akademicką znajomością realiów tamtego okresu.
Jakub Rotte jest typowo webowym artystą i swoje stripy komiksowe publikuje w mediach społecznościowych jako Rottownia. A ostatnio dziesięć z nich złożył w pdf, opatrzył klasyczną okładką i wypuścił w świat jako pełnoprawny cyfrowy komiks, który można pobrać za darmo po zapisaniu się do newslettera.
Z komiksów ze świata Wysp Szyszek znałem wcześniej jedynie Byli z nami od zawsze. Jednak już po pierwszych kilku stronach ogarnęła mnie czytelnicza błogość - jak dobrze jest wrócić do tego uniwersum!
Książka, w którym fabuła pełni rolę drugorzędną. Gdyż ciężko przejść obojętnie wobec benedyktyńskiej roboty Pawła Gawrola.
Księga I stanowiła prolog właściwej historii czyli relacji z podróży dookoła świata. Bohaterom towarzyszyła ekscytacja przed przygodą życia a jednocześnie strach przed możliwymi trudnościami związanymi z zabraniem ze sobą psa Snupka. W Hiszpanii poszło im sprawnie, ale Księga II zaczyna się jedną wielką carte blanche - opuszczeniem granic UE i przybyciem do Maroka.
Drugi zeszyt polskiego B.B.P.O. nie musi już kreślić początków wydziału, tylko od razu wrzuca bohaterów w wir nowego zadania. I to jest to tempo i sposób opowiadania historii, które powoduje u czytelnika decyzję o dłuższej przyjaźni z serią.
Komiks kupiłem w ciemno, z drugiego obiegu, gdyż był tani. Nazwiska twórców nic mi nie mówiły, w tamtych czasach nie siedziałem w polskim komiksie, również seria Ksionz jest mi nieznana. A Diablo Boy jest jednozeszytowym spin-offem owego komiksu, nakreślającym genezę jednej z postaci tam występujących. Ale można go na szczęście czytać niezależnie. Co prawda trochę rzeczy umyka, ale mam pretekst by próbować zdobyć już dawno wyprzedane tytuły główne.
Ten filigranowy zin jest interesujący głównie z powodu technikaliów, które posłużyły do jego stworzenia. Dlatego wiedza na ten temat ma duże znaczenie dla odbioru komiksu - bez niej wydawnictwo jest mocno niezrozumiałe.
Komiks ten wyszedł mniej więcej w tym samym czasie co pierwszy zeszyt Wydziału 7, więc uzasadnione jest podejrzenie, że Tomasz Kontny mógł zostawić najlepsze pomysły na lepiej rokujący projekt...
To nie "Mad Max". Nie będę ryzykował wszystkiego, by złapać jakichś gości...