Nie znam dwóch poprzednich części serii, wrzucając ten tytuł do koszyka w Gildii nie wiedziałem nawet, że są takie, skusiły mnie te dwa poglądowe zdjęcia na rysunki.
Cóż, komiks ma 16 stron, ale twórcom udało się w tak krótkim "czasie" pokazać kawałek swego stworzonego świata, pokazać tajemnicę, konflikt między bohaterami i jednocześnie dać rozwiązanie tajemnicy. Wiadomo - nie ma miejsca na kto wie jak rozbudowaną fabułę i twist fabularny - rzecz jest mocno oniryczna, miejscami surrealistyczna, co w połączeniu z groteskowym przedstawieniem postaci, robi lekkiego 'mindfucka' i chce się natychmiast dorwać wyprzedane pozostałe rzeczy z cyklu. Kreska Babczyńskiego lekka, puszysta jak serek Almette - podobnie jak sposób operowania kadrami - mało miejsca, dużo treści. Fajne, zinowe wydawnictwo, mające kilka cech wspólnych z komiksami Skutnika.
Recenzja pierwotnie umieszczona na grupie Komiksy bez granic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz