Jest taki film z 2014 roku, w którym gość się wkurza, gdyż zbiry zabijają mu psa. W Obywatelu Dopalonym główny bohater też ma czworonoga, któremu musi wyprawić pogrzeb.
Ale ostudzę emocje. Piesio umiera, gdyż najadł się kiełbasy z trutką na szczury, którą ktoś porozrzucał po okolicy. A pan Edek wkurza się na coś innego. Na co dzień prowadzi lekcje boksu z młodzieżą. Pewnego dnia znajduje swego wychowanka martwego z przedawkowania. Problem z tym, że chłopak nigdy nie brał narkotyków. Więc Edek, rozczarowany indolencją policji rusza na prywatne śledztwo, które pozwoli mu złapać dilera, który sprzedał młodemu bokserowi trefny towar i poznać odpowiedź na pytanie 'dlaczego?'.
Postać Obywatela miała swój debiut w czwartym zeszycie Biały Orzeł - superbohaterskiej serii, która przyniosła rozgłos braciom Kmiołek. Kojarzę ją, ale czytałem chyba tylko pierwszą odsłonę x lat temu. Dlatego przyklaskuję pomysłowi twórców, że na końcu zeszytu umieścili wyimki z tamtej serii z kadrami, na których Obywatel się pojawia; nowi czytelnicy mają okazję poczuć, że oto mają przed sobą część większego uniwersum.
A sama historia? Jak polskie seriale sensacyjne. Panie, to sama patologia. Ino przeklinajo, ćpajo i bijo się po pysku. Maciej Kmiołek stworzył swego bohatera na wzór Punishera - pozbawionego supermocy, umiejącego się bić i z wyrzeźbionymi mięśniami opinającymi t-shirt. A że ma to z założenia być Punisher w polskich realiach, więc pan Edek umie się bić głównie na pięści a będąc trenerem boksu stać go jedynie na motocykl (póki co nie wiadomo czy nie ma w piwnicy arsenału broni plującej ogniem).
Obywatel Dopalony eksploruje więc mroczną stronę miasta - taką przypominającą stolicę z książki/serialu Ślepnąc od świateł. Narkotyki, pedofile, mafiozi, nielegalne walki, kuso obrane laski w nocnych klubach, niewybredny język i argumenty wytaczane pięściami. Ten zeszyt ocieka adrenaliną, dopaminą i męskimi stereotypami. Owszem, Kmiołek stara się jakoś wyważyć dekadentyzm i tworzy sceny pokazujące bardziej humanistyczną stronę postaci oraz jej próby radzenia sobie z życiowymi traumami, jednak one (przynajmniej w tym zeszycie) wybrzmiewają dość pretekstowo a ich źródła należy szukać w seriach, gdzie od spandexu aż się roi. Niemniej jednak pod względem technicznym, scenariusz jest sprawnie napisany. Mamy prolog pokazujący z jaką osobowością mamy do czynienia, decyzja Edka o wzięciu sprawy w swoje ręce jest wystarczająco uzasadniona a zwroty akcji wzbudzają ciekawość co za pozornie błahym śledztwem może się kryć.
Adam Kmiołek w 2025 roku jest już artystą z własnym, wyrobionym stylem. Co ciekawe - Dopalony jest narysowany w 'marvelowskim' stylu - z dopracowaną, realistyczną kreską, z dbałością o anatomie, z przyłożeniem się do teł. Mimo iż w zeszycie bardzo łatwo o brutalne sceny, kreska Adama jest "bezpieczna", bez eksperymentów graficznych i szaleństw stylistycznych, co sprawia że próg wejścia jest dostępny właściwie dla każdego. Podobne rzeczy tworzy Grzegorz Pawlak - można zacząć marzyć o crossoverze Edka z Małym. Jedyne novum to twórcze operowanie czerwonym kolorem. Sam komiks można określić czarno-białym choć trójkolorowym - czerwień tutaj ładnie podbija brud snutej historii. Ale! W dodatkach umieszczono dwie strony komiksu wycieniowanego rozwodnionym tuszem. Przez to kadry stały się mniej szorstkie i bardziej zmiękczające mięso fabularne, choć przyznam, że mile było zobaczyć Kmiołka Adama w takim nowym wydaniu. Ciekawe czy ów styl zatuszowałby sporadycznie pojawiające się kiksy graficzne, w których ludzie bardziej przypominają manekiny niż istoty z krwi i kości...
Kto lubi street-level superbohaterszczyznę, powinien się zainteresować Obywatelem Dopalonym, szczególnie że maska głównego bohatera jest z gatunku tych bardzo udanych. Ja już wyrosłem z takich opowieści i inne rzeczy mnie grzeją w fabułach. Całość pewnie skompletuję i nawet będę podawał komiks za przykład w dyskusjach "Polacy to nie umieją robić kalesonów" ale nie będę oczekiwał kolejnych zeszytów z przyśpieszonym tętnem.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz